Wiem, że nic nie wiem – Ann Huntington powtarzała sobie motto Sokratesa, gdy zabierała się do projektowania ogrodu przy starej plebanii w niewielkiej wiosce Sudborough (sto kilometrów na północ od Londynu). Kupili z mężem prawie dwustuletni budynek, bo urzekły ich okoliczne pejzaże. – W sam raz na wspaniały ogród – pomyślała, choć o pieleniu i sadzeniu nie miała wówczas zielonego pojęcia. Pocieszała się tylko, że jako artystka z wykształcenia ma wyczucie koloru, bez problemu dopasuje więc rośliny do swojej malarskiej, romantycznej duszy.
Od tego czasu minęło dwadzieścia lat, a podupadły przyparafialny ogródek rozkwitł i stał się sercem wioski. Rośliny pomogli jednak wybrać fachowcy. – Mam słabość do ciemierników – śmieje się. – Na tyle wielką, że mogłabym nimi obsadzić każde wolne miejsce. Na szczęście Tony, mąż Ann, skutecznie powstrzymuje jej zapędy. I tak działkę dzielą rabatki obsiane najprzeróżniejszymi ziołami i kwiatami – wynalazek wiktoriańskich ogrodników sprawdza się znakomicie, bo gdy jedne rośliny przekwitają, drugie właśnie pączkują, tak że ogród mieni się kolorami tęczy właściwie przez cały rok.

Kwiaty zostały posadzone wokół dużego trawnika: na końcu działki znajduje się niewielki staw obsadzony śnieżycą białą, natomiast na prawo od głównego budynku stoi stara stajnia, oddzielona rzędem ozdobnego rabarbaru i tulipanami. Tuż przy ścianie rośnie drzewko morelowe, nieco dalej wspaniała magnolia, która w kwietniu obsypuje się białymi kwiatami. W pobliżu Ann wygospodarowała też miejsce na spory warzywnik. Gospodyni śmieje się, że czasem kusi ją, by zerwać dorodną karbowaną sałatę, ale potrafi się powstrzymać. Warzywa mają zdobić, a nie trafiać na stół!

Ann i Tony najbardziej chwalą się położonym na końcu posesji ogrodem różanym. Zapełniają go kwiaty od znanego angielskiego hodowcy róż Davida Austina. Ann wybrała odmiany w kolorach różowym i liliowym, bo ciekawie wyglądają w sąsiedztwie zielonego trawnika. Mocniejszy akcent tworzą posadzone za różami peonie.
Ogród Ann i Tony’ego najpiękniejszy jest od marca do września. Wtedy też można go zwiedzać – gospodarze chętnie podejmują spragnionych kontaktu z przyrodą turystów. – Rozkładamy kilka stolików, podajemy herbatę i miodowe ciasteczka – opowiada Ann. Każdy może nacieszyć oko kolorami i wystawić twarz do słońca.

Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: MMGI / Marianne Majerus

reklama