Taka cegła to skarb. Ma sto lat i wszystko do niej pasuje – złote ramy, lampy w kształcie diamentów, a nawet Caravaggio i nietoperz. 

Radek uwielbia historię i powieści fantasy. Fascynują go tak bardzo, że najchętniej zamieszkałby w murach średniowiecznego zamku. Na razie znalazł dla siebie niezwykłe miejsce.

Secesyjne budynki fabryki papieru Richarda Chutscha powstały na Przedmieściu Oławskim Wrocławia w 1889 roku. Jeszcze po II wojnie robiono w niej popularne zeszyty szkolne. Potem firma Real Estate Development RED urządziła tu mieszkania w loftowym stylu. Jedno z nich spodobało się Radkowi.

– Zachowano w nim ceglane ściany, stropy Kleina, a nawet łukowate nadproża. Uwielbiam, jak jest naprawdę wiekowo, bez podróbek i sztucznego postarzania – zachwyca się. Okiem znawcy dawnych technik budowlanych od razu ocenił, że cegła została ułożona w dwojaki sposób: kowadełkowy i krzyżowy wenecki – dziś już nikt tak nie buduje. Wynajął więc ekipę do odnowienia tych pięknych murów, ale długo nie wytrzymał w roli obserwatora. Zakasał rękawy i wziął się do wydłubywania spoin i wstawiania nowych fug, gruntowania i zabezpieczania cegieł przed wilgocią. – Rekonstrukcja całej ściany przy kanapie to moje dzieło – mówi z dumą.  

Powiesił na niej Caravaggia – reprodukcję (nadruk na płótnie w specjalnie dobranej drewnianej ramie) jednego ze swoich ulubionych obrazów – „Ekstazy św. Franciszka”.

– Artysta żył w trudnych czasach i miał burzliwe życie, dlatego interesują mnie jego obrazy. Pierwsze dwa obejrzałem w katedrze św. Jana Chrzciciela  w Valletcie na Malcie, gdzie Caravaggio został nadwornym malarzem joannitów, przyjęto go do grona zakonników, ale później trafił do więzienia za bójki i awantury. Potem jeździłem po świecie, żeby obejrzeć inne jego dzieła.

{google_adsense} 

Będąc w Stanach, dotarłem nawet do Wadsworth Atheneum w Hartford, gdzie wisi oryginał „Ekstazy św. Franciszka”. Święty wygląda na nim, jakby spał. Kiedy tylko siadam na kanapie pod obrazem, natychmiast ogarnia mnie błogość i zwyczajnie zasypiam. A ponieważ zdarza się to także innym osobom, zastanawiam się, czy to wpływ tej chwili zawieszenia pomiędzy życiem a śmiercią uchwyconej na obrazie, czy może są tu jakieś cieki wodne, prądy magnetyczne lub inne uspokajające siły, kto wie, czy nie związane z przeszłością tego miejsca.

Drzwi są naprawdę stare. Przesuwne, umieszczone na specjalnej stalowej prowadnicy. Radek oddzielił nimi sypialnię od salonu. Skonstruował je sam z 200-letnich sosnowych desek podłogowych, które zostały po rozbiórce jakiegoś dolnośląskiego pałacu.

Dorzucił też ciekawy industrialny element – oryginalne przedwojenne, ebonitowe włączniki z pokrętłami. – Pamiętam podobne z dzieciństwa, były w warsztacie mojego dziadka i zawsze mi się podobały, więc kiedy znalazłem takie przełączniki przypadkiem pośród ruin dawnego spichlerza, odkupiłem wszystkie i zainstalowałem u siebie – opowiada.

Idealnie pasują do nich czarne, grube kable, które zazwyczaj układa się pod ziemią. Na podobnych wiszą tutaj lampy pod sufitem. Uwagę zwracają też abażury w kształcie diamentów różnej wielkości wymyślone specjalnie do tego bardzo wysokiego wnętrza (loft ma cztery metry). Radek wpadł na pomysł, aby zespawać je ze stalowych prętów i pomalować na czarno.

W łazience wisi nietoperz. Miało być klimatycznie, więc Radek wpadł na taki wampiryczny pomysł. Pokusił się też o ciekawy eksperyment. Tak naprawdę wystarczyła połowa zdjęcia tego sympatycznego stworzenia i duże lustro, w którym się odbija, żeby efekt był niepowtarzalny.

A nietoperz, wbrew pozorom, nie symbolizuje tu ponurego hrabiego Drakuli rodem z Transylwanii. Radek woli skojarzenia nawiązujące do chińskiej mitologii, według której zwierzę to jest symbolem szczęścia i doskonale radzi sobie z odstraszaniem demonicznych mocy. Może to dzięki niemu tak dobrze mieszka się w starych murach Nowej Papierni.


tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz 
zdjęcia: Michał Skorupski