Dom Pauliny Kalinowskiej musiał być niezwykły. Jak miejsce, w którym kiełkują pomysły szalonych wycieczek po świecie.

Pomysł na dom: ciekawa architektura bez zaściankowości

Skok na bungee to mały pikuś! Ponaddźwiękowe loty MiG-iem w stratosferze, pływanie kajakami po Morzu Arktycznym w poszukiwaniu białych niedźwiedzi, biblijna wyprawa po Palestynie zwieńczona połowem ryb z łodzi na jeziorze Genezaret i szabasową kolacją według przepisów sprzed 2000 lat. Klienci jej Pracowni Przygód nie mogą narzekać na monotonię w podróży. Dziwne by było, gdyby tak pomysłowa podróżniczka mieszkała w klasycznym dworkopodobnym domku, jakich w Lipkowie pod Warszawą stoją setki.

Nowoczesny dom wyrastający z tradycji

Ta willa od początku budziła emocje. Rodzice Pauliny bali się, że będzie najbrzydsza, sąsiedzi plotkowali, że wygląda jak stodoła. Ale gdy tylko „wyszła” z ziemi, mnóstwo przejeżdżających obok ludzi zatrzymywało auta i cykało jej zdjęcia, dopytywało o projekt. Odważna architektura zrobiła wrażenie. – Niezupełnie o to chodziło – mówi Paulina Kalinowska. – Nie myślałam o domu ekstrawaganckim. Raczej ciekawym, wyrastającym z mazowieckiej tradycji, ale nowoczesnym, bez tych wszystkich polskich błędów i zaściankowości. Miał być jedyny, najpiękniejszy na świecie. – Wcześniej myślałam o stylu argentyńskim, bogatym, pełnym koloru. Jednak zabawa w naszą wieś bardzo mnie wciągnęła.

Zamist płotu niewidoczna siatka

Działka jest niewielka, tylko 1100 metrów kwadratowych, ale z każdej strony ma las lub łąkę. Dla tych widoków Paulina zrezygnowała z płotu. – Tylko wszystko by zasłaniał – mówi. – Mamy więc prawie niewidoczną siatkę zamiast sztachet.

Na pierwszy rzut oka tradycji tu nie widać. Owszem, gont i drewniane deski na ścianach, ale sam kształt domu jest bardzo nowoczesny. Gdy jednak spojrzymy uważniej, pomysły Pauliny mamy jak na dłoni.

Dwupiętrowy salon z sześciometrową biblioteką

Poza wiejskimi klimatami od architektów chciała jednego: salonu wysokiego na dwa piętra, żeby zmieściła się biblioteka. Dom jest węższym bokiem zwrócony do wjazdu. To, co w środku, miało wynikać z mazowieckiej tradycji, zachowano więc symboliczny podział na izbę jasną, świąteczną, czyli salon, oraz ciemną – z kuchnią, pomieszczeniami gospodarczymi, spiżarnią. Granicą między nimi jest ogromny piec kaflowy z paleniskiem otwieranym na obie strony, dzieło Krystyny Kaszuby-Wacławek z Manufaktury Ceramicznej. – Pogodził pokolenia – śmieje się Paulina. – Nawet ci, którym nie podobają się nowoczesne wnętrza, przystają na jego widok i mówią: „Ale piec to macie piękny!”.

Tradycja i dizajn: poniemieckie dachówki na podłodze, filcowy żyrandol w jadalni

Na podłogach leżą dachówki z poniemieckiej kamienicy, a większość mebli, zaprojektowanych przez Paulinę, zrobili lokalni fachowcy: stolarz i ślusarz. Chociaż wcześniej zajmowali się maszynami, zaufała im i pozwoliła eksperymentować, a to obudziło w obu ukryte talenty. – Byli pomysłowi, proponowali własne rozwiązania, mogli się wyżyć artystycznie. Ich dziełem są ławy, konsola, stół – mówi.

Zresztą modnego rękodzieła jest tu więcej, jak na wiejski dom przystało. – Nie pasowały mi rzeczy na wysoki połysk, nieskazitelne. Zabawne drzwi do spiżarni... uszyła krawcowa. To pasy kolorowego płótna przedzielone pośrodku supłami czarnego materiału. Dębowe deski na stole są szczotkowane, podłoga gdzieniegdzie celowo ukruszona. – Żeby cztery koty i pies mogły wszędzie chodzić i żeby goście się nie stresowali, że naniosą piachu. Żyrandol zrobiony na drutach przyjechał z Niemiec, drugi, z kolorowego filcu, uszyła Pani Jurek. Dom otacza leśny ogród urządzony przez firmę Platanus, specjalistów od naturalnej zieleni. – Chciałam, żeby pasował do lasu i okolicznych łąk, a nie kłuł w oczy tujami – mówi Paulina Kalinowska.

Tekst: Joanna Halena

Stylizacja: Marta Kwiecień-Dąbska

Zdjęcia: Łukasz Zandecki

Projekt: www.sda.com.pl

Za pomoc w przygotowaniu sesji dziękujemy: Scandinavian Living, www.scandinavianliving.pl, Mesmetric, www.mesmetric.com.

reklama