Kto nic nie ryzykuje, ten nic nie ma – tak można by w skrócie streścić historię tego domu. – To moja wielka wiejska przygoda – śmieje się projektantka Zofia Wadsworth. 
reklama

Jestem szczęśliwym człowiekiem – mówi Zosia. – Nikomu nie muszę zazdrościć domu, bo mam dokładnie taki, o jakim marzyłam całe życie. Ale nie wiem, jak by się to wszystko skończyło, gdybym nie była projektantką wnętrz – dodaje – bo decyzja o naszej przeprowadzce przypominała skok na główkę do basenu bez wody.

Dom w stylu rustykalnym 

Mieli na oku bardzo zgrabną willę, więc sprzedali stary dom. Czas pokazał, że postąpili nieroztropnie, bo jej właściciele rozmyślili się i postanowili, że jednak posiadłości nie sprzedadzą. Zosia z mężem oraz trzema synami zostali na lodzie. – Małżeństwo chyba by nie przetrwało tej próby, gdyby nie nasze angielskie poczucie humoru. Dzieci uznały, że mają kompletnie stukniętych rodziców – mówią. Zaczęli gorączkowo szukać nowego domu, ale dopiero po roku wypatrzyli na aukcji działkę w Kent. Ponad pięć hektarów na granicy starego lasu, bez sąsiadów, za to z wielkim, kilkusetletnim dębem pośrodku i widokiem na pola i łąki. Po prostu ideał. Z jedną tylko wadą.

– Była tak droga, że przez 10 lat musielibyśmy jeść wyłącznie chleb z fasolą – żartuje Zosia. – Potem rozpoczęliśmy walkę z ratuszem o zgodę na postawienie domu w miejsce starej chaty, którą zdążył rozebrać poprzedni właściciel. Mnóstwo papierkowej roboty, projektów. W porównaniu z biurokratycznymi potyczkami sama budowa trwała dość krótko. Gdy wreszcie po dwóch latach tułania się z chłopcami po trzech różnych domach znaleźliśmy się u siebie, nie mogłam z wrażenia spać przez kilka dni.

Ciut Skandynawii, ciut Aglii we wnętrzach

Budynek ma fasadę z białego drewna, cegły i dachówki z odzysku, co nadaje mu niepowtarzalny styl domów typowych dla hrabstwa Kent w południowo-wschodniej części wyspy. Dwupiętrowy, otwarty, na planie litery L, z charakterystycznie ściętym dachem. Tam, gdzie wcześniej znajdowały się stajnie – bo dawniej była tu stadnina i ośrodek jazdy konnej - teraz jest kuchnia, jadalnia i salon, jedna wielka przestrzeń. Do tego otwarte pierwsze piętro na wzór starej stodoły.

Urok tego miejsca podkreśla kuchnia w stylu country, z której wychodzi się prosto na drewniany taras i dalej do ogrodu. Zofia wybrała meble w jasnych kolorach, dębowe, proste, w skandynawskim stylu. Dzięki nim wydaje się, że jest tu jeszcze więcej światła. - Moja matka pochodzi ze Szwecji, podobają mi się nordyckie klimaty – mówi.  Proste meble w naturalnych kolorach jeszcze bardziej podkreślają piękno drewnianego sufitu. Postanowili też, że na wzór Skandynawów nie będą zasłaniać okien na parterze. - W końcu jak się ma taki ogród dokoła, warto na niego patrzeć cały rok, a nie wieszać firanki i zamykać się na tyle piękna – mówi Zosia.

Opracowanie: Joanna Halena
Zdjęcia: Santiago Moreno/RBA IMAGES
Stylizacja: Dafne Vijandre/RBA IMAGES