Alabastrowe cuda

Kolekcje

Wystarczy smuga światła, a zaczyna żyć: kremowymi cętkami, rdzawymi żyłkami, delikatnym różem, żółcią. Nic dziwnego, że artyści zawsze widzieli w alabastrze coś więcej niż… odmianę gipsu.

Pierwsi w alabastrze zakochali się Egipcjanie – potrafili wyczarować z niego i ogromne rzeźbione posągi, i flakoniki na perfumy o cieniutkich jak papier ściankach.

Lek na samotność

Kiedy naukowcy odnaleźli grób Tutanchamona, zobaczyli skarby, o jakich nikomu się nie śniło, także z alabastru. Najcenniejsze są czterometrowej wysokości mleczne urny z przykrywkami w kształcie kobiecych głów. Chowano w nich żołądek, wątrobę, płuca i jelita władcy. Z kolei w eleganckie puzderka i flakoniki pakowano różnego rodzaju mazidła. W Egipcie i Mezopotamii sproszkowany alabaster był podstawowym składnikiem kosmetyków rozjaśniających skórę. Najwyraźniej spełniał obietnicę, skoro do dziś przetrwało określenie „alabastrowa cera”.

Nie miejmy jednak złudzeń – na gadżety robione z mlecznego materiału mogli pozwolić sobie tylko bogaci. Alabastrowi przypisywano magiczne właściwości: ludzie wierzyli, że chroni i daje moc, wreszcie pomaga znieść samotność. Nic dziwnego, że tak chętnie zabierano go na wyprawę stąd do wieczności.


Wyrzeźbione uczucia

Mleczny kamień pojawia się też w Biblii jako symbol czystości. Grzesznica Maria z Betanii przyszła do Jezusa z olejkami w alabastrowym naczyniu i namaściła mu stopy. Zresztą Kościół wielokrotnie wykorzystywał przezroczysty kamień. Robiono z niego nagrobki, ołtarze, a w średniowieczu cieniutkie alabastrowe płyty wstawiano w okna. W XVI wieku upodobali go sobie niderlandzcy rzeźbiarze i pracę z tym kamieniem doprowadzili do perfekcji. Aby się o tym przekonać, warto wybrać się do Gdańska na wystawę „Materia światła i ciała”. Reklamuje ją plakat przedstawiający malutki (30 na 30 cm) relief „Wygnanie z raju” – zobaczymy na nim cały tragizm biblijnej opowieści, przerażenie winnych, złość Boga i piękno utraconego ogrodu, wszystko z alabastru, polichromowane i złocone.

Kupowanie z głową

Alabastrowe zakupy najlepiej robić w Luksorze. Wybierajmy przedmioty lekkie, o cienkich ściankach i woskowej fakturze. To znak, że zostały zrobione ręcznie. Ciężkie i wypolerowane, o mocniejszych barwach są dziełem maszyny i zupełnie brak im charakteru. Ładny jest też alabaster barwiony – turkusowy, pomarańczowy albo ceglasty – do złudzenia przypomina wtedy koral. Najrzadszy jest ten czarny.

Występuje tylko w trzech miejscach na świecie, w USA w Oklahomie, w Chinach i we Włoszech. A jeśli Włochy, to oczywiście Volterra w Toskanii. Tradycja wykorzystywania tego kamienia sięga tu czasów Etrusków, miejscowi rzemieślnicy robią z niego misy, lampy, meble, na replikach samochodów kończąc. Możemy zapisać się do miejscowej szkoły na jedyny na świecie wydział kształcący przyszłych rzeźbiarzy, w alabastrze oczywiście.

Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: Muzeum Narodowe w Gdańsku/ www.muzeum.narodowe.gda.pl, Consorzio Turistico Volterra Valdicecina Valdera/ www.volterratur.it, Fotochannels, Ed Pollard/ Chrysler Museum of Art, Rempex, Getty Images/fFPM
Wystawa w Muzeum Narodowym w Gdańsku „Materia światła i ciała” czynna do 15 marca 2012 roku.

reklama