Na pierwszy rzut oka – klasyka w nobliwych brązach. Ale gdy lepiej się przyjrzeć – jest i subtelna ekstrawagancja, i nieco dizajnu.

W czasach, gdy Warszawa kończyła się na ulicy Woronicza, a Wilanów był miejscem nieco egzotycznych spacerów rodzinnych, mama Pawła marzyła o mieszkaniu z widokiem na wilanowski pałac i kościół Świętej Anny. Nikt sobie wtedy nie wyobrażał, że wśród pól i doświadczalnych upraw SGGW stanie Miasteczko Wilanów. Takie pomysły były mrzonką. A tymczasem...

Marzenie spełniło się... w połowie. Bo co prawda widok na pałac jest, ale cieszy się nim nie mama, lecz Paweł. Apartament na styku dwóch światów okazał się dla niego idealnym kompromisem. – Dom pod Warszawą oznacza często rezygnację z życia towarzyskiego albo przynajmniej spore jego ograniczenie – tłumaczy. – Tutaj nie ma problemu, bo do miasta jest rzut kamieniem.

Zdecydował, że mieszkanie będzie subtelne i eleganckie, ale powinno robić wrażenie. Architektka Lucyna Stefaniak postanowiła zagrać nieoczywistymi zestawieniami: materiałów, faktur i kolorów. Przy tym ekstrawaganckie elementy są bardzo finezyjne i tylko podkreślają klasę wnętrza. Na ścianie w salonie położyła rysowaną piórkiem tapetę Cole & Son Classix Riflesso Fornasettiego. – Nie trzeba było już szukać dzieł sztuki – śmieje się Paweł. Zresztą grafiki i obrazy mogłyby nie znieść takiej konkurencji. Wisienką na torcie są wzorzyste abażury lamp Modiss Valentina i nawiązujące do nich flokowaną fakturą poduszki.

Kuchnia? Ponieważ przechodzi się przez nią do salonu, jest dyskretna. Na ściany i blaty Lucyna wybrała materiały z najwyższej półki: wyraziste słoje forniru z jabłoni indyjs- kiej i orzecha amerykańskiego oraz spektakularny rysunek granitu Prada to ozdoby same w sobie. Do jadalni wstawiła eleganckie krzesła marki Paged i nowoczesny,  lecz mocno nawiązujący do klasyki stół  od Calligaris ze szklanym okrągłym blatem.

Część prywatna jest zdecydowanie bardziej dekoracyjna, choć w ten sam, nienachalny sposób. I znów architektka połączyła różne gatunki kamienia i forniru z mozaiką  i szkłem. Największe wrażenie robi duża lustrzana tafla pełniąca funkcję drzwi między sypialnią a łazienką. – Dała sporo światła, tym bardziej że fornir Afromosia, którym wyłożyliśmy sufit łazienki, jest dość ciemny. Całość sprawia teraz nieco oniryczne wrażenie  – przenikają się przestrzenie i kolory.

A co na to mama? Dla niej wciąż najpiękniejszy jest widok za oknem.

Tekst: Michalina Kaczmarkiewicz
Stylizacja: Ola Buczkowska-Przeździk
Zdjęcia: Michał Przeździk-Buczkowski
Za pomoc w sesji dziękujemy firmom Bo Concept i NAP.

reklama