Pojemniki Tupperware

Kolekcje

On miał patent, ona wdzięk i niespożytą energię. Obydwoje – nic do stracenia. Tak więc architekt krajobrazu Earl Tupper i sprzedawczyni Brownie Wise postanowili zrobić biznes.

Potrzeba jest matką wynalazków. Przekonała się o tym Brownie Wise, kiedy została sama z trzyletnim synkiem Jerrym. Pewnie, że chciałaby jak jej przyjaciółki zajmować się białym domkiem na przedmieściach, wyprawiać małego do szkoły i organizować rodzinne święta. Jednak na model życia, który obowiązywał w Ameryce lat 50., nie było jej stać. Musiała zarabiać, a kobieta w tamtych czasach wybór miała niewielki: nauczycielka, krawcowa, sekretarka albo sprzedawczyni. I tak Brownie trafiła do sklepu sieci Stanley Home Products.

Lubiła swoją pracę, lubiła rozmawiać z klientkami i doradzać. Takie na przykład pudełka na żywność Tupperware – kiedy stały na półce, niewiele pań zwracało na nie uwagę, tym bardziej że były droższe od ofert konkurencji. Ale kiedy Brownie opowiadała o ich zaletach, zachwycone klientki wykładały pieniądze na stół.

Babskie ploteczki

Pojemniki były zrobione z wyjątkowego materiału – polietylenu. Wystarczyło wziąć je w rękę, by zobaczyć, jakie są lekkie. Wystarczyło zamknąć, by docenić zalety hermetycznie przylegającego wieczka. Wystarczyło wreszcie usłyszeć, że polietylen świetnie się sprawdza w szpitalach (ma antybakteryjne właściwości), by od razu kupić.

Pewnego popołudnia do Brownie wpadły przyjaciółki. Jako kobieta pracująca jedzenie przygotowała wcześniej i włożyła do kolorowych pudełek. Potem po prostu postawiła je na stole, na którym zazwyczaj królowała porcelana albo kamionka. Koleżanki oglądały, pytały i… każda zamówiła komplet. Nie ma to jak wymiana doświadczeń podczas babskiego spotkania.

Z pomysłem, aby sprzedaż przenieść „na party”, Brownie pobiegła do samego Earla Tuppera. Z wykształcenia był architektem krajobrazu, ale kryzys lat 30. zmusił go do pracy w fabryce chemicznej. I tam po raz pierwszy zobaczył polietylen, a potem wymyślił ciekawe wieczko, które zamykało się tak samo jak to w puszkach z farbą, z tym że zrobione było z elastycznego materiału. Wystarczyło je lekko przycisnąć, aby w środku tworzyło się podciśnienie, a żywność dłużej zachowywała świeżość. Pomysł Earl opatentował i uruchomił produkcję.

Przy okazji wymyślił też… maski przeciwgazowe, których zresztą z sukcesem używano podczas II wojny światowej. Natomiast pojemniki się sprzedawały, ale bez szaleństwa. Earl przystał więc na plan Brownie. Prawdę mówiąc, nie miał nic do stracenia. A ona zaczęła po mistrzowsku organizować party. Panie choć na moment mogły wyrwać się z domu, porozmawiać z kobietami w podobnej jak one sytuacji i zabrać do domu kuchenną nowinkę – pojemniki przedłużające świeżość, a każda w tamtym czasie chciała być dobrą gospodynią! Z czasem niektóre odważyły się jak Brownie organizować własne party. Raz – pokazywały, że są kobietami nowoczesnymi, dwa – zapewne po raz pierwszy zarabiały pieniądze, i to w ciekawy sposób.

Gospodyni na okładce

Earl sprezentował Brownie stołek wiceprezesa firmy. Jej buzię w modnej fryzurce można było oglądać na wszystkich folderach reklamowych firmy, roześmiana Brownie spoglądała też z plakatów, dzieliła się radami o prowadzeniu domu w telewizji, stała się bywalczynią bankietów, charytatywnych balów. Bywała. Pojawiła się nawet na okładce „Business Week” – zresztą jako pierwsza kobieta w historii. Pisano o niej, że jest genialnym marketingowcem, specem od integracji w firmie, za co pewnie przeklinają ją dzisiejsze korporacyjne szczury.

Namówiła Earla na szalony i kosztowny pomysł – Jubilee. Raz w roku do siedziby Tupperware na Florydę zapraszała wszystkich pracowników firmy. Stoły uginały się od jedzenia i picia, a na gości czekały atrakcje. Najlepszym sprzedawcom Brownie wręczała kluczyki do… nowiutkiego jachtu albo dawała bilety na egzotyczne wycieczki, cenne nagrody można było też wygrać podczas licznych konkursów. Panie, którym najlepiej szła sprzedaż, były dumne jak paw (ich mężowie zapewne też), a te, które dopiero zaczynały pracę, widziały, co mogą osiągnąć i jak wysoka jest stawka. Genialne.

Na krańcach świata

Niestety, mniej genialnie czuł się Earl i coraz częściej dochodziło między nim a Brownie do sporów – o zbyt duże wydatki, o jej sukces na salonach. W 1954 roku Earl ją zwolnił i zadbał, aby zniknęła nie tylko z folderów reklamowych. Wymazał jej nazwisko, gdzie tylko się dało. Jednym słowem, jakby Brownie Wise nigdy nie było. Ona, już w pojedynkę, założyła firmę kosmetyczną Kopciuszek, jednak biznes nie wypalił. Natomiast Earl żeglował pewnie po falach biznesu, podbijając setkę krajów. Wymyślał coraz to nowe pojemniki i drobne rzeczy, które uprzyjemniały pracę w kuchni (obecnie w ofercie są też noże, sztućce i naczynia ze stali szlachetnej).

System działał doskonale. Na tyle dobrze, że w 1992 roku Rexall Drug Company kupiła markę Tupperware za 16 milionów dolarów. Dziś w jej szeregach pracuje trzy miliony konsultantów, w tym spora część w Indiach, na Borneo i w Chinach, gdzie kobietom niełatwo rozkręcić własny biznes. W Tupperware nie muszą inwestować nawet centa, mają za to szansę na darmowe szkolenia, dostają towar i co zarobią, to ich.

Dziś ludzie znowu lubią spotykać się, rozmawiać, i to nie tylko w sieci. A i zakupy w miłym gronie zyskują na popularności. Pojemniki Tupperware, tak samo jak przed kilkudziesięciu laty, kupimy podczas robienia kolacji ze znajomymi, plotek i sączenia wina.


Tekst: Beata Woźniak
Zdjęcia: archiwum firmy Tupperware

reklama