Sekret dobrego krzesła według Thonet

Design

Michael Thonet wymyślił w 1859 roku niezwykłe krzesło, które nadal jest modne i chętnie kupowane, choć ma już praprawnuki...

Przed błyszczącym cylindrem stoi dwóch robotników w kombinezonach i żaroodpornych rękawicach. Po chwili otwierają pokrywę i wyjmują trzymetrową bukową belkę. Ostrożnie, bo drewno jest gorące, wyginają ją, dopasowując do metalowej ramy. Potem dokręcają obejmy, aby belkę unieruchomić w wybranej pozycji. Kiedy ostygnie, będzie można ją „uwolnić”, żeby zachowała kształt. – Właśnie zrobiliśmy oparcie krzesła numer „214”. Metoda od prawie dwustu lat nic się nie zmieniła – wyjaśnia Philipp Thonet, dyrektor handlowy firmy Thonet, który prowadzi ją wraz z czwórką innych Thonetów. – Oparcie trzeba jeszcze wyszlifować, wygiąć pozostałe elementy, pomalować i gotowe – dodaje.

Ten niewysoki, rozpromieniony mężczyzna w garniturze jest praprawnukiem Michaela Thoneta, genialnego wynalazcy, który wpadł na pomysł, jak zrobić krzesło inne niż wszystkie. Proste, tanie i ładne. Salony okupowały wtedy ciężkie i kosztowne meble, a biedniejsi siedzieli, na czym popadło. Michael chciał to zmienić.

Był synem mistrza garbarskiego, ale w domu się nie przelewało. Chłopak wyuczył się więc na stolarza, a że był pracowity, szybko otworzył mały warsztat w Boppard (zachodnie Niemcy). Robił w nim meble takie, jak wszyscy, dopóki nie wpadł na pomysł giętych. Eksperymenty z parą zaczął w 1830 roku, by po ćwierć wieku osiągnąć mistrzostwo. Kiedy meble Thoneta zaczęły się sprawdzać, na horyzoncie pojawił się austriacki kanclerz i minister spraw zagranicznych Klemens Wenzel von Metternich. Zachwycony pomysłem niemieckiego cieśli, ściągnął go z rodziną do Wiednia. Oczywiście powodem były krzesła.

Masowa produkcja ruszyła w 1850 roku. Z taśmy zjechał najpierw model „1” – bujany, z oparciem ozdobionym dwoma drewnianymi zawijasami. Uwielbiał go Picasso i wielokrotnie na tym krześle robiono mu zdjęcia. Z kolei numer „4” trafił do wiedeńskiej „Cafe Daum” i zrobił furorę wśród klientów – tak był wygodny. Jednak tytuł „Vienna coffe house chair” (czyli wiedeńskiego krzesła kawiarnianego) przypadł w 1859 roku „14” – to ono wywindowało firmę na szczyt. Do dzisiaj jest najczęściej produkowanym krzesłem świata i najbardziej udanym XIX-wiecznym modelem. To bestseller wszech czasów – sprzedano 60 milionów sygnowanych sztuk!

Michael wymyślił też nowy sposób przewożenia mebli – w częściach. Do skrzyni metr na metr wchodziło 36 sztuk! Sto lat później patent ten wykorzystał Ingvar Kamprad, budując imperium IKEA.

Z czasem ojciec rodziny do pracy wciągnął pięciu synów, a firma zmieniła nazwę na Gebrüder Thonet. Kiedy nestor rodu umierał w 1871 roku, miał na koncie furę nagród z wystaw światowych, fabryka prosperowała świetnie. Rozpieszczała klientów nowościami (szczególnie udane „209”), wśród których były także różnej wielkości stoliki i wieszaki. Rodzina mogłaby nie kiwnąć już palcem, ale to naj-wyraźniej nie leżało w jej naturze.

W latach 30. do synów Michaela zaczęli zgłaszać się projektanci ze swoimi pomysłami na krzesła z giętych rurek. Firma nowość kupiła – w fabrykach Thoneta rodził się duch modernizmu, a krzesło przestało się kojarzyć z drewnem i czterema nogami. Mogło mieć płozy jak w pomyśle Marta Stama (model S33) albo elegancko sprężynować (Marcel Breurer – S 64).

Szaleństwo wzornicze przerwała wojna. Dla rodziny Thonetów oznaczała ona stratę czterech fabryk, które znalazły się po socjalistycznej stronie; pozostałe były zrujnowane. Jednak już w 1953 roku firma wznowiła produkcję i jeszcze w tym samym roku pokazała meble w nowojorskiej MoMA.

Po wojnie kolejni projektanci-wizjonerzy ciągnęli do Thoneta. Powstały słynne krzesełka Vernera Pantona, Pierra Paulina, Normana Fostera… Na Thonetach zasiadają dziś politycy w Bundestagu, goście Musée d’Orsay, studenci Uniwersytetu Londyńskiego i oczywiście tysiące ludzi w kawiarniach od Paryża po Tokio.


Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: Thonet
Przedstawiciel w Polsce: www.arcInteriors.pl

Nr 8 (116/2012) 

  

reklama