Jego projekty wnętrz, wzory tapet, tkanin i dywanów nie mają sobie równych. Dlatego przepadają za nim gwiazdy fabryki snów. A on się śmieje, że cała jego kariera polega na byciu chłopakiem z Londynu w Hollywood.
Dla Eltona Johna i jego rodziny urządził dom w stylu „Boogie Nights” – szalonych lat 70. Dla szefowej marki Jimmy Choo wymyślił meble z metalowymi okuciami w kształcie zamków od damskich torebek.
Raz w miesiącu Martyn Bullard przyjeżdża do rodzinnego Londynu, żeby zrobić zakupy dla swoich klientów z pierwszych stron gazet i powęszyć w trendach. Bo ciągle uważa, że to jest stolica dekorowania wnętrz. Wpada do Liberty czy na pchli targ do Portobello i wraca do Los Angeles.
Skazany na sukces
Do Stanów Bullard wyrzyjechał jako 21-latek. Chciał zostać aktorem. Ale został rozchwytywanym dizajnerem. Jak to się stało? Jeden z producentów filmowych wpadł do niego i zachwycił się kolonialnym stylem jego apartamentu. Chciał mieć tak samo urządzone biuro. Parę miesięcy później projekt Bullarda pojawił się na sześciu okładkach gazet na całym świecie!! Był skazany na sukces.
{google_adsense}
Dziś Martyn razem ze swoim partnerem Michaelem Greenem zajmują willę, której rezydentami byli m.in. Rudolf Valentino i William Faulkner. Mieszkają stylowo i w ściśle określonych tonacjach kolorystycznych.
Brytyjski do szpiku kości
– Pozwoliłem Michaelowi wprowadzić się tylko ze szczoteczką do zębów – śmieje się projektant. – A że była żółta, to musiałem mu ją natychmiast wymienić na czarną, bo nie pasowała nam do łazienki.
Mieszkają w willi z lat 20. w stylu śródziemnomorskim, ale nuta imperialnego przepychu, chociażby w tekstyliach, obecna jest w niemal każdym jego projekcie. To ta brytyjskość, którą artysta pielęgnuje w sobie także na co dzień – do drzwi często pukają posłańcy z zakupami od Marks & Spencer, a na śniadania, ku zgrozie gości, Martyn obowiązkowo je tosty z duszoną fasolą.
tekst: Beata Majchrowska
fot.: APR/Martyn Lawrence Bullard Images
www.martynlawrencebullard.com