Cel, pal, kolor!

Zaproszenia

Co: Niki de saint Phalle, do 2 lutego 2014 r.
Gdzie: Paryż, Grand Palais, 3 Avenue du Général Eisenhower


Niki de Saint Phalle nie zamierzała zostać artystką – malowanie zalecił jej lekarz jako terapię po przebytym załamaniu nerwowym. Jednak efekty kuracji przeszły najśmielsze oczekiwania. W ciągu kilku lat sfrustrowana pani domu i przebrzmiała modelka zmieniła się w artystkę światowego formatu. Od razu, przepraszam za wyrażenie, „wypaliła z grubej rury”, szyjąc z dwururki do własnych obrazów, które w odpowiedzi „krwawiły” kolorami. Trafiła w dziesiątkę. Od tamtego czasu, aż do swojej śmierci w 2002 roku, pracowała bez ustanku, odnosząc coraz większe sukcesy. Jej dorobek artystyczny jest ogromny i to dosłownie (wystarczy spojrzeć na rzeźbę „Ona-katedra”, która ma 25 metrów długości) – nawet gigantyczne przestrzenie paryskiego Grande Palais są w stanie pomieścić zaledwie jego część. Nie znaczy to, broń Boże, że retrospektywna wystawa Niki de Saint Phalle nie rzuci nas na kolana. Rzuci, a i owszem, proszę się nie obawiać. Jest na niej wszystko, co tylko dało się przetransportować, a co w twórczości Niki najlepsze. Słynne „Shooting paintings” z początku lat 60.; kolorowe „Nany” w wielu odmianach, mechaniczne asamblaże, collage, ogromne roboty, eksperymenty z filmem i architekturą krajobrazu… Gdzieś obok przetacza się szara, paryska jesień i zima; drzewa udają martwe, a przedwczesne wieczory przykrywają miasto burą kołdrą chmur. A tu proszę – eksplozja kolorów. Można się w niej skąpać  po uszy, wytarzać, zanurkować. Radosna afirmacja życia, o której krzyczą dzieła Saint Phalle, błyskawicznie wyegzorcyzmuje z nas jesienne smuteczki, rozgrzeje i rozbudzi. Nie ma na co czekać!


Tekst: Weronika Kowalkowska, Staszek Gieżyński
Zdjęcia: Materiały prasowe muzeów i galerii

reklama