Wydawać by się mogło, że zwyczaj znakowania książek pojawił się wraz z wynalezieniem druku. Historia jest jednak bardziej skomplikowana.

Oto archeolodzy odnaleźli w Egipcie zbiór cegiełek pokrytych pismem babilońsko-asyryjskim. Była to korespondencja faraona Amenhotepa IV, męża Nefretete. Wśród listów – papirusowa „Księga o sykomorze i oliwce” z błękitną fajansową tabliczką opatrzoną hieroglifami. Te informowały, że właścicielem zwoju jest faraon. Znalezisko badacze uznają za praekslibris, jeden z pierwszych znaków identyfikujących właściciela dzieła literackiego.

Jeszcze przed Gutenbergiem możni „personalizowali” należące do nich manuskrypty. Na rogu marginesu pierwszej strony malowano herb. Był to protoekslibris. Najstarszy polski taki znak znajdziemy na kartach Biblii Jarosława ze Skotnik, arcybiskupa gnieźnieńskiego. Jego herb, Bogoria, ozdobił dzieło w 1373 roku. Swój herb – Wieniawę – umieścił w księdze „Puteolanus” także Jan Długosz.

Sposób znakowania manuskryptów wkrótce uproszczono. Zamiast malować herb, wytłaczano go na skórzanej oprawie. Król Zygmunt August miał aż siedem różnych znaków zwanych superekslibrisami. Bibliofile uznają, że pierwszym właścicielem takowego w naszym kraju był Mikołaj Belina (z 1466 roku).

Pocałunek jeża

Ojczyzną współczesnego ekslibrisu, tak jak i drukarstwa, są Niemcy. Badacze spierają się o daty i okoliczności jego powstania. Pewne jest, że niejaki Hildebrand Brandenburg wstępując do zakonu kartuzów w Buxheim, podarował mu swoją bibliotekę. Jedna z ksiąg opatrzona jest znakiem-drzeworytem anioła z tarczą w ręku. Na niej widać czarnego woła z kołem w nosie – herb Brandenburgów. Wedle specjalistów ekslibris (dosłownie: z księgozbioru) powstał w 1470 roku.

Z tego samego czasu pochodzi ciekawszy zabytek: znak Johannesa Knabensberga, kapelana o przydomku Jan Jeż. Jego ekslibris to jeż z kwiatkiem w pyszczku na łące. Do tego napis: „Niech cię jeż pocałuje” („Hans Igler das dich ein Igel Kuess”). Tu docieramy do istotnej roli ekslibrisu. Wskazuje on nie tylko właściciela książki, ale również ostrzega przed kradzieżą! Niemiecka inskrypcja jest zawoalowaną groźbą wobec złodzieja.

Wiele polskich XIX-wiecznych ekslibrisów to zaklęcia na niszczycieli woluminów. „Kto książki smaruje lub skazy w nich czyni, ten ryj zamiast gęby niech ma na kształt świni” – głosiło jedno z nich. Zdarzały się i obsceniczne: „Ta xiąska iest wielmoźnego iegomościa pana Izbyńskiego kto ią ukradnie do huwenka wpadnie”.

Gigantomania

Pierwsze ekslibrisy zamawiała szlachta; przedstawiały zwykle herby. Takie tworzyli krakowscy drukarze – Jan Haller i Hieronim Wietor. Najstarszy to rycina z 1516 roku: herbowy kartusz z Ciołkiem w renesansowej arkadzie, znak Macieja Drzewieckiego, prymasa Polski.

Z czasem zmieniła się i grafika, i sposób jej wytwarzania. Drzeworyt zastąpiono miedziorytem, a znaki własności stały się bardziej wybujałe. Pojawiły się dekoracje alegoryczne, monogramy i symbole. Zbieranie książek i tworzenie bibliotek zaczęło być modne. W Anglii księgozbiór gromadził Karol I, we Francji kardynałowie Richelieu i Mazarin. Rósł popyt na ekslibrisy. Niektórzy wpadali wręcz w gigantomanię, zamawiając ogromne grafiki, które z trudem mieściły się w księgach. Hrabia Maximilian Louis Briener z Lombardii był właścicielem ekslibrisu wysokości 35 centymetrów.

