Angielska esencja

Kolekcje

Jeśli chcesz, aby twój mężczyzna śpiewał rano przy goleniu, połóż w łazience tapety Sandersona.

To zabawne hasło reklamowe sto lat temu wymyśliła firma Arthura Sandersona – bajecznie kolorowe imperium tapet i tkanin. Dziś syno-nim klasycznego angielskiego stylu. Ale zanim firma zaczęła dyktować tkaninową modę, przebyła długą drogę od małego sklepiku. Kiedy Arthur Sanderson wpadł na pomysł, by założyć sklep z tapetami dla prawdziwej elity, Karol Dickens publikował właśnie pierwsze odcinki powieści „Wielkie Nadzieje”, a prerafaelita Ford Maddox Brown malował „Pracę” – alegorię aktywnego i pomnażającego majątek społeczeństwa.

Był rok 1860. W Anglii nastał czas drapieżnego kapitalizmu, w siłę rośli przedsiębiorcy. W niewielkim sklepiku Sandersona w dzielnicy Islington importowane z Francji luksusowe panoramiczne i udające skóry tapety sprzedawały się jak świeże bułeczki. To podsunęło Arthurowi, z wykształcenia poligrafowi, pomysł na projektowanie własnych tapet. Najpierw zlecał produkcję małym warsztatom, w końcu jednak zbudował własną fabrykę w Chiswick. Kilka ulic dalej wynajął duży lokal i tam przeniósł sklep.

Jako pierwszy w okolicy w wystawnie urządzonych wnętrzach, w specjalnych ramach powiesił próbki tapet, by klienci mogli je podziwiać niczym cenne obrazy. Przez następne dziesięciolecia to właśnie Sanderson wyznaczał mody w tkaninach i tapetach. A z samego lokalu firma Sanderson & Sons wyniosła się dopiero w 1994 roku.

Sukces to w dużej mierze zasługa... pomysłowego Harolda. Ten naj-starszy z trzech synów Arthura był nie tylko zdolnym mechanikiem, ale także człowiekiem o artystycznej duszy. Wymyślił i wprowadził do fabryki urządzenie do mechanicznego druku oraz tłoczenia wzorów w papierze. Sam doglądał pracy, często sam mieszał farby. Jako pierwszy malował tapety i tkaniny farbami wodnymi, które dawały lekkie, jasne kolory, różne od tych, które proponowali inni.

Poza tym, o powodzeniu Sandersona zdecydowała też bezlitosna strategia biznesowa. Firma wykupywała po kolei konkurentów, by zdobyć prawa do ich wzorów! Na początku XX wieku jeden z  angielskich dziennikarzy pisał, że oglądanie wzorników Sandersona to jak konsultowanie się z  wyrocznią. Bo faktycznie: nikt nie miał równie szerokiego portfolio pełnego wzorów od największych projektantów, w rodzaju Williama Morrisa czy Augustusa Pugina. Z czasem swoje kolekcje przygotowywały dla firmy takie tuzy, jak Pablo Picasso, Gio Ponti czy Edward Bawden.

Tuż przed wybuchem II wojny światowej Sanderson miał aż dwa tysiące zamówień od klientów dziennie! We współpracy z  firmą Walta Disneya powstały tapety z postaciami z kreskówek, furorę robiły wzory jednokolorowe o wypukłej fakturze, idealne do niewielkich mieszkań. Firmie udała się rzecz niezwykła, przypadła do gustu zarówno mniej zamożnym, jak i najbogatszym klientom. Dowodem na to jest nadany w 1924 roku tytuł Oficjalnego Dostawcy Tapet i Farb na dwór króla Jerzego V. Wzorzysty papier Sandersona zdobił pudła z ubraniami od Coco Chanel i Normana Hartnella, znalazł się również wewnątrz paczek papierosów Dunhill.

Po chudych latach wojny, gdy racjonowano zarówno papier, jak i tkaniny, Sanderson mozolnie odbudowywał swoją markę. Firma znów rozkwitła w latach 50. i 60. Znany brytyjski malarz, John Piper, zaprojektował serię znakomicie sprzedających się wzorów, dla przedsiębiorstwa pracowała początkująca wówczas projektantka mody Zandra Rhodes. Wtedy na topie były nowoczesne wzornictwo i duże, powtarzające się desenie. Kolejny milowy krok w historii firmy to zaproponowanie klientom tkanin i tapet z takim samym wzorem – kolekcja Triad – co znacznie ułatwiało urządzanie wnętrz.

Sanderson bez wątpienia miał nie tylko głowę do interesów, ale i znakomite wyczucie rynku. Firma zawsze umiejętnie łączyła przeszłość z teraźniejszością, wyciągając z lamusa przeróżne wzory i dopasowując je do aktualnych mód. Gdy w latach 70. zapanowała w Anglii moda na epokę wiktoriańską, Sanderson przedstawił wzór„Blackthorn”, stworzony w roku... 1892. Dziesięć lat później triumfy święcił angielski styl rustykalny, którego synonimem stały się dwie tkaniny firmy:„Chelsea” oraz „Rose and Peony”. Wreszcie ostatnio z okazji stupięćdziesięciolecia powrócił klasyczny wzór „Swallows” z 1938 roku.

Marka Sanderson przez półtora wieku stała się jednoznaczna z  angielskim stylem dekoracji wnętrz. Zdarzały się jednak i drobne wpadki. Michael Parry, były szef firmy wspomina, że jeden z jego ulubionych wzorów tkanin pojawił się kiedyś na sofie głównego bohatera komediowego serialu BBC „Only Fools and Horses”. Z niewiadomych przyczyn – być może niechęci do identyfikacji z postacią – sprzedaż owej tkaniny natychmiast drastycznie spadła. Wszystko to jednak dowodzi, że stylu Sandersona z żadnym innym pomylić się nie da i stał się on – na dobre i złe – częścią kultury brytyjskiej.


Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Archiwum Sanderson
Dystrybutorem Tkanin Sanderson w Polsce jest Magic Home

reklama