Pewnego lata we wsi Bolechowice, otoczonej malowniczymi skałami wąwozu Jaruga, w Jurajskim Parku Narodowym, zaczęła się wielka przygoda Grażyny i Juliusza Margolin. Wtedy to właśnie zobaczyli miejsce pełne starych drzew, które urzekło ich tak bardzo, że postanowili go nie opuszczać. – Tu albo nigdzie – powiedziała pani Grażyna i poprosiła zaprzyjaźnionego architekta, przyjaciela z czasów studenckich, by zaprojektował dla nich dom.

Budowali go przez 10 lat, bo pieniądze na tę inwestycję zarabiali, pracując sezonowo w Anglii. Przy kolejnych porcjach gotówki powstawała następna część domu, często inspirowana podróżami, jakie wówczas odbywali lub pomysłami przywiezionymi „ze świata”. Toteż dziś, wędrując z pokoju do pokoju, przenosimy się z Prowansji do Japonii, z Anglii na polską wieś...

Pani Grażyna wraz z córką Alicją od lat wyszukuje na targach w Krakowie i Bytomiu meble i bibeloty, którymi z wielką fantazją ozdabia swój niezwykły dom. – Nareszcie nasze życie nabrało właściwego tempa, to już nie ta nieustanna gonitwa i pośpiech, ale spokój i refleksja, do których zmusza nas otoczenie – przekonuje pani Grażyna. – Czy przy wiosennych koncertach żab i ptaków można mieć złe myśli? Ten dom nas uspokoił, wyciszył. Jesteśmy tu bardzo szczęśliwi.

reklama