Jasny, przestronny i minimalistycznie urządzony apartament w centrum Warszawy urzeka nie tylko eleganckim stylem glamour, ale zapierającym dech widokiem z wielkich okien.

Z tej perspektywy Pałac Kultury wygląda prawie jak Big Ben. Na tle błękitnego nieba, otoczony koroną wieżowców, działa magnetycznie. Zuzanna Łukomska nie mogła się temu widokowi oprzeć. Pałac wygrał z Radością.

Cichy apartament w centrum Warszawy

Wychylam się z okna. Pode mną flirtują odurzone wiosną wrony. To ostatni moment na takie bezkarne podglądanie zakochanych. Za kilka dni będzie można podziwiać z salonu nie tylko Pałac Kultury, otoczony wieżowcami, i kopułę parafii św. Barbary. Wokół wybuchnie morze zieleni, bo stare drzewa okryją się liśćmi.

Aż trudno uwierzyć, że to samo serce Warszawy. Kilka pięter niżej tętnią życiem ulice: Hoża, Wilcza, Emilii Plater, Koszykowa. Banki, kancelarie adwokackie, trąbią w korku klaksony. Tu – absolutna cisza. Okoliczne podwórka-studnie – z wybudowanymi w czasie wojny kapliczkami (żeby chroniły mieszkańców przed niemieckimi bombami) i kasztanowcami, bzami, jaśminami – pochłaniają cały ten zgiełk. – Widok podbił moje serce.

Dla niego kupiłam ten apartament – uśmiecha się Zuzanna, obserwując mnie kątem oka, bo chyba pierwszy raz w życiu nie mogę oderwać wzroku od budynku, o którym Tadeusz Konwicki pisał złośliwie: „Największy wzwód współczesnej Europy”.

Nieco bardziej w prawo – półkolisty dach dawnego klubu Ground Zero z okrągłymi przeszkleniami (po remoncie ma w nocy świecić). Nie sądziłam, że oglądanie dachów może być tak pasjonujące.

Apartament glamour: biel, czerń, perłowe szarości

Jeszcze niedawno mieszkała w Radości w willi z ogrodem. Ale nie było jej do śmiechu, gdy codziennie rano stała w korku. Musiała dojechać na ulicę Mokotowską, gdzie ma sklep z meblami „Niebieskie Migdały”. – Teraz idę spacerkiem dziesięć minut – mówi. – No i córka nie protestuje, że ma daleko do miasta. Tu jest w centrum wydarzeń.

Swój podniebny apartament Zuzanna Łukomska urządziła sama. Kolory chłodne i szlachetne: biel, czerń, perłowe odcienie szarości przypominające momentami barwy burzowych chmur.

Przesuwane okna: przestrzeń i naturalne światło

Przez olbrzymie okna w sypialni, salonie, a nawet w łazience zagląda niebo (w tej ostatniej zamiast ściany wymyśliła przesuwane szyby, można więc leżeć w wannie i bujać w obłokach; jeśli ktoś potrzebuje intymności, wystarczy, że zaciągnie eleganckie czarne żaluzje).

Fronty czarnej garderoby w korytarzu, wykończone na wysoki połysk, sprawiają, że meble mają głębię, są lekkie, niemal przejrzyste, a dziewięćdziesięciometrowe mieszkanie nabiera przestrzeni.

Największe wrażenie robi salon – zamiast północnej ściany ma olbrzymie okna. Latem można je rozsunąć i obserwować życie miasta. Jak w teatrze. Taki widok nie zniósłby konkurencji w postaci masywnych mebli kuchennych. Dlatego kuchnia jest biała i błyszcząca. Na ścianach obrazy - delikatne i wysmakowane: Wodyński, Nikifor, akwarele Fałata.

Inspiracje dekoratorskie

Trików dekoratorskich Zuzanna uczyła się sama i, jak mówi, na własnych błędach. Jako młoda dziewczyna nie zamierzała zajmować się urządzaniem wnętrz. – Byłam w klasie biologiczno-chemicznej, miałam zostać lekarzem – opowiada. Kariera doktora House’a nie była jej jednak najwyraźniej pisana. Na przeszkodzie stanęła wielka miłość. – Tak się zakochałam, że nie w głowie mi były egzaminy. Nie dostałam się. Miałam przeczekać rok w szkole pielęgniarskiej. No i została… położną.

Zawód przydał jej się po latach, gdy miała już „Niebieskie Migdały”. – Umiem rozmawiać z kobietami w ciąży, uspokajam je, doradzam – opowiada. – Wystarczy, że rzucę okiem na brzuch, a wiem, kiedy się urodzi dzieciaczek. One, zdziwione, pytają, jak to możliwe. A ja po prostu widzę!

Pomysł na biznes z pasją

Uroczy sklep z meblami dla dzieci założyła razem z koleżanką. Obie miały córeczki i taki sam problem: gdzie znaleźć dla nich ładne łóżeczka, szafki, komódki. Pomysły na pastelowe, ręcznie malowane sprzęty przywiozły z podróży do Anglii i Francji. To był strzał w dziesiątkę. Wkrótce Zuzanna spróbowała urządzać nie tylko pokoje dziecięce.

Dziś jej drugim domem jest Londyn, gdzie pracuje mąż. Każdy weekend spędzają razem, a w wolnych chwilach Zuzanna buszuje po londyńskiej uliczce antykwariuszy – Portobello. Tam znalazła sztychy z dworskimi scenami, które wiszą w gabinecie, naczynia, srebrne dzbanki. Uwielbia takie szperanie. Nie tylko zresztą w sklepach.

Interesuje się kinem, inspiracji dekoratorskich szuka w filmach. Do dziś zauroczona jest „Samotnym mężczyzną” z Colinem Firthem, wyreżyserowanym przez Toma Forda, słynnego dizajnera od Gucciego. Widać, że projektowanie to dla Zuzanny nie tylko sposób na zarabianie, ale też radość i prawdziwa pasja.

Tekst: Anna Ozdowska
Zdjęcia i stylizacja: Joanna Siedlar

reklama