Nowoczesny dom na skraju lasu.

Tu wszystko jest nowe i nowoczesne. Oprócz starych drzew za oknem. I dobrej energii, dzięki której życie Ewy i Pawła tak bardzo się zmieniło.

Choć Ewa i Paweł mieszkali w luksusowym apartamencie, nie najlepiej się tam czuli. Powiedzmy, że nie mieli wtedy dobrej passy. Kłopoty ze zdrowiem, masa zmartwień i seria dziwnych przypadków losowych skutecznie odbierały im radość życia. Coś trzeba było z tym zrobić. Zrobili – wybudowali nowy dom.

Zaprojektował go od początku do końca, po najmniejszy detal, zaprzyjaźniony architekt, Patryk Matyja. Stworzył dom inteligentny, naszpikowany technologicznymi rozwiązaniami na najwyższym poziomie (w domu nie zobaczymy na przykład ani grama kurzu, a zapachy z otwartej kuchni nie mają szans przedostać się do sąsiadującej z nią jadalni). Postanowił też wykorzystać baśniową wręcz scenerię. Bo miejsce znaleźli wyjątkowe – tuż przy starej puszczy. Budynek jest jakby rozciągnięty, mocno oszklony, żeby wpuścić do środka jak najwięcej lasu.

– Przenikanie tła do wnętrza to mój ulubiony zabieg – mówi architekt. – Wystrój domu musi być wtedy bardzo subtelny, żeby nie stłumił natury. Pomaga w tym zestawienie nowoczesnej bryły domu i mebli z klasyczną białą stolarką, fazowanymi listwami i marmurem, które tę nowoczesność uszlachetniają. Właśnie na ten moment Ewa niecierpliwie czekała.

Ponieważ czuli z Pawłem, że każdy przedmiot w ich starym domu przesiąknięty jest nie najlepszą energią, zdecydowali, że nic z niego nie zabiorą, kupią wszystko nowiutkie. Postawią grubą kreskę, z nadzieją, że los właściwie odczyta ten sygnał.
Dom był więc jak nowy zeszyt, a każdy przedmiot w nim – jak starannie wykaligrafowana litera.

Meble zamówili w Studio Forma 96. Są tak dopasowane, że idealnie wypełniają ogromny parter, gdzie rodzina spędza najwięcej czasu: w nowoczesnej kuchni SieMatic z wyspą z egzotycznego drewna (dzieci uwielbiają się tu bawić i odrabiać lekcje; na wysokich stołkach mogą się czuć doroślejsze), przy kamiennym kominku (to duma architekta – nie każdy potrafi tak doskonale dopasować rysunek kamiennych żyłek), na rozległych kanapach przed telewizorem, gdzie wreszcie szczęśliwe i radosne dzieciaki do woli wylegują się w piżamach w słoneczne niedzielne przedpołudnia. Lampy, z których najbardziej zjawiskowa jest wisząca nad stołem La Murrina ze szkła Murano, kupili w Archi Light. No i jeszcze obrazy – namalowane specjalnie do tego domu. Zaprzyjaźniona artystka, Katarzyna Sołtysiak… wypożyczyła płótna na jakiś czas. Żeby sprawdzili, czy będą się z nimi dobrze czuli, czy malunki wrosną w ściany. Wtedy zostaną. Jeśli nie – będą mogli je zwrócić.

Na wielkie zakupy Ewa i Paweł pojechali do Berlina. Chodzili od sklepu do sklepu, z każdego wynosząc naręcza pięknych rzeczy. – Fascynujące przeżycie, niczym scena z filmu – śmieje się Ewa. – Potem było trochę mniej elegancko, bo wyładowany po brzegi samochód wyglądał jak cygański wóz – dodaje. Ale przecież zaczynali nowe życie. I udało się. Ewa uważa, że to wszystko zasługa miejsca – na działce mają las i przez cały rok wspaniały mikroklimat. Najpierw przestały chorować dzieci. – Znajoma lekarka myślała, że się obraziliśmy, bo wcześniej ciągle u niej przesiadywaliśmy – opowiada Ewa.

Później odżyli oni sami. No i tłumnie zaczęli przyjeżdżać znajomi. Podziwiają widok z tarasu – na cały park narodowy, z dwoma jeziorami. – Jest tu bardzo dobra energia, gościom nie chce się wychodzić – mówi pani domu. To mogłoby być kłopotliwe, gdyby nie fakt, że mają szczęście do przyjaciół. Wcale się zresztą gościom nie dziwią, oni sami też nie mają ochoty się stąd ruszać. A że przez cały rok i tak płacą podatek klimatyczny, jak w każdej porządnej wypoczynkowej miejscowości, więc jeździć na wczasy już właściwie nie muszą. A ich „zeszyt” powoli się zapełnia. Teraz wyłącznie dobrymi historiami.

Tekst: Michalina Kaczmarkiewicz
Stylizacja: Dorota Zalewska
Fotografie: Aneta Tryczyńska
Za pomoc w sesji dziękujemy sklepom Boconcept i NAP.

reklama