Czy można zjeść ciastko i mieć ciastko? Okazuje się, że tak. Potrzeba tylko zdolnego architekta, który chałupę z kamienia ożeni z loftem.

Jak urządzić dom w przytulnym stylu nowoczesnym?

Od kuchni...

Nic tak nie przełamuje lodów, jak dobra kuchnia. Na stole pachną zielone szparagi z grilla i sałatki: pierwsza z łososiem, fetą, pomidorami i balsamiczno-miodowym dressingiem, druga z kurczakiem i pestkami dyni pod dressingiem jogurtowym. Tajemnica obu tkwi w genialnej grillowanej cukinii.

Jem je ze smakiem pod czujnym okiem Beaty i Grzegorza Zielińskich, właścicieli restauracji Solo Pizza. Bardziej znanej właśnie z owych sałatek niż z pizzy. – W tym roku mija osiemnaście lat, odkąd otworzyłam pierwszą pizzerię w Łodzi – wspomina Beata. – Teraz jest ich w całym kraju trzynaście. Wszystko przez niego – pokazuje na męża. – Ten restaurator od trzydziestu jeden lat zaraża mnie pasją do kuchni – dodaje. – Po ojcu przejęliśmy z bratem restaurację Dworek – włącza się Grzegorz. – Potem było wiele innych.

Ostatnia, ta najważniejsza, to slowfoodowa Piotrkowska 97, dwupiętrowa, z ogródkami na tarasach. Projektował ją Marek Janiak, współtwórca słynnej Łodzi Kaliskiej, naczelny architekt miasta. On też maczał palce w niezwykłym domu, w którym mieszkają państwo Zielińscy. Ale po kolei.

W poszukiwaniu strzechy

Kilkanaście lat temu Grzegorz z Beatą szukali dla siebie nowego miejsca. Mieszkali już w dworku, teraz myśleli o najprawdziwszym zamku lub młynie. Stanęło jednak zupełnie na czymś innym.

Któregoś dnia, nad rzeką Mrogą, znaleźli urzekające gospodarstwo ze starym domem. Niestety, był mocno zniszczony. – Jeździliśmy po wsiach i pytaliśmy, czy ktoś nie rozebrał właśnie stodoły i nie chciałby sprzedać jej elementów – wspomina Beata. Z dawnych zabudowań i z tego, co zgromadzili po okolicy, w miejscu starej chaty postawili jej replikę. Przykryli strzechą, dorzucili werandę i kominek. Było cudownie, ale już pierwszej zimy dały się we znaki mrozy. Przebudowanie i ocieplenie nie wchodziło w grę, trzeba było wymyślić coś innego.

Grzegorz przeglądał właśnie jakieś francuskie czasopismo, gdy nagle doznał olśnienia: wybudują nowoczesny dom stylizowany na stodołę i połączą go ze starym budynkiem przeszklonym korytarzem.

Nowoczesny dom jak stodoła

Wtedy do prac włączył się wspomniany Marek Janiak i zaproponował, żeby nowy budynek podzielić industrialnym łącznikiem z betonu, stali i szkła. Konstrukcję dachu oparł na stalowych szynach – wygiętych półkoliście i zespawanych. – Rety! Ale była z tym heca! – wspomina Grzegorz. – Dowiedziałem się, że tylko w przedsiębiorstwie tramwajowym mogą dokonać takich cudów. Owszem, obiecali, że szyny wygną, ale już nie byli w stanie odpowiednio ich zespawać. W końcu w Bełchatowie znalazłem firmę, której udało się wywiązać z tego karkołomnego zadania. Wtedy jednak okazało się, że źle zrozumiałem instrukcje konstruktora i tak naprawdę szyny można było zespawać w mniej skomplikowany sposób. Za to teraz dach jest tak solidny, że można pod nim podwiesić przeszkloną antresolę i stalowe schodki.

Ogród dla golfistów

Do zaprojektowania pozostawał jeszcze tylko ogród. Gospodarze to zapaleni golfiści, więc marzył im się wielki angielski trawnik i staw. Ale na prywatne pole golfowe zabrakło miejsca. Rekompensują sobie to więc cotygodniowymi wyjazdami na zawody. – W najbliższy piątek wybieramy się na Mazury do Naterek, za tydzień do Wejherowa, a za dwa na Wzgórza Dylewskie. Potem do Grecji na międzynarodowy turniej seniorów. Grzegorz będzie reprezentował Polskę – wylicza Beata. W dodatku swoją pasją zarazili rodzinę, bo golf to taki sport, gdzie na greenie (poza zawodami) mogą się spotkać różne pokolenia. Potem w domu omawiają każde uderzenie. – Ale czy my pani nie zanudzamy? – śmieją się. – Niebezpiecznie jest pytać nas o golf, bo potrafimy o nim gadać godzinami.

Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Zdjęcia: Joanna Pawłowska

reklama