Już emaliowana tabliczka z adresem obok furtki przywodzi na myśl południowe klimaty. Dalej jest jeszcze dosłowniej: biała willa z gzymsami, duże żaluzjowe okiennice, markiza w pastelowe pasy i trawertyn na podłogach, który daje przyjemny chłód w upalny dzień, w końcu rosnące w kamiennych donicach różowe oleandry i werbena.

reklama

Śródziemnomorskie nawiązania to nie przypadek

Pasją Małgosi, właścicielki, są podróże do Włoch. Pojechała tam po raz pierwszy piętnaście lat temu z przyjaciółką, architektką Anną Marcinkiewicz. Ania pokazała jej ulubione małe miasteczka pod Sieną i Mediolanem, a po drodze wstępowały do sklepików z antykami. Małgosia zachwyciła się zabytkowymi kamieniczkami i wąskimi uliczkami. Wracała tam regularnie, a z kolejnych podróży przyjeżdżała coraz bardziej zakochana we włoskim stylu. Marzy, by emeryturę, a przynajmniej zimne miesiące, spędzać w południowym kraju, ale już teraz namiastkę tego klimatu zafundowała sobie w podwarszawskim domu.

Meble, którymi go urządziła, wspólnie z architektką Anią wyszukiwały trochę we Włoszech, trochę w polskich antykwariatach. A potem zaprzyjaźniony stolarz wszystkie malował na biało, a Anna własnoręcznie przecierała patyną na prowansalską modłę. Z Anią współpracują od lat i rozumieją się bez słów.

I tak architektka we Florencji do salonu kupiła kryształowe lustro w złotej ramie (dziś już białej) oraz ogromy dziewiętnastowieczny bufet z motywem kwiatów i owoców. Dopiero w domu Małgosia odkryła, że ma praktyczne wysuwane blaty. Z kolei w podwarszawskim sklepie ze starociami Małgosia znalazła dwie tapicerowane kanapy na giętych drewnianych nogach, a Anna dobrała im jasnoszare obicia i podarowała do kompletu fotel, który od lat stał u niej w domu. Są i akcenty rodzinne, jak okrągły dębowy stół babci Stasi, rozkładany na 25 osób, ozdoba jadalni.

Każdy mebel trafił tu z innej strony Europy, lecz wszystkie wyglądają jakby zawsze tworzyły zgrany zestaw

Także drobiazgi i bibeloty podkreślają południowoeuropejski charakter wnętrza, wiele z nich ma włoski rodowód. Cynowe posrebrzane tace, dzbanki i patera, które Ania znalazła w antykwariatach w Wenecji, Florencji i Bolonii, mają sygnatury dawnych włoskich rzemieślników. Nowe lampy na srebrnych podstawach, które stanęły na bufecie, wpadły jej w oko w sklepie w Wilanowie. Ale Małgosia szczególnie dumna jest z trzech żyrandoli zrobionych z brązu i mosiądzu, ozdabianych kryształkami, które wiszą w kuchni i salonie. Wspomina, jak szły z Anią na obiad pod Riccione, gdy zauważyły niewielki antykwariat. Na wystawie między meblami błyszczał w słońcu kryształowy żyrandol. Obiad co prawda przesunął się na wieczór, bo tak długo buszowały w sklepie, ale za to wyszły z żyrandolem.

Południowy klimat wprowadzają trawertynowe podłogi – Focus Stones Dariusz Duda.
Do tego przecierane meble, dywany z Carpets&more i drzewka laurowe.

Połączona z jadalnią i salonem kuchnia to ważne miejsce  w domu

Tu z mężem Wojciechem oraz córkami: dwunastoletnią Marysią i dorosłą Zuzią, która mieszka już we własnym domu, ale często wpada, spędzają najwięcej czasu. W kuchni budzi się polska część duszy Małgosi. Po pracy najlepiej się relaksuje, robiąc przetwory i nalewki według przepisów babci, czasami do późnej nocy.

Jest mistrzynią nalewki z tarniny i przeróżnych konfitur. Eksperymentuje, dodając do derenia i czarnego bzu cynamon, goździki i świeżą miętę. Tuż przed świętami robi smakowite paczki z przetworami i zawozi je przyjaciołom i znajomym. Ci często odwdzięczają się innymi prezentami. Od przyjaciółki, która zna jej słabość do pięknych mebli i dekoracji, dostała kiedyś stuletnią toaletkę, która dziś stoi w jej sypialni. Inna, wiedząc, że pasją Marysi jest jeździectwo, podarowała jej dwie figurki koników – drewnianą i cynową.

Podwarszawska willa to kolejny dom, który Małgosia wybudowała i ze wsparciem Anny urządziła dla swojej rodziny. Pierwszy powstał kilkanaście lat temu i był to polski dworek. Każdy kolejny miał inny styl. Małgosi tak spodobało się projektowanie i urządzanie wnętrz, że oprócz podróży, to właśnie stało się jej drugą wielką pasją. Przeprowadzali się siedem razy i już nawet najbliżsi polubili te ciągłe zmiany i przestali narzekać. Włoski dom pod sosnami miał być ostatnim. – Ale w życiu wszystko się zmienia, dzieci dorastają, podobają mi się nowe rzeczy, więc kto wie, co przyniesie los – uśmiecha się.

Tekst: Agnieszka Wójcińska
Zdjęcia: Aneta Tryczyńska
Stylizacja: Agnieszka Głowacka, Aneta Tryczyńska 

Kontakt do właścicielki: Małgorzata Tymińska: malgorzatatyminska@o2.pl
Architektka Anna Marcinkiewicz: bbmarcinkiewicz@o2.pl