Ten angielski ogród tworzy woda. Strumień zamienia się w staw ujęty w kamienne ramy. Pod mostkiem staje się malowniczy, niemal dziki, by później na powrót wić się jak łagodna rzeczka. Rośliny wzdłuż brzegów odbijają się w nurcie.

Przypomina wielki romantyczny obraz nie bez powodu. Jego właścicielka, a jednocześnie projektantka Rose McMonigall, nie jest zwykłym ogrodnikiem. Zanim uznała, że to, co najbardziej lubi w życiu, to projektowanie zieleni, studiowała literaturę klasyczną i zdobyła dyplom ze sztuk pięknych w Oksfordzie.

– Może dlatego na ogrody patrzę, jakby były powieściami. Są pełne anegdot i historii, mają głównych bohaterów i wątki poboczne. Spacerujemy po nich godzinami, odkrywając wciąż nowe sekretne miejsca. Wątkiem głównym jest woda, wokół której budowałam zielone pokoje, dzikie korytarze i ścieżki – opowiada.

Kupiła Dipley Mill w 2000 roku, ale znała ten ogród od lat. – Jako dziecko wyobrażałam sobie, że należy do mnie, że spaceruję nad stawem, dobieram rośliny, dbam o nie.

Jest doświadczonym ogrodnikiem, jej pomysły na przydomowe zielone zakątki można co roku oglądać na tak prestiżowych imprezach, jak Chelsea Flower Show i Hampton Court Flower Show. Zanim jednak mogła zacząć cieszyć się swoim wymarzonym miejscem, musiała zrobić potężny remont. Wszystko było zapuszczone, zarośnięte, tak naprawdę trudno było te chaszcze nazwać ogrodem.

Remont trwał dwa lata, zanim Dipley zaczął znowu wyglądać tak pięknie jak w czasach jej dzieciństwa. Warto było się poświęcić, bo miejsce jest od setek lat związane z historią Anglii. O młynie wspomina już księga Domesday, spis gruntów zrobiony na życzenie Wilhelma Zdobywcy w XI wieku! Ma więc ponad 900 lat, pracował na rzece Whitewater niedaleko Hook i mełł mąkę jeszcze w 1927 roku. Potem zamieniono go w dom. Oryginalne młyńskie kamienie można dziś oglądać na chodnikach przed wejściem.

reklama

Do olbrzymiej posiadłości (ma 35 akrów) należą również lasy i łąki. Główny ogród ma 8 hektarów i Rose, bez fałszywej skromności, mówi, że jest dziełem jej życia. Miała go tworzyć razem z mamą, która wpoiła jej miłość do roślin. Niestety starsza pani zmarła i Rose została na polu bitwy sama. Nie załamała się jednak – właśnie zieleń pomogła jej odnaleźć równowagę. – Zawsze chciałyśmy dzielić się naszym ogrodem. Dipley od początku miał być otwarty dla ludzi, którzy kochają naturę i chętnie uciekają w świat wyobraźni.

Więcej o ogrodzie: dipley-mill.co.uk
Opracowanie: Joanna Halena
Zdjęcia i tekst: Robert Mabic/GAP Photos