Gdyby jego rodzice nie zbankrutowali, nie założyłby własnej manufaktury tkanin i świat nigdy nie usłyszałby o Pierre Frey’u.

Pochodził z bogatej francuskiej rodziny. Eleganckie rauty, dobra muzyka, dzieła sztuki – to był jego świat. Nie na długo, bo kiedy miał szesnaście lat, rodzice stracili całą fortunę, a Pierre musiał rzucić szkołę i pójść do pracy. Został asystentem antykwariusza, potem handlowcem w fabrykach mebli Burger i Lauer. Czternaście lat później zdecydował się otworzyć coś własnego – manufakturę tkanin. Był styczeń 1935 roku. Noworoczne postanowienie miało całkowicie odmienić jego życie. Ale zanim firma Frey’a na dobre rozwinęła skrzydła, wybuchła wojna.

Pierre pracował dniami i nocami, malował tkaniny i tapety. Był perfekcjonistą, dbał o każdy detal. Sam rozwoził zamówienia, na rowerze, w deszcz i śnieg. Ciężka praca szybko przyniosła efekty. Po wojnie miał już stałych klientów, jego tkaninami interesowali się dekoratorzy wnętrz, artyści i znawcy sztuki. Ręcznie malowane płótna miały zarówno szyk XVIII-wiecznej Francji, jak i egzotykę oraz fantazję mitologicznych podań.

Od tamtego czasu kolekcja Pierre Frey’a bardzo się wzbogaciła. Obok tradycyjnych wyszukanych wzorów na tkaninach pojawiły się m.in. rysunki postaci z bajek La Fontaine’a, słodyczy, paryskich zabytków. – Każda inspiracja jest dobra, jeśli tylko pozostajemy wierni jednej zasadzie: elegancji – przekonuje syn założyciela, Patrick. A tej tkaninom Frey’a z pewnością nie brakuje. Firma należy do stowarzyszenia Comité Colbert, które zrzesza prestiżowe marki i dba o najwyższej klasy rzemiosło.

Sztandarowym produktem Pierre Frey’a są repliki dawnych tkanin – wełny, kaszmiry i żakardy ozdobione klasycznymi motywami w tysiącach kolorów. Petit Parc przedstawia kosz kwiatów opleciony zielonymi liśćmi, a przebogata tkanina Bolchoi w geometryczne wzory kapie złotem i purpurą. Dzięki takim dekoracjom możemy poczuć się jak w najprawdziwszym zamku nad Loarą.

Firma robi też bardzo charakterystyczne tapety – współczesne wersje słynnych XVIII-wiecznych francuskich materiałów z miasta Jouy (różne scenki rodzajowe). Zakochane pasterki, eleganckich dżentelmenów we frakach i damy z parasolkami zastąpiły współczesne postacie, na przykład młodzi ludzie z Honkongu. Rysunek jednak pozostał podobny – monochromatyczny, różowy lub w kolorze oberżyny. Firma podtrzymuje chlubne tradycje, ale i prężnie się rozwija.

W 1991 roku dołączyła do niej m.in. uznana marka Braquenié (jej bawełny i ręcznie tkane dywany zdobiły królewskie apartamenty w Luwrze, papieskie komnaty w Watykanie i dom Wiktora Hugo). Od 1976 roku rodzinny interes prowadzi Patrick. Jego ojciec zmarł w 1994 roku. Teraz do pracy w firmie przygotowuje się już trzecie pokolenie Freyów. Dorobek dziadka, który stworzył rodzinne imperium od zera, zobowiązuje. Wstyd byłoby zaprzepaścić z takim trudem odzyskane dziedzictwo.


Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: Pierre Frey, Fadini Borghi

reklama