Co: Galeria Faras. Ekspozycja stała.
Gdzie: Warszawa, Muzeum Narodowe, al. Jerozolimskie 3


Opowieść o Galerii Faras, otwartej po wieloletniej przerwie i gruntownym remoncie w warszawskim Muzeum Narodowym, wypada zacząć niczym bajkę. Bo zarówno jej historia, jak i zawartość wydaje się nie z tej ziemi. W takim razie: dawno, dawno temu, do afrykańskiego królestwa Nobadii przybyli z Konstantynopola wysłannicy cesarzowej Teodory, niosąc jego mieszkańcom nową religię – chrześcijaństwo. Niecałe 200 lat później (w VIII w.) nawróceni Nobadowie wznieśli w Faras katedrę – świadectwo swojej żarliwej wiary. Najwybitniejsi malarze królestwa ozdobili jej ściany wizerunkami świętych, świątynię wypełnił zapach kadzideł i śpiew kapłanów. A potem przyszły dla niej gorsze czasy. Królestwo opadło z sił, islam wyparł chrześcijaństwo, a opustoszała świątynia skryła się pod piaskami pustyni. I tu wkracza współczesność: w latach 60. władze Sudanu postanowiły przekształcić dawne Faras w sztuczne jezioro. Zanim jednak „odkręcono kurek”, na przeznaczone do zalania tereny wpuszczono grupę polskich archeologów pod wodzą prof. Kazimierza Michałowskiego. I to oni znaleźli zagrzebany w piasku skarb – 120 wspaniale zachowanych polichromii (VIII–XIV wiek), arcydzieł nubijskiej sztuki średniowiecznej. 67 z nich – największy poza Chartumem zbiór dzieł tego rodzaju – trafiło do Warszawy. Pamiętam je z dzieciństwa: dostojne postacie świętych, władców i aniołów, patrzące na zwiedzających ze spokojem i mądrością.

Proste i piękne, milczące, lecz o niewiarygodnej sile wyrazu. Święta Anna z palcem na ustach, pod której łagodnym spojrzeniem nawet rozbrykany Grzesiek z IVb cichł jak trusia. Rozumiał, że wchodzi do świętego miejsca. W nowej Galerii Faras uczucie obcowania z sacrum jest jeszcze głębsze. Pierwsza sala – naszpikowana elektroniką (ekrany dotykowe, projekcje 3D, stanowiska multimedialne) – to jeszcze strefa profanum. Ale już kolejna wycisza i przygotowuje widza do mistycznych przeżyć. Nie bez przyczyny wystawiono w niej m.in. malowidła zdobiące niegdyś przedsionek, ściany zewnętrzne i klatki schodowe świątyni w Faras. To przedsionek, bufor, „poczekalnia” dla neofitów gotowych przejść dalej. Sala główna nawiązuje kształtem do katedry w Faras – malowidła są tu wreszcie „u siebie”, w miejscach, które zajmowały, zanim wydobyto je spod pustynnych piasków. Zwrócono im dawne, znajome przestrzenie: chór, narteks, nawy i kaplice. Miejmy nadzieję, że ta niezwykła galeria przyciągnie rzesze zwiedzających i pozostanie w ich wspomnieniach na bardzo długo. I że wychodząc ze „świątyni”, nie pominą kolejnych sal (zabytki nubijskie ze zbiorów MNW, ekspozycja porównawcza krzyży egipskich, ruskich, huculskich itd.) i znajdą jeszcze siłę, by dotrzeć na wyższe piętra muzeum.


Tekst: Weronika Kowalkowska,
Staszek Gieżyński, Beata Woźniak
Zdjęcia: Materiały Prasowe Muzeów i Galerii

reklama