U stóp Góry Stołowej z widokiem na ocean – oto oaza spokoju

Dom położony był wysoko nad Cape Town. Inspirowany architekturą Franka Lloyda Wrighta przytulił się do masywnych skał Góry Stołowej, z przodu zaś miał taras z basenem, otoczony lasem piniowym. – Wyszliśmy na taras, a tu krajobraz jak z jakiegoś magicznego obrazu – wspomina pani Uschi.

– W dole panorama portu i zatoki. Na horyzoncie błękitne morze i majaczący cypel – opowiada. Choć mieli pracę w Johannesburgu, bez wahania się przeprowadzili. – Tak naprawdę gdyby wybór domu zależał ode mnie, wciąż jeszcze byśmy go szukali – żartuje Peter. – Ale to żona podejmuje w naszej rodzinie decyzje. I zawsze dobrze na tym wychodzimy – dodaje z uśmiechem. – O posiadłości na sprzedaż powiedział nam znajomy. Wzięliśmy wolne w piątek, w sobotę ją obejrzeliśmy, a w niedzielę była już nasza – opowiadają.

Dom wymagał remontu. Przy okazji państwo Stuartowie odrobinę go przebudowali, tak aby zgodnie z zasadą Wrighta wnętrza były przedłużeniem otaczającego krajobrazu. Na pierwszy ogień poszły niepotrzebne ściany. Dzięki temu powiększył się parter – dziś widokiem na wybrzeże można delektować się nie tylko z tarasu, ale i przeszklonego salonu. Ogromne okna pojawiły się też w sypialni i gabinecie. – Aż dziw bierze, że Peter jest w stanie skupić się tu na pracy – śmieje się Uschi. Do tego stare schody zastąpili ażurowymi z jasnego dębu. Od razu wpadło do środka więcej światła. No i doszły jeszcze kolory.

– Któregoś dnia spacerując po plaży, dostrzegłam, jak bogata w różne odcienie jest afrykańska przyroda – tłumaczy Uschi. – Od intensywnych barw ziemi, przez szarości przechodzące w róż, po blade ochry – wymienia. Podobnych użyła w domu. Na urządzaniu zna się jak mało kto, bo prowadzi sklep z meblami i dodatkami. Jest też fotografem, więc wie, że światło potrafi zdziałać cuda.

Do drewnianych rzeźb i mis dobrała tkaniny w bieli i beżach. Część mebli miała jeszcze z podróży do Wietnamu. Kanapy i fotele z rafii kupiła na miejscu. I tylko kuchnia odbiega stylem od reszty domu. – To jedyne miejsce, gdzie moja artystyczna dusza ustępuje pola metodycznej pracy. Wszystko musi być jak w zegarku, sterylne i poukładane – żartuje Uschi.

Gości i tak najbardziej ciągnie na ogromny taras. Przedstawienie, jakie codziennie daje ocean, cieszy się niesłabnącą popularnością.


Tekst: Johanna Thorneycroft/East News
Tłumaczenie: Monika Utnik-Strugała
Fotografie: Andreas von Einsiedel/East News

reklama