Dla Anny Włosi są idealni. Nikt tak jak oni nie potrafi połączyć prostoty, elegancji i luksusu. I w kuchni, i w modzie, i w domu. Dlatego urządzając swój własny, podglądała Armani Casa.

Kiedy przypadkiem spotkają się dwie kobiety i jedna wie, czego chce, a druga potrafi spełnić te oczekiwania, wiadomo, że to... początek nowej, twórczej znajomości.

Anka – u niej wszystko musi mieć swoje miejsce, jest perfekcyjnie zorganizowana, uwielbia porządek i to, co włoskie. Ubiera się klasycznie u mistrzów gatunku, oczywiście Włochów: Armaniego, Prady, Gucciego. Lubi beże, biele, czerń, szarości. Wszystko proste, eleganckie i luksusowe. Także w domu. – Podróżuję po całym świecie, wiele widziałam i wiem, że Włochom najlepiej wychodzi połączenie prostoty i luksusu – mówi. Zna ten kraj jak własną kieszeń, mówi po włosku i co najmniej dwa razy w roku tam bywa, zawsze na południu Sardynii.

- Poprzednie mieszkanie, w stylu art déco, wyjątkowo podpatrzyłam w jednym z nowojorskich hoteli, ale teraz chciałam odpocząć od tego połysku, czerni i luster, chciałam włoskiej powściągliwości, która przeżyje każdą modę – opowiada. Przypadek sprawił, że trafiła do Hanki Bajer z Exit Design.

Hanka – perfekcjonistka w projektowaniu domów. Jej pracownia ma na swoim koncie architektonicznego Oscara (w 2011 roku była w gronie stu najlepszych pracowni na świecie). Konkretna i rzeczowa. Prywatnie lubi wszelkie odcienie szarości, biel, ocieplony minimalizm. Nie lubi za to „wystawek” i co się da, zamyka w szafkach i schowkach. Idealne wnętrze dla niej to takie, w którym czuć przestrzeń i które jest wysokie (co najmniej 3,5 metra), ale że zaledwie kilka takich spotkała, ma więc w zanadrzu parę trików, które potrafią owo wrażenie spotęgować: wysokie drzwi, duże okna, ściany z luster. Od uporządkowania tych rzeczy zaczyna pracę.

Hanka: Zawsze pamiętam, że projektowanie to dialog. Ale z Anną łatwo nie było, mocno upierała się przy swoim.

Anka: Wiem, że nie jestem łatwą klientką, ale cenię Hankę za to, że nigdy nie powiedziała: tego się nie da. Chciałam, żeby było elegancko i luksusowo, trochę jak w Armani Casa (kolekcja Armaniego do domu – red.).

Zanim udało się spełnić życzenie Anki, Hanka musiała użyć kilku swoich sztuczek: powiększyć okno w salonie i podwyższyć wszystkie drzwi, zaprojektować schody tak, by nie były kolejnym meblem w salonie (są lekkie, bo zamiast barierki mają szklane ścianki) i zamontować lustra w odpowiednim miejscu. W tym przypadku padło na hol.

Anka: Hania to mistrz od luster, tak je ustawiła, że choć kuchnia jest zamknięta, w osobnym pomieszczeniu, za plecami widzę cały dom, mam kontakt i z ogrodem, i z salonem.

Lustra to również lejtmotyw sypialni, powstała z nich układanka. Hanka ciekawie wymyśliła też ścianę, na której wiszą – żeby nie była nudna, panele okleiła tapetą przypominającą tkaninę i powstało wrażenie eleganckiej, tekstylnej boazerii.

Do tego dołożyły najlepsze materiały: dąb na podłogi, marmur i piaskowiec w kuchni i łazienkach (w tej na dole, w holu, są też płyty z betonu architektonicznego).

Potem zjechały meble włoskie i polskie (kuchnię, biurko i stół w salonie zrobiła na zamówienie firma Mariusz Klecha Meblotechnika), kryształowe kinkiety i żyrandole (Leszek Kala) i wtedy już Anna mogła powiesić swoje kolekcje. Głównie grafik i zdjęć.

Anka: Uwielbiam Helmuta Newtona, udało mi się na aukcji zdobyć trzy jego zdjęcia, ale wspólnie z moim partnerem kupujemy też dużo polskich grafik. W ogóle lubię poszperać na targach staroci. Warszawskie Koło znam od podszewki, ze sprzedawcami ucinam sobie pogawędkę, wiem, gdzie stoją Pączek, Mucha, Cygan. Od nich dowiaduję się, kto robi fajne lampy, gdzie jest jakaś okazja. To wiedza bezcenna, nigdzie się tego nie przeczyta.

No a co wyniknęło ze spotkania tych dwóch kobiet? Hanka urządza Ance kolejny dom – tym razem apartament.

Tekst: Katarzyna Sadłowska
Stylizacja: Marta Kwiecień-Dąbska
Zdjęcia: Łukasz Pęcak

reklama