Tajemnicze kamienie, metalowe łyżki i ryby oraz odrobina magii – gdyby nie one, ludzie nigdy nie ruszyliby na podbój lądów i oceanów z kompasem w ręku.

Jak zwykle zaczęło się od legendy. Oto Pliniusz Starszy, powołując się na zapiski innego autora, przywołał postać pewnego pasterza, który pilnował stada na zboczu góry Ida na Krecie. Ilekroć wędrował po skalistych ścieżkach, do gwoździ w butach i okucia laski przyczepiały mu się kamienie. Legenda podaje jego imię – Magnes. Tak miało wyglądać odkrycie fenomenu magnetyzmu i niezwykłych właściwości minerału zwanego magnetytem, który, wedle podejrzeń Talesa z Miletu, mógł mieć duszę przyciągającą pokrewne mu kamienie, np. żelazo. Rozważania filozofów nie prowadziły jednak do żadnych konkretnych wniosków. 

Dopiero Chińczycy odkryli, jak wykorzystać dziwną skałę. Tym razem na początku była łyżka. Dużą chochlę z namagnesowanej skały kładli na kawałku kamienia lub brązowej płycie. Trzonek wskazywał wtedy południe, a miseczka północ. Dziś przyzwyczajeni jesteśmy do myśli, że kompasy i busole wskazują północ. Dla Chińczyków istotny był kierunek przeciwny – południe. Tradycyjnie bowiem cesarz zasiadał plecami do północy, twarzą zaś w kierunku południowym. 

Najprostsze „łyżkowe” kompasy pojawiły się mniej więcej dwa tysiące lat temu. Opisy urządzeń bardziej podobnych do tych współczesnych pochodzą już z następnego tysiąclecia. W jednej z ksiąg czytamy o „żelaznej rybie”, która – zawieszona w wodzie – wskazuje południe. Inny uczony relacjonował, jak „magicy pocierają czubek igły magnetytem, a ten potem wskazuje południe”. 

{google_adsense}

Wynalazek w końcu trafił i do Europy, prawdopodobnie dzięki Arabom, którzy przejęli kompas od Chińczyków. W II połowie XIII wieku francuski uczony Petrus Peregrinus de Maricourt opisał swoje eksperymenty z magnetyzmem oraz model kompasu z igłą wirującą nad powierzchnią z wyznaczonymi kierunkami geograficznymi. „Kompas – pisał – to instrument, który prowadzi do miast i wysp”.

Początkowo zaznaczano na nim tylko cztery strony świata, określając północ literą „T”, czyli skrótem od „Tramontana”, wywodzącego się z łaciny określenia północnego wiatru. Z czasem pojawiła się pełna róża wiatrów. Kompas opisany przez de Maricourta nazywamy był kompasem suchym, w przeciwieństwie do chińskiej rybki, której do działania potrzebne jest naczynie z wodą. Kompas suchy był łatwiejszy w obsłudze i transporcie. Trudno wskazać, kto go wynalazł. Przez wieki europejscy autorzy podtrzymywali legendę o niejakim Flaviu Gioi, marynarzu z Amalfi, który miał tego dokonać dokładnie w 1303 roku. 

Urządzenie rozpowszechnili znani z dalekich podróży marynarze portugalscy. Kto wie, czy nie podpatrzyli go u Arabów. Miało ono jednak wady. Przekonał się o tym żeglujący do Indii Krzysztof Kolumb, gdy kierując się wskazaniami magnetycznej igły, chciał trafić na kanaryjską wyspę El Hierro. Minął ją o 200 mil i, obawiając się paniki, nie poinformował o tym marynarzy.

Błąd we wskazaniu wynika z różnicy między „prawdziwą” północą geograficzną a tą wyznaczaną przez pole magnetyczne Ziemi. To ostatnie jest zmienne. Kompas działa inaczej na równiku, inaczej na biegunach. Różnice w magnetyzmie rozrysował dopiero na początku XVIII wieku Anglik Edmund Halley. Sto lat później trzeba było zaradzić innemu problemowi – statków nie budowano już z drewna, lecz ze stali, co również zakłócało działanie urządzenia. Od tej pory w morskich kompasach montuje się pręty z miękkiego żelaza, które nie wytwarzają pola magnetycznego. 

Kompas stał się powszechny i sprawdza się w wielu miejscach. Są urządzenia morskie (także busole z celownikiem do wyznaczania azymutu) i lotnicze, kieszonkowe i naręczne, wojskowe (np. wynalazek Polaka – busola Bezarda) i takie w zegarkach czy biżuterii. Czasem mają zastosowanie nieco egzotyczne. Arabskie wskazywały Mekkę, by można było się modlić. Żydowskie z kolei – Jerozolimę. 

Pól magnetycznych poszukuje się w geomancji, by wyznaczyć przepływ „dobrej energii”. Używają ich też astrologowie. A w XIX w. w Japonii ozdobne kompasy przyczepiane były do dewizki. 

Najsłynniejszy chyba filmowy kompas, należący do kapitana Jacka Sparrowa z „Piratów z Karaibów”, nigdy nie wskazał północy. – Co on pokazuje? – pytała pirata Elizabeth. – Wskazuje to, czego pragniesz najbardziej na świecie! – odpowiadał dumnie Jack.  

Staszek Gieżyński 
zdjęcia: 1stdibs.com, Bridgeman/Photopower, Rijksmuseum,
Royal Museums Greenwich, Wikimedia, Shutterstock