Komoda czy konsola?

Kolekcje

Pierwsza masywna, ale za to da się w niej schować prawie wszystko. Druga zgrabniejsza, ale ukryje niewiele.

Najpierw – czyli gdzieś tak trzysta lat temu – komoda była niezbyt zgrabną skrzynią z przegródkami, a właściciele przechowywali w niej, co się tylko dało, od broni, przez jedzenie, po ubrania. Świetnie sprawdzała się też w roli ławki, stołu, łóżka, a nawet... trumny. Tak, tak – często zapewniała wieczny spoczynek gospodarzowi, który był w niej chowany. Musiało minąć kolejne kilkadziesiąt lat, by nabrała kształtów, zyskała szuflady i trafiła wszędzie: do pałaców i pod strzechy. I choć do wymyślnych szczególnie nie należy, nawet dziś potrafi wzbudzać ogromne emocje. W Anglii 240-letnia komoda Harrington to najdrożej sprzedany mebel w historii. Cacko z drewna różanego, tulipanowca i indyjskiej odmiany morwy, które zrobił, jak wszyscy podejrzewają, Thomas Chippendale, poszło na aukcji w Londynie rok temu za, bagatela, prawie sześć milionów dolarów!

Kiedyś komody robiono z drewna lub drewnem fornirowano, teraz projektanci są znacznie bardziej pomysłowi i wykorzystują przeróżne materiały: obkładają je laminatem, korkiem, skórą, materiałem, wysadzają drogimi kamieniami. Malują w kratkę, kropki, kolorowe pasy (Grange) i kurzą stopkę. Wyjątkową wyobraźnią wykazał się Tejo Remy, konstruując dwadzieścia lat temu komodę z... odpadów. Połączył szuflady z różnych mebli i spiął je ogromnym pasem. Projekt Duńczyka zajmuje dziś honorowe miejsce w Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku i wciąż jest inspiracją dla kolejnych dizajnerów.

Co jest modne? – Przede wszystkim proste kształty, co najwyżej uchwyty mogą być bardziej dekoracyjne. A także surowe bejcowane na biało drewno z wyraźnym rysunkiem słoi – mówi Mirco Cervi z firmy Fratelli Cervi sprzedającej najlepsze włoskie meble. – Nawet marki, które dotąd robiły meble z bogato intarsjowanego hebanu, w tym roku przygotowały kolekcje w jasnych przecieranych kolorach.

Jakby na przekór światowym trendom Polakom podoba się zupełnie coś innego. – Meble na wysoki połysk. Czarne lub w ostrych, wyraźnych kolorach – mówi Beata Szala, dekoratorka wnętrz. – Hitem są również te z frontami szuflad obitymi błyszczącą skórą – dodaje. – Najsłabszym punktem komody są plecy: nigdy dobrze nie wyglądają i z zasady stawia się ją pod ścianą. Tymczasem, gdy obijemy tył ciekawym materiałem lub pomalujemy, mebel może stać się na przykład wezgłowiem łóżka lub oddzielać jadalnię od salonu – podpowiada Szala.

Młodszą siostrą komody – gdzieś tak o sto lat – i bardziej filigranową jest konsola. Zakochani są w niej Francuzi (w końcu to oni ją wymyślili) i Włosi. U nas, niestety, wciąż nie cieszy się powodzeniem i zdobi głównie hole rezydencji w barokowym stylu. A przecież Francuzki tak lubią ustawiać konsole na plecach sof, a Włoszki robią z nich szafki pod łazienkowe umywalki. Te lekkie meble też potrafią robić wrażenie. – Kiedyś zjawił się u mnie klient, który chciał mieć „mocne wejście” do domu i zażyczył sobie spektakularnej konsoli – opowiada Katarzyna Dziedzic, dekoratorka wnętrz. – Znalazłam złotą z rzeźbieniami jak najdelikatniejsza koronka. Kosztowała prawie pięć tysięcy euro, ale zwraca uwagę każdego.

Tekst: Dorota Paśniewska
Współpraca: Monika Utnik-Strugała
Fotografie: archiwa firm