Urlop na Karaibach? Albo w Grecji? Marzena się uśmiecha: – Jakoś mnie to nie kusi. Dużo jeżdżę służbowo, hoteli mam serdecznie dość. Najlepsze wakacje to dla mnie powrót do domu.

W bloku ani ona, ani Tomasz żyć nie potrafią, więc od początku było jasne, że kupują ziemię i budują dom. Wybór padł na Nowe Miasto niedaleko Poznania. Okolica przepiękna: dorzecze Warty, lasy, malownicze parowy.

Marzena zobaczyła kiedyś w folderze włoską willę zbudowaną wokół atrium. Zadzwoniła do autorów projektu, od razu się dogadali.

Na kolejnym spotkaniu Marzena i Tomasz dostali zadanie. Klementyna i Grzegorz pokazywali im zdjęcia, oni musieli decydować: ładne, brzydkie. Architekci poznali w ten sposób gust swoich klientów i zabrali się do pracy. Zadanie mieli ułatwione, bo Marzena, osoba zdecydowana, dobrze wiedziała, czego chce. Czyli: – Wszystko na jednym poziomie – bo tak jest wygodniej. Tylko córki mieszkają na pół-piętrze. Mają dużą wspólną przestrzeń z rozsuwanymi drzwiami – w razie potrzeby i gorszego humoru łatwo pokoje rozdzielić. Jest też osobne wejście – dziewczyny mogą prowadzić życie towarzyskie, nie narażając się na zniecierpliwione spojrzenia rodziców.

Marzena od razu przy drzwiach chciała mieć podręczną garderobę. Znikają w niej buty, płaszcze, parasole i nikt nie zrzędzi, że od wejścia bałagan.

Kolejne życzenie: miejsce do podejmowania gości „oficjalnych”, takich, których nie chce się wprowadzać do domu. Przy salonie powstało więc coś w rodzaju foyer. Na koniec rzecz najważniejsza dla ducha: niemal z każdego pomieszczenia w domu można zejść do ogrodu. – Nie chcieliśmy, żeby był urządzony „pod linijkę”. Wymarzyłam sobie łąkę. I pan, który mi pomagał przy sadzeniu zieleni, tę łąkę posiał. Jak ją zobaczyłam, oniemiałam. Trawa po pas, kępy kwiatów, koniczyny… Trzeba było tylko trochę skosić i jest idealnie. Gdzieniegdzie mamy rozsypane żonkile i tulipany, jest część owocowa i mały ogródek ziołowy. Warzywnika nie robiłam, ale posadziłam kalarepkę, rzodkiewki. Mogę sobie wyjść z gabinetu i skubiąc porzeczki, zaplanować spotkania czy pomyśleć nad artykułem.

A żeby już w ogóle z domu nie chciało się wyjeżdżać, Marzena i Tomek chcą zbudować saunę w ogrodzie. Z łazienki w zaspę śniegu, a z niej do parowej łaźni. – Śmieję się, że na emeryturze otworzę tu agroturystykę dla zdesperowanych menedżerów. Będę im robić jajecznicę z jajek od sąsiadki ze szczypiorkiem z mojego ogródka. Jest gdzie spacerować, jeździć na rowerach. Po dwóch tygodniach powrót do formy gwarantowany.

Tekst: Joanna Derda
Zdjęcia i stylizacja: Joanna Siedlar
Architekci: Klementyna i Grzegorz Kłopoccy, Metafora architekci

reklama