Tkaniny Anny Michniewicz

Kolekcje

Rozmowa z Anną Michniewicz – twórczynią tkanin artystycznych, malarką, współautorką scenografii i kostiumów do przedstawień teatralnych i operowych.

Stanisław Gieżyński: Czy wszechświat dąży do chaosu?
Anna Michniewicz: Szczerze mówiąc, nie wiem, bo nie zajmuję się filozofią, ale sztuką.

Pytam, bo co czytam o pani pracach, to padają słowa: destrukcja, zniszczenie… Bo w zniszczeniu jest piękno. Uszkodzona – świadomie czy nie – tkanina nabiera nowych wartości. Weźmy starą tapetę: czas zmienia jej fakturę, pojawiają się nowe laserunki. Ostatnio mówię mężowi, żeby nie wyrzucał ścierki, bo pięknie się przetarła. On na to: – Zwariowałaś! A mnie się to przyda.

W pracach pokazuje pani często lewą stronę tkanin.
To moja druga fascynacja: wszystko, co ukryte, sploty i splociki. Niezbyt ciekawy haft może na lewej stronie dawać nieoczekiwane efekty. Moją rolą jest je znaleźć i wydobyć.

Skąd bierze pani materiały?
Ze szmateksów i śmietników. Moje dziecko, jak było małe, to się mnie wstydziło i, kiedy mijaliśmy jakiś śmietnik, mówiło: – Nie patrz tam!
Znalazła pani jakieś skarby?
Mam kilka kilimów huculskich, nadgryzionych przez mole. Przyjaciółki dzwonią czasem: jest tu świetny kilim, tylko nie mogę do kontenera sięgnąć.

Dlaczego zajęła się pani tkaniną?
Trochę przez przypadek, bo skończyłam wydział malarstwa. Przyjaciółki przeniosły się na tkaninę, przyszły do mnie i oznajmiły: ciebie też zapisałyśmy. Zresztą zawsze interesowałam się kostiumami. Tkanina oddziałuje na wiele zmysłów, jest taka… zapraszająca.

Może to banalnie zabrzmi, ale daje pani tym skrawkom nowe życie.
Oczywiście! To jest twórczy recycling. Na przedostatniej wystawie pokazałam prace zrobione na starych tkaninach Ładu. Były nadgniłe, koty się na nich gnieździły. Albo ten kawałek – to jest angielska okleina do kadłubów łodzi.

...słucham?
Chyba do wzmacniania – nie jestem pewna. Jak zaczęły padać fabryki, to chodziłam i brałam różne rzeczy. Tu obok jest fragment taśmy do transportu węgla: jeden srebrny, drugi złoty. A jakie fajne worki w sklepie ogrodniczym można znaleźć!

Zaczynam myśleć, że wszystko, co mnie otacza, jest tkaniną...
No, prawie. Tkanina to coś, co ma splot. Nawet metalowa siatka jest w tym sensie tkaniną.

Zgodnie z pani sugestią teraz zapytam o plany na przyszłość.
Będę malowała na jedwabiu. Mam już zebrane materiały, a mój profesor z ASP, Wojciech Sadley, obiecał, że mnie nauczy!

Rozmawiał: Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: Galeria Nieformalna, www.nieformalna.pl, Marek Szymański
Kontakt do artystki: amichniewicz9@gmail.com

reklama