Miało być inaczej niż w poprzednim domu. Na wsi mieszkali nowocześnie, w miasteczku postawili na tradycję.

Po latach spędzonych z dala od miasta Danuta z mężem przenieśli się na ryneczek w Białej Rawskiej, małej miejscowości między Warszawą a Rawą Mazowiecką. Ich nowy dom został wciśnięty pomiędzy dwa inne budynki niczym plomba. Widać, że komuś bardzo zależało, aby zamieszkać właśnie tam. Dlaczego? – Mąż urodził się w pobliskim domu. Kiedy dowiedział się, że ten kawałek gruntu jest na sprzedaż, odżyły sentymenty – mówi Danuta. Mają dorosłe dzieci, razem prowadzą rodzinny interes. Ale zamiast wypuścić je z gniazda, łatwiej było im samym wyfrunąć.

Najtrudniejsze okazało się znalezienie odpowiedniego architekta wnętrz. – Każdy, z kim się spotykałam, pytał, w jakim kolorze chcę ściany, jakie meble, kuchnię. Gdybym to wiedziała, sama bym się urządziła. Chciałam mieszkać ładnie, ale nie miałam gotowej wizji – tłumaczy. Aż któregoś dnia znajoma powiedziała, że zna dom, który chyba by się jej spodobał. Miała rację. Danuta poprosiła o kontakt do projektantki i tak poznała Bożenę Kocój. Już po pierwszym spotkaniu wiedziała, że wreszcie znalazła właściwą osobę.

– Nigdy nie spotykałyśmy się u Danuty. Nie chciała, żebym się sugerowała, widząc, jak mieszka. Wszystko miało być inne, nowe. Przy przeprowadzce, poza rzeczami osobistymi i książkami, niczego nie zabrała ze starego domu – opowiada Bożena. Doskonale rozumiała, o co chodzi Danucie. A skoro chciała, żeby było inaczej, należało całkowicie zmienić sposób, w jaki dotąd patrzyła na wnętrza.

Zabrała ją więc w podróż. Pojechały na targi wnętrzarskie do Paryża, potem do Sztokholmu. Nie tylko po inspiracje. Kupiły tam mnóstwo rzeczy: meble, lampy, dekoracje, nawet żeliwnego psa, który leży dziś w oranżerii. Zanim to wszystko poustawiały, do pracy włączyli się syn Bożeny, Maciej, i mąż Krzysztof, którzy zaprojektowali meble kuchenne, kredens w jadalni i bibliotekę w salonie z wbudowanymi głośnikami od telewizora. Cała stolarka została zrobiona na zamówienie. Marmurowe podłogi w holu, kuchni i łazience to pomysł pana domu. Na ciemny, porowaty gres na tarasie namówiła go Bożena, podobnie jak na pokój gościnny w stylu lat 60. W klasycznym wnętrzu jest kompletnie z innej bajki. – Żeby nie było za cukierkowo – tłumaczy projektantka. Pokój gościnny się przydaje, bo gospodarze lubią towarzystwo. To zresztą było jednym z argumentów za przeprowadzką bliżej „cywilizacji”. Zawsze w najlepszym momencie spotkania musieli wsiadać w samochód i jechać do siebie, teraz są blisko przyjaciół. Z myślą o gościach planują też remont drugiego piętra, bo na razie zajmują tylko jedno. „Tylko”, czyli aż 150 metrów kwadratowych.

Królestwem Danuty (drugim po kuchni, bo pani domu słynie z przepysznych tortów bezowych) jest sypialnia. Napis nad drzwiami głosi po łacinie, że miłość jest wieczna. – Mam tu wszystko, czego potrzebuję do relaksu: wygodne łóżko, garderobę i łazienkę z wielką wanną – przyznaje. Pomysł z napisem na ścianie podpatrzyła w Sztokholmie, w domu siostry Bożeny. Bardzo jej się spodobał, zresztą jak wiele innych dekoracji, które tam widziała. – Ta wyprawa otworzyła mi oczy. Teraz, gdziekolwiek jestem, zwracam uwagę na wystrój – mówi Danuta.

Tekst: Agnieszka Berlińska
Stylizacja: Bożena Kocój
Zdjęcia: Mariusz Purta
Kontakt do projektantki: Bożena Kocój, 600 856 385
Za pomoc w sesji dziękujemy sklepowi Decoretro w Grójcu.

reklama