Znaki w książkach podkreślały rozliczne zalety właściciela. Tomasz Czapski, starosta knyszyński, kazał sportretować się w mundurze i kirysie z książką w dłoni na tle biblioteki. Postać emanuje godnością i kulturą, choć Czapski był okrutnikiem, który wrogów lubił spuszczać z góry w beczce nabitej gwoździami. Portret w kirysie zdobił przód ksiąg, tył zaś zajmowała grafika z herbem magnata. To jeden z rzadkich przykładów tzw. ekslibrisów podwójnych. Wraz ze spadkiem cen książek ekslibrisy przestały być elitarnym znakiem. Za tworzenie grafik zabierali się amatorzy.

Szlachetna sztuka

W 1905 roku Miriam Przesmycki notował na łamach „Chimery”, że „chcemy zwrócić uwagę na odrodzenie artystycznego exlibrisu polskiego, które może zdołają uwstrętnić ludziom ohydne znieprawiające książkę fiołkowe odbicia stempli kauczukowych”. Szlachetna sztuka ekslibrisu faktycznie przeżywała rozkwit w początkach XX wieku.

Secesyjna estetyka idealnie sprawdzała się w małej formie graficznej. Książkowe znaki tworzyli Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer i Edward Okuń. We Lwowie projektował je wytrawny dowcipniś i karykaturzysta Kazimierz Sichulski. Ekslibrisy robił wybitny drzeworytnik Władysław Skoczylas, brat filozofa Tadeusza Kotarbińskiego, Mieczysław, i Józef Tom (autor herbu Otwocka).

Jeden z kolekcjonerów ekslibrisów wspominał, że gdy w latach 50. ubiegłego wieku zaczynał swoją przygodę, napisał listy do wielu osobistości z prośbą o przesłanie ekslibrisu. Okazało się, że spora część z nich nie znakuje swych książek. Tadeusz Kotarbiński odpowiedział, że on już biblioteki nie ma, bo spłonęła w powstaniu, a nie odczuwa potrzeby gromadzenia nowej.

W PRL-u, choć książki wydawano głównie na tanim papierze, ekslibrisy przetrwały. Robili je wybitni artyści: zamknięty w sanatorium Józef Gielniak, a także jego przyjaciel Jerzy Panek. Autorem ekslibrisów był wybitny grafik wrocławski Eugeniusz Get Stankiewicz. Równie słynne są prace Stasysa Eidrigeviciusa.

Przed zbieraczem ekslibrisów otwiera się morze możliwości. Niektórzy koncentrują się na pracach wykonanych w danej technice graficznej lub w określonym czasie. Inni zbierają tematycznie: architektura, muzyka, erotyka, regiony Polski, a nawet… satanizm.

Na wyobraźnię zawsze działają ekslibrisy znanych ludzi. Znak Alberta Einsteina, wykonany przez ekspresjonistę Ericha Buettnera, przedstawia człowieka na szczycie góry, wkoło którego wirują gwiazdy. Ernest Hemingway znakował swe książki obrazkiem domku w lesie oraz sceną walki byków. Ekslibris Grety Garbo to jej profil. Książki Edgara Rice’a Burroughsa można było poznać po stworzonej przez niego postaci Tarzana, trzymającej w rękach planetę Mars.

Znak graficzny w książce to wyraz dumy jej posiadacza, wskazujący także na jego własny charakter i zainteresowania. To połączenie dwóch światów: słowa i obrazu. Ekslibrisy fascynują nie tylko bibliofilów – znów pojawiają się na kartach naszych książek. Miło mieć grafikę jedyną w swoim rodzaju, stworzoną tylko i wyłącznie z myślą o nas. No i o „księgołapach”, przed którymi ma strzec księgozbiór.


Tekst: Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: Katalog „Ekslibris polski czasu wojny i okupacji 1939-1945” ze zbiorów Mieczysława Bielenia/Warszawska Galeria Ekslibrisu, Małgorzata Seweryn, archiwum, katalogi domów aukcyjnych, East News, Forum

reklama