Ten świetlisty dom zaprojektowała dla pewnego Włocha Dorota Kowalczyk, właścicielka galerii wnętrz Maison Creative.

Zaprosiła dużo słońca, żeby czuł się jak na rodzinnej wyspie.

Wnętrza urządzane przez Dorotę Kowalczyk rozpoznaje się od razu. Jasne kolory ścięte pierwszym jesiennym przymrozkiem, iskrzące chłodnym blaskiem szronu. Na pierwszy rzut oka wszystko tonie w bieli, która po chwili okazuje się barwą gołębią, perłoworóżową, złocistą, srebrną. To zależy od światła igrającego w opalizujących niciach tkanin. – Jasne barwy są ponadczasowe, klasyczne, ale czysta biel bardzo się wybija, może drażnić – mówi projektantka. – Dlatego ją przełamuję.

Słońca w domach Doroty jest zawsze dużo. Wchodzi przez ogromne okna, przeszklone drzwi. Odbija się w kryształowych żyrandolach, lustrach, przenika przez jasne abażury i delikatne jak mgiełka rolety. Nie mogło być zresztą inaczej – Carmelo Viola jest Sycylijczykiem. Do życia potrzebuje słońca, najlepiej, żeby świeciło przez trzysta dni, jak nad rodzinną wyspą.

Z Dorotą przyjaźnią się od lat, więc zna jej styl, wie, jak mieszka i co lubi. Carmelo sporo czasu spędził w krajach Beneluksu, Dorota z kolei we Francji i Belgii, to stamtąd przywiozła inspiracje dla wnętrz, które projektuje. Chętnie nawiązuje do epoki Ludwika i lekkiego stylu Prowansji, który przełamuje pałacowy rozmach. – Kunszt detalu, dobieranie kolorów, proporcje mebli były wtedy niesamowite, na najwyższym poziomie – tłumaczy Dorota. Nic dziwnego, że Carmelo nie wahał się ani chwili – jego nowego domu nie mógł urządzać nikt inny. Zmiksowanie włoskich i prowansalskich klimatów, do tego nutka holenderskiego umiaru z delikatnym błyskiem glamour wydało się projektantce dobrym pomysłem. Dorota nie musiała się spieszyć, bo Carmelo w Warszawie mieszka tylko czasami. Prowadzi tu interesy, ma włoską restaurację. Większość życia spędza w cieplejszym klimacie. W Polsce kapryśną pogodę pomagają mu przetrwać sycylijskie wina, które do nas sprowadza.

Zna się na nich jak mało kto. Wyszukuje najlepsze roczniki w rodzinnych okolicach pod Palermo – Dorota znalazła dla tych skarbów miejsce w chłodniejszej części domu, niedaleko klatki schodowej. Wystarczy rzucić okiem na pokaźną winiarnię, bagatela, na osiemset flaszek i od samego patrzenia robi się cieplej koło serca.

Kolory domu są szaroniebieskie, surowe i chłodne, ale rozświetlone i ocieplone tkaninami, drewnem i miękkimi kształtami. Brak przeładowania detalami, męski charakter wnętrza podkreślony czarnymi pasami, ciemnym marmurowym blatem, francuską metaloplastyką. Dorota jest szczególnie dumna ze szklanych drzwi. Zaprojektowała je sama w stylu flamandzkim i dała do zrobienia zaprzyjaźnionemu rzemieślnikowi. Mają ponad dwa i pół metra wysokości i robią fantastyczne wrażenie.

Żyrandole sprowadziła z Francji i Belgii (można je kupić w galerii Maison Creative). Gdzieniegdzie chłodnym blaskiem lśnią niklowane i chromowane wazy, kandelabry, lampy. Tłem dla tego, co błyszczy, są matowe powierzchnie: olejowany na szaro dąb na podłodze, pudrowe ściany. Żeby wnętrze nie wyglądało jak w pałacu, projektantka zrezygnowała z gzymsów, a meble obiła lekko gniecioną, nowoczesną tkaniną Fadini Borghi. – Uwielbiam materiały, którymi można się bawić. Na przykład len z miedzianą nicią, surowy i bardzo plastyczny. Formuję go dłońmi w niezwykłe kształty, a potem patrzę z zachwytem, jak w zakamarkach tkaniny nagle pojawia się światło lub cień.

Co ciekawe, te szarosrebrzyste odcienie wyglądają przytulnie nie tylko w naturalnym blasku słońca. To również zasługa sztucznego światła. – Ale nie z żyran- doli. One są przede wszystkim dekoracją – śmieje się Dorota. By ładnie oświetlić swoje bajkowe wnętrza, projektantka wykorzystuje halogeny. – Ludzie się ich boją, bo surowo i prosto wyglądają, a do tego dają zimne światło. Tymczasem to właśnie halogeny, odpowiednio wplecione w delikatne, klasyczne wnętrza, najpiękniej wydobywają jego nastrój.

Tekst: Anna Ozdowska
Stylizacja: Dorota Karpińska
Fotografie: Rafał Lipski
Kontakt z projektantką: Dorota Kowalczyk

reklama