Carlo Bartoli uwielbia krzesła

Design

Dopiero co się ożeniłem. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, a tu trzeba było urządzić mieszkanie. W dziesięć minut, przy kolacji, zaprojektowałem pierwszy regał.

Carlo Bartoli wspomina, jak żona wierciła mu dziurę w brzuchu, bo nie mogła znieść widoku książek złożonych pod ścianą. A że nie stać ich było na bibliotekę, wziął papier, ołówek i naszkicował regał. Prosty, biały, tylko półki bez pleców. Potem spodobał się firmie Arflex, która kupiła od Bartoliego patent i nazwała go niewdzięcznie – B/146. Regał zrobił furorę, posypały się kolejne zlecenia. Poproszono go o zaprojektowanie fotela.

Nad Gaią przesiedział kilka miesięcy. Jej lśniąca powierzchnia przypominała karoserię samochodów. Jako jeden z pierwszych zrobił mebel z rewolucyjnej jak na tamte czasy żywicy poliestrowej. Przygotował model z gipsu i do dziś pamięta, jakie towarzyszyły mu przy tym emocje. Fotele miały bajeczne kolory. Dziś Gaię możemy zobaczyć w nowojorskiej MoM-ie. Zaraz potem Carla opętały krzesła.

– Vico Magistretti powiedział kiedyś, że projektowanie krzeseł to choroba. Każdy chce zrobić najlepsze siedzisko na świecie. Ja też – śmieje się Bartoli. Jego ulubione powstało tuż po Gai. Miało numer 4875 i było z plastiku. Zaprojektował je dla Kartella. Potem przyszła kolej na inne: metalowe Breeze (stoi w Muzeum Vitry), Storm ze stali szlachetnej, a niedawno Uno nagrodzone Compasso d'Oro (to Oscar w dziedzinie wzornictwa). Ale Bartoli wciąż szuka ideału. – Dizajn to dla mnie połączenie „potrzeby i fantazji” – tłumaczy. – Cała zabawa polega na tym, żeby forma nie przesłaniała funkcji.

Mieszka w odrestaurowanej XIX-wiecznej posiadłości pod Mediolanem, w miasteczku Monza słynącym z wyścigów Formuły 1. – Mam kilka własnych mebli i foteli zaprojektowanych przez mojego kolegę Alvara Aalto. No i dorobiłem się nareszcie porządnej biblioteki – żartuje. Założył firmę Bartoli Design, którą prowadzi z żoną i dziećmi. I bawi wnuki. Uczy je, jak zmajstrować zabawkę.

– W dzieciństwie uwielbiałem bawić się samochodzikiem, który zrobiłem z pudełka po butach – wspomina. – Ale prawdziwego samochodu nigdy nie odważyłem się zaprojektować.


Tekst: Monika Utnik-Strugała
Fotografie: Bartoli Design, Fiam, Kristalia, Segis

reklama