Sztuka patrzenia

Artyści

Poza pracą lubi cygara – Cohibę, 3,5 cala – i whisky. – Kiedy zostałem podwójnym dziadkiem, założyłem Towarzystwo Świadomego Dziadostwa. Warunkiem przystąpienia do grupy jest zamiłowanie do cygar i whisky single melted bez wody – śmieje się Tomasz Tomaszewski.

Długo o fotografii kompletnie nic nie wiedział. – I to nie jest kokieteria – zaznacza. Zajął się nią, gdy był już dorosłym chłopakiem. Dawała mu poczucie wolności – nie wyobrażał sobie ślęczenia przez osiem godzin za biurkiem, dzień w dzień. Ale robienie zdjęć to dla niego duży wysiłek. – W fotografii nie jest tak, że ma się to przysłowiowe oko albo szczęście.

Jest takie słynne zdjęcie Henri Cartiera-Bressona, na którym mężczyzna w meloniku na głowie i z parasolem w ręku skacze przez kałużę i kantem obcasa dotyka wody, na której powstają kręgi. Dla tej jednej klatki Bresson zużył aż szesnaście filmów i poświęcił kilkadziesiąt godzin pracy – tłumaczy Tomaszewski. Dlatego gdy fotografuje, jest skupiony i mało mówi. – Pan Bóg nie dał mi wielu talentów. Za to pozwolił dorosnąć, co nam mężczyznom rzadko się zdarza.

W wieku 26 lat widziałem więcej niż moja mama przez całe swo je życie – podkreśla.
Najchętniej fotografuje ludzi. – Wyzwaniem jest stanąć oko w oko z człowiekiem, którego się nie zna i czekać na taki moment, w którym zbliżę się do prawdy o nim – tłumaczy. Do pracy zabiera się etapami: najpierw wypisuje hasła, które kojarzą mu się z tematem reportażu, aby unikąć schematów. – Jak pokazać przemoc? Najprościej wybrać się z grupą do zadań specjalnych tam, gdzie jest strzelanina – opowiada. – Banał.

To samo można zaobserwować choćby w szpitalu, gdzie mamy do czynienia nie tyle z przemocą, co z jej ofiarami. Do szpitala można pójść w dzień albo w nocy – ja wybrałbym noc, bo wtedy dzieją się najgorsze rzeczy. Na nocny dyżur w poniedziałek albo w piątek – ja bym poszedł w piątek, bo ludzie chętniej wychodzą wtedy na miasto. Ale jak się jest spryciarzem, to pójdzie się do szpitala, na nocny dyżur, w piątek, i w dodatku w dzień wypłaty, bo z pieniędzmi w kieszeni człowiek częściej pada ofiarą przemocy – tłumaczy.

Potem dużo też czyta na dany temat, bo jak podkreśla, „to, na co kieruje się obiektyw, musi wynikać z wiedzy”. Choć tak skrupulatny, miewa słabości – z hoteli zabiera zawieszki: „Please, clean my room” i „Please, don’t disturb”. Ale o tym wiedzą tylko pokojówki.


Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: Tomasz Tomaszewski

reklama