Malować chciał od dziecka i swoje marzenie spełnia najchętniej we wsi Krzyczew nad Bugiem. Na co dzień pracuje w Galerii Podlaskiej, gdzie poznaje wielu artystów. Każde takie spotkanie to, jak powiada Marek Jędrych, wielce inspirująca podróż na Marsa. 

Jesteś na wakacjach, gdzieś na pustyni w okolicach Alice Springs?

(śmiech) Faktycznie ludzie mówią, że moje malarstwo kojarzy im się z pracami Aborygenów czy może południowoamerykańskimi… Ale to nie moje inspiracje – od dziecka chciałem tworzyć coś własnego, robić tak, jak ja uważam. A wakacje spędzam w domu na wsi nad Bugiem, przy granicy z Białorusią. Tutaj szukam natchnienia i maluję. 

I co właściwie tworzysz?

Staram się wyrazić coś duchowego i poetyckiego. Obecnie robię cykl na temat dzikości. Ona kiedyś była bardziej prawdziwa. Teraz nie ma tylu ustronnych miejsc. Zainspirowała mnie świadomość zwierząt. Taki sum mieszka sobie w wielkim dole w Bugu, codziennie walczy o przetrwanie. Wyobrażam to sobie, buduję klimat i nastrój. Ale tak w ogóle to wolę muzykę od obrazu. Mój dziadek skończył konserwatorium, komponował utwory na organy – może to dlatego. Muzyka fruwa w przestworzach, jest bardziej abstrakcyjna. 

{google_adsense}

Słuchasz więc przy pracy…

Przy pracy nie słucham! Maluję w skupieniu, obrazki są precyzyjne i ważny jest dla mnie sam moment malowania, nie to, co powstaje. Uwielbiam muzykę barokową, szczególnie Bacha. Wieczorem siadam sobie na werandzie, jest zupełnie ciemno, gwiazdy piękne, aż niemal kicz. Słucham „Miserere mei, Deus” Allegriego i to wtedy pojawia się ten piękny moment.

Moje malowanie to rodzaj pamiętnika, próba uchwycenia takich krótkich chwil. Kiedyś pisałem wiersze, szukałem pewnej melancholii. Krótkie teksty na obrazach nawiązują do tego, co namalowałem, ale to element graficzny. Dopieszczam te litery.  

Czyli na pewno nie masz nic wspólnego z Aborygenami?

Mój kolega artysta Andrzej Dudek-Dürer twierdzi, że jest wcieleniem genialnego grafika. Jeśli w to wierzyć, to może i ja byłem kiedyś Aborygenem? Albo romantycznym poetą? (śmiech)


rozmawiał: Staszek Gieżyński 
zdjęcia: Galeria Touch of Art, archiwum prywatne artysty