Wszędzie można mieszkać, nawet w starym młynie. Ale w takie miejsca trzeba umieć tchnąć nowe życie. Właściciele tego domu zrobili to po mistrzowsku. I dziś mają młyn niczym piękny pałac.

Stylowe metamorfozy

To wnętrze zaciekawi z pewnością tych, których fascynuje, jak stare chałupy, stodoły czy piwnice stają się pięknymi, stylowymi wnętrzami. By tchnąć nowe życie w takie miesjca, trzeba bez wątpienia pomysłu. Ten młyn z 1902 roku przeszedł totalną metamorfozę, choć oprócz pałacowych klimatów właściciele zachowali w nim rustykalną sielskość. Wspaniale łączą się tu drewno, kamień i kryształy. Antyki nie kłócą się ze współczesnym dizajnem. Biel nadaje elegancji, a piaskowe odcienie surowych ścian przypominają o historii tego miejsca. Jest stylowo, ale naturalnie.

Właścicielami domu są Anita i Carlo, którzy na co dzień urządzają domy innym i sprzedają antyki. Dobrze wiedzieli, jak chcą mieszkać i komu proponować podobne klimaty. Młyn stoi w Ramsel w belgijskiej Antwerpii. Po metamorfozie stał się nie tylko domem, ale i showroomem, do którego co niedziela zaglądają klienci. Oprócz stylowych mebli zawsze mogą liczyć na filiżankę kawy i dowowe ciasteczka, które piecze Anita. 

Jak stary młyn stał się pałacem

Anita: Jeszcze niedawno rozmawialibyśmy w restauracji. Carlo prowadził ją przez 20 lat, a ja mu pomagałam. Knajpkę urządzaliśmy sami, bo mamy nieumiarkowaną słabość do antyków, kolekcjonujemy je od lat. W końcu pomyśleliśmy, że najwyższy czas, żeby pasja stała się zawodem. Najpierw sprzedawaliśmy meble na Vossenplein, jednym z najsłynniejszych pchlich targów w Brukseli, potem na przeróżnych innych targach, wreszcie zaczęliśmy urządzać domy znajomym i tak powoli biznes się rozkręcił.

Młyn, w którym dziś mieszkamy, wynajmowaliśmy najpierw na magazyn. Gdy wreszcie udało się go kupić, urządziliśmy tu dom i showroom. Klientów zapraszamy w niedzielę do kuchni i salonu – prawie wszystko jest na sprzedaż, mogą zamówić nawet identyczne podłogi.

Showroom z antykami

Cieszą mnie te odwiedziny, bo lubię wiedzieć, do kogo trafiają wyszukane przez nas rzeczy. Kiedy sprzedawaliśmy na targach, zdarzało się, że przychodzili przypadkowi ludzie, a wtedy serce mi pękało. Pamiętam, jak pewien pan kupił piękny antyczny stół z marmurowym blatem, po czym oznajmił, że przetnie go na pół i zrobi dwie szafki. Prawie się popłakałam. Carlo nadal gotuje, ale już w domu, a ja co niedziela piekę ciasteczka dla gości. I tak to u nas wygląda.

Tekst: Anne Davis/pure public.dk
Tłumaczenie: Katarzyna Sadłowska
Zdjęcia: Bieke Claessens/pure public.dk

reklama