Najlepszy styl – skandynawski. Kierunek – Szwecja. Ulubione kolory? Po prostu kolory. Dużo kolorów! Z tej mieszanki powstały mieszkanie, blog i sklep – sposób na życie Agnieszki i jej rodziny.

Styl skandynawski ze Szwecji

Podróże kształcą, a czasem zmieniają życie. Na studiach Agnieszka wyjechała na rok do Szwecji. Po powrocie nic już nie było takie samo. Napatrzyła się na piękne rzeczy i ciekawe wnętrza. Nawet te skromne były dopieszczone. No i zakochała się w IKEA, o której nikt jeszcze w Polsce wtedy nie słyszał.

– Szefowa traktowała mnie jak młodszą siostrę, woziła po galeriach i muzeach. Uczyła. Otwierała oczy na świat – opowiada. Z podróży Aga przytachała ogromny plecak zagranicznych gazet wnętrzarskich i zaczęła zmieniać wszystko wokół. Pozbyła się kuchennych szafek, zastępując je długą półką na naczynia, wymieniła talerze na pasiaste z małej łódzkiej galerii.

Po Szwecji wyjechała do Japonii, z której przywiozła fascynację Orientem i czerwienią. – Dziś nie przepadam za tym kolorem. Ale wtedy wymalowałam na czerwono całą sypialnię. W holu pojawiła się zieleń khaki, w kuchni odcień bananowy – opowiada. – Eksperymentu już bym nie powtórzyła, powinno się tego zabronić.

Gdy wreszcie nasyciła się kolorami, nadeszła faza biała. I czas Saskiej Kępy. Od początku wiedziała, że będzie minimalistycznie. Wyburzyli ściany, zerwali stary parkiet, położyli deski i pomalowali na biało. – Biała podłoga była czymś zaskakującym, niezwykłym w tym czasie – wspomina. Nikt się jeszcze wtedy nie zachwycał stylem skandynawskim. Ale – choć nawet córka dostała „białe” imię, Bianka – spodobało jej się coś jeszcze. – Lubię wnętrza minimalistyczne, monochromatyczne, jednak kiedy widzę kolor, zaczynam żyć. Kolor pojawił się więc w dodatkach. Miał duże pole do popisu, bo Aga wyznaje zasadę: wszystko na wierzchu. To dodatkowa dekoracja. Nie lubi natłoku mebli. Łączy rzeczy stare z nowymi – wysłużoną komodę z IKEA pomalowała i zestawiła z półką na talerze z Bloomingville. – Wszyscy myśleli, że to kredens – opowiada.

Sklep z pięknymi rzeczami w stylu skandynawskim

A potem powstał blog. – Wymyślił go mój mąż. Powiedział: niech się to całe piękno nie marnuje. Siedziała w domu, wychowując kolejną córkę, Polę, przeglądając setki wysmakowanych zdjęć i zastanawiając się, dlaczego u nas nie jest tak samo. Przecież nie trzeba dużych pieniędzy, żeby było ładnie. Wystarczy wpaść na pomysł albo… chociaż podpatrzyć. Blog byłby pewnie prywatnym pamiętnikiem estetycznych podróży, gdyby nie… ceramika Rice. – Zobaczyłam ją na jakimś blogu i zwariowałam. Dotarłam do producenta i bajecznie kolorowe naczynia sprowadziłam do Polski.

Tak powstał sklep. Z zapartym tchem otwieraliśmy pudła, wrzucaliśmy zdjęcia na stronę. Bałam się tylko, że nikt tej ceramiki nie kupi. Jacek pocieszał: „Najwyżej będziesz miała zapas naczyń na całe życie”. Tymczasem przyszło pierwsze zamówienie. I zaraz drugie. Byli szczęśliwi. Potem znalazła House Doctor i kolejne kultowe na Zachodzie marki.

To romantyczne, kiedy można powiedzieć, że w życiu działa się z potrzeby piękna. – Chciałam uchwycić to piękno i zachować dla siebie i dla innych.

Tekst: Michalina Kaczmarkiewicz
Stylizacja: Jolanta Musiałowicz
Zdjęcia: Aleksander Rutkowski
Kontakt do właścicielki: www.zpotrzebypiekna.pl

reklama