Mało mebli, wielkie okna – nawet w suficie. Dużo bieli i złote albo żółte akcenty, które odbijają słońce. W tym domu nawet w ponury dzień jest jasno.

Agata ciągle krąży gdzieś po świecie. Gdy dzwonię do niej pierwszy raz, jest w Singapurze, potem w Indonezji, w końcu udaje mi się ją złapać w jej domu w podpoznańskim Zakrzewie. – Podróże to duża część mojego życia. Pomogły mi w znalezieniu tego miejsca. Przez kilka lat mieszkałam na północy Francji. Domy mają tam małe okna, w środku ciemno i ponuro. Z Włoch i Hiszpanii przywiozłam apetyt na duże przestrzenie i światło we wnętrzu – opowiada. Ale pamiątek z zagranicznych wyjazdów próżno u niej szukać.

Agata śmieje się, że ten etap ma już za sobą. Kiedyś była podróżniczką, która cierpliwie gromadziła nowe bibeloty. Gdy nazbierało się ich za dużo, spakowała wszystkie do dwóch ogromnych kartonów. – Wybrałam minimalizm. Czasem tylko wyciągamy nasze zdobycze podróżne i rodzinnie przeglądamy – tłumaczy. Wyjątek to nakręcane na kluczyk robociki, które przywiozła dla synów z Barcelony. Stoją teraz na fikuśnym regale w salonie. Marzyła o miejscu, które nie będzie jej męczyło po powrocie z pracy – jasnym, z przestronnym wnętrzem.

Agata jest dyrektorem w dużej firmie rolniczej. Często podróżuje zawodowo, dużo czasu spędza w hotelach. – To był drugi dom, który oglądałam, a nastawiałam się, że zobaczę ich co najmniej 20. Pamiętam ten dzień: zima, straszna szarówa, bardzo depresyjna aura. Gdy weszłam do środka, zobaczyłam wnętrza pełne światła, okna były nawet w suficie – wspomina. I do tego ogród – na wiosnę rośliny tak się rozrastają, że prawie nie znać, że za płotem są sąsiedzi. – Gdybym chciała sama je posadzić, na takie okazy musiałabym długo czekać – dodaje.

Poprzednia właścicielka zostawiła miszmasz à la pierwsza dekada XX wieku: kolorowe ściany, lastriko, marmurowy kominek, podwieszany sufit, sztukaterie. Agata mieszkała tak przez kilka miesięcy. To był czas na zbieranie pomysłów. Białe ściany, zamiast płytek przy domu – deski, w salonie duże okno z wyjściem na taras – od tego zaczęła urządzanie. Z Agnieszką Zientarską i Jagodą Żmudzińską z pracowni Jagody Studio znają się prywatnie. – Mamy podobny gust, dziewczyny wiedziały od razu, co mi się spodoba – opowiada. Na metamorfozę czeka jeszcze jedna z łazienek. Agata chce w niej urządzić pokój do jogi. – Będę mogła się tam absolutnie wyciszyć. Choć ogólnie w naszym domu nie ma z tym problemu – tłumaczy.

Tekst: Magdalena Burkiewicz
Zdjęcia: Michał Mrowiec
Stylizacja: Jagody Studio

reklama