Sprawdzony pomysł na jadalnię? Stół pośrodku pokoju – dzięki temu będziemy bardziej otwarci na świat. Do tego doborowe towarzystwo. Mebli i nie tylko.

Gdy rzucam hasło „jadalnia”, Katarzyna Kraszewska, architekt wnętrz, od razu wspomina jadalnię zaprojektowaną przez Mario Bottę dla włoskiej firmy Riva 1920. – Proszę sobie wyobrazić długie pomieszczenie, a w nim dziesięciometrowy stół, którego blat został zrobiony z jednego pnia drzewa kauri. To drzewo pochodzi z Nowej Zelandii, jest najstarszym (liczy dwa tysiące lat) i jednym z najwyższych na świecie – opowiada z przejęciem. – Rzadko występuje i bardzo powoli rośnie, dlatego wykonany z niego stół kosztował fortunę. Dookoła ustawione były drewniane stołki przypominające kształtem klepsydrę.

Katarzynie podoba się we Włochach to, że cenią sobie solidne stoły i krzesła i zawsze z zaangażowaniem urządzają jadalnię. Dla nich to jedno z najważniejszych pomieszczeń w domu. – W Polsce natomiast wciąż za mało poświęcamy jadalni uwagi – narzeka. A przecież ustawienie mebli, ich faktura, kolor, wszystko wpływa na to, jak będziemy się tu czuć i czy wspólny posiłek stanie się męczarnią, czy niekończącym się ucztowaniem.

Bez dwóch zdań najistotniejszy w jadalni jest stół. W polskich domach najczęściej stoi pod ścianą. – To źle. Według psychologii wystroju wnętrza takie ustawienie sprawia, że domownicy zaczynają się mijać, są w ciągłym ruchu, posiłek traktują jak obowiązek, dodatek, a nie najważniejszy moment dnia – tłumaczy Aldona Binda, terapeutka, która doradza, jak urządzić dom, by miał dobrą energię. – A powinno być inaczej – najlepiej, gdy stół stoi na środku. Wtedy jest jakby odpowiednikiem splotu słonecznego w naszym ciele, stałym punktem w codziennym zabieganiu, meblem, przy którym na chwilę możemy się zatrzymać. – Jadalnia to takie miejsce, gdzie coś dostajemy, bierzemy. Ustawiając stół na środku, podświadomie stajemy się bardziej otwarci na świat, gotowi przyjąć to, co oferuje – tłumaczy Aldona. – Stół na środku możemy wygodnie obejść ze wszystkich stron i nie czujemy się przykuci do swojego miejsca, jesteśmy swobodniejsi – wtóruje jej Katarzyna.
Obie zgodnie podkreślają, jak istotne jest to, żeby w jadalni czuć się na luzie, nieskrępowanie. Dlatego wnętrze powinno być stonowane, bez intensywnych kolorów, ostrych brył, cięć (stąd lepiej sprawdzą się stoły owalne niż kanciaste). Na przykład jeśli przez ścianę będzie przebiegać poziomy szeroki pas, odbierzemy to jak jakąś barierę, coś, co nas ogranicza.

– Dobrze, żeby jadalnia była bardziej salonowa w wystroju niż kuchenna – tłumaczy Katarzyna. – Dla mnie to takie miejsce galeryjne, idealne do zaprezentowania swojej kolekcji porcelany, obrazów czy zdjęć – opowiada. Bo dzieła sztuki sprawią, że jadalnia stanie się przytulna, a my chętnie będziemy w niej przesiadywać. A poza tym, jak dodaje Aldona, kojarzą się z obfitością, przepychem. – Ważne, żeby stworzyć w niej coś, co nazywam punktami widokowymi. Mogą to być właśnie obrazy, zabytkowa komoda czy superdizajnerska lampa. Jednym słowem, coś, co przyciągnie uwagę, zatrzyma wzrok – dorzuca jeszcze architektka. – Ale skupmy się tylko na jednej, dwóch rzeczach. Inaczej powstanie chaos i na pewno przy obiedzie nie odpoczniemy – przestrzega.

Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: archiwa firm
Kontakt z Aldoną Bindą: www.spearology.pl