Danusi Korcz bliska jest filozofia Japończyków, którzy nie znają bałaganu, a przedmioty traktują z szacunkiem. Wierzą, że w każdym żyje Bóg.

Danusia lubi ładne przedmioty, dba o nie i traktuje z miłością. Z upodobaniem zbiera stare klatki na ptaki, bo mają piękną formę. Tą pasją zaraziła się we Francji, gdzie mieszkała prawie dwadzieścia lat. Wyjechała z mężem Grzegorzem, olimpijczykiem w kadrze narodowej koszykówki, który w Burgundii dostał angaż zawodnika, potem trenera drużyny. Dziś kolekcję klatek tworzy przeszło pięćdziesiąt eksponatów – część wyszukała w antykwariatach, część przynieśli jej w prezencie przyjaciele.

Sama siebie nazywa maniaczką lamp – w salonie doliczyliśmy się aż dwunastu, większość zaprojektowała osobiście. Za to żyrandoli nie ma w ogóle. – Sufit jest zbyt nisko – wyjaśnia. – Poza tym mój mąż, jak przystało na koszykarza, jest słusznego wzrostu i pewnie zawadzałby o nie głową. Danusia lubi też piękną porcelanę, wazony, świeczniki, gipsowe drobiazgi.

Niektóre przedmioty zyskują nowe zastosowanie, na przykład stary krawiecki manekin obwieszony koralami i wisiorkami zastępuje tradycyjną szkatułkę na biżuterię. A zjawiskowe popiersie na toaletce jest formą, w której odlewano rzeźby z mosiądzu. Bibeloty nie mają stałego miejsca, Danusia często je przestawia i układa w nowe kompozycje.

Zyskują należną oprawę dzięki konsekwentnej, utrzymanej w barwach écru i beżu kolorystyce wnętrza. Taka rozbielona paleta to jeszcze jedna francuska „pamiątka”. W Burgundii w projektowanych wnętrzach zawsze przemycała jakiś polski akcent. Teraz, w podpoznańskim domu podkreśla francuskie inspiracje.

Danusia Korcz jest dekoratorką i projektantką mebli w Vox Industrie. Większość prototypów mebli, bibelotów z ceramiki i cyny trafia właśnie do niej, żeby sprawdzić, jak się „zachowają w naturalnym środowisku”. Najczęściej pracuje w salonie. Na wygodnej kanapie przed kominkiem czyta, w poszukiwaniu inspiracji przegląda katalogi wnętrzarskie, wreszcie szkicuje nowe pomysły mebli i dodatków.

Przyznaje, że lubi zmiany mody w urządzaniu wnętrz, motywuje ją to do wprowadzenia dekoratorskich nowinek w firmie i w domu. Ma szczęście, bo może tworzyć w zgodzie ze sobą, z własnym wyczuciem estetycznym. A przecież współpraca z właścicielami restauracji, butików i mieszkań, które projektuje, wymaga też pewnych kompromisów. – Żeby zaprojektować wnętrze dla kogoś, trzeba tam „zamieszkać”, poznać mieszkańców i zaprzyjaźnić się z nimi – twierdzi Danusia.

Kolejna wielka słabość Danusi to tkaniny – dzięki nim można wspaniale eksponować kolory. Dobiera je nie tylko w swoim domu, ale i w salonach meblowych – ładnie posłane łóżko, narzuty na sofy, poduszki, wałki, do tego pościel w tych samych kolorach. – Cztery pory roku, tak najkrócej mogę określić moje kompozycje – śmieje się Danusia. Dom ubiera w kolory zgodnie z rytmem natury. Na wiosnę więcej bieli – to rozświetla i dodaje lekkości.

Właśnie wróciła z targów wnętrzarskich w Paryżu. Biel jest znowu modna. W domu pojawiło się więc białe szkło, które zawsze lubiła, ale teraz ustawiła je na pierwszym planie. Uwielbia pracować, projektowanie jest jej pasją, ale czasem trzeba też doładować akumulatory. W wiejskim domu położonym blisko jeziora o wypoczynek nietrudno.

Można posiedzieć w sporym ogrodzie, podkarmić ptaki, które już się zorientowały, że czeka tu na nie ziarno i pokruszona bułka. Można chodzić na spacer z mężem Grzegorzem i ukochaną sunią Zuzą. Najmilej jest na plaży, nad brzegiem jeziora. Czasem relaksuje się w swoim prywatnym pokoju na piętrze, nazywanym żartobliwie salonem spa – jeździ na rowerku stacjonarnym lub funduje sobie profesjonalny masaż. Dzięki takim zabiegom jest zawsze w formie, zawsze uśmiechnięta i ciekawa, co też przyniesie kolejny dzień.


Tekst: Agnieszka Stalińska
Stylizacja: Agata Dogowska
Fotografie: Norbert Banaszyk/Dada

reklama