Projekty ze znakiem first class

Design

Czy można przenieść Amerykę do Europy? Ta sztuka udała się Kelly Hoppen, kiedy zaczęła urządzać domy.

Już wielu próbowało nazwać jej styl – dla jednych jest eklektyczny, inni twierdzą, że to spotkanie Wschodu z Zachodem. Chyba coś w tym jest, bo sama Hoppen podkreśla często, że od zawsze marzył jej się kolaż Starego Kontynentu z nowoczesną Ameryką.

Nostalgia za Europą wzięła się pewnie stąd, że projektantka większą część życia spędziła z dala od niej. Dorastała w RPA, potem przeniosła się z rodzicami do Chelsea. Kolejnym przystankiem były Stany Zjednoczone, aż w końcu w 2002 roku otworzyła salon w Londynie (pozostałe znajdują się w Nowym Jorku, San Francisco i Chicago) i tu już została.

Z każdego z tych miejsc wyniosła coś dla siebie: z Wysp fascynację przedmiotami vintage, z Ameryki (a dokładnie z nowojorskiego modernizmu) – umiarkowanie i oszczędność i w końcu z RPA miłość do światła i przestrzeni. Nawet młodzieńczy hipisowski bunt miał wpływ na jej styl.

Po śmierci ojca, a miała wtedy 16 lat, wyjechała do Afryki z grupą muzykujących hipisów odszukać miejsca z dzieciństwa. Włóczyli się po Cape Town, grali na ulicach, bratali z miejscowymi. Kiedyś zatrzymała ich nawet policja pod zarzutem łamania prawa apartheidu – w więzieniu spędziła całą noc. Z wakacyjnej włóczęgi zapamiętała m.in. kolory ziemi. Dziś to jej ulubione barwy.

Wprost przepada za sypialniami w odcieniach kremu i cappuccino. Tylko od czasu do czasu ociepla je jakimś odważniejszym kolorem. A to postawi w holu dwa nieduże czerwone pufy, a to przykryje łóżko narzutą z pomarańczowym pasem. To znów zaprojektuje fioletową albo błękitną kanapę. – Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale ostatnio lubię robić takie barwne kleksy – przyznaje. Może to dlatego, że ma kolorowe życie?

Kelly obraca się w światowym towarzystwie: jej pasierbica to aktorka Sienna Miller, a do przyjaciół zalicza małżeństwo Beckhamów. Projektuje hotele, pola golfowe, restauracje. Spokojny, wyważony styl Hoppen doceniły linie British Airways. Poprosiły, żeby urządziła luksusowe, indywidualne kabiny w klasie First. Używając skóry, kaszmiru i drewna orzechowego, stworzyła wnętrza niczym w rolls-roysie.

Pracować zaczęła jako siedemnastolatka. Od dzieciństwa towarzyszyła mamie, agentce nieruchomości, podczas oprowadzania klientów po apartamentach. Jednym z jej pierwszych projektów była kawalerka urządzona dla aktora Martina Shawa. W 1996 roku zdobyła Oscara w świecie designu – wyróżnienie Andrew Martin Interior Designer of the Year.

Projektuje nie tylko meble, również tkaniny, dywany z nowozelandzkiej wełny, świeczniki, baterie łazienkowe dla firmy Waterfront i porcelanę dla Wedgwood. Niedawno wydała książkę. Żartuje, że to nie ona ją napisała. – Jestem dyslektyczką. Ale wszystkie zawarte w niej myśli są moje. Teraz chcą nawet, żebym napisała autobiografię – śmieje się Kelly.


Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: Alexandra Public Relations

reklama