Mają się wić, prowadzić w nieznane, zwodzić choćby i na manowce – ogrodowe dróżki i alejki.

Czy wiecie, że najstarszy zachowany projekt ogrodu pochodzi z około 1400 roku p.n.e.? Należał do egipskiego urzędnika z Teb. Miał cztery sadzawki pełne ptactwa, pergole, do których wiodły urocze aleje zacienione drzewami.

Egipcjanie kochali ogrody. Ci biedniejsi na ciasnych podwórkach sadzili choćby kilka drzew, a bogaci tworzyli prawdziwe dzieła sztuki. Z tarasami, zacisznymi altanami porośniętymi winem, z basenami i jeziorkami – wszystko w geometrycznym porządku, poprzecinane alejkami. Bo nawet im poświęcano już wtedy mnóstwo uwagi, zdobiono rzeźbami albo szpalerem drzew. Kto dziś z taką fantazją urządza ogrody, kto z uwagą pochyla się nad ścieżkami? Prawie wszędzie straszą wybetonowane trakciki. A można przecież inaczej! Rozpocząć mocnym uderzeniem, a potem budować tajemniczy nastrój zielonego miejsca.

Ścieżki – od furtki do domu, od drzwi do garażu – najczęściej prowadzimy jak najkrótszą drogą, bo omijanie przeszkód jest niewygodne. W samym ogrodzie natomiast króluje odwrotna zasada: dróżki mają intrygować, zakręcać, gubić się i nagle wyłaniać. Powinny być jak najbardziej naturalne – beton możemy zamienić na kostkę granitową, marmurową czy porfirową, łupek albo drewniany bruk. Wszystkie one dobrze wyglądają w miejskich ogródkach z wypielęgnowanymi żywopłotami. W lesie sprawdzi się polny kamień i grube plastry z pni drzew.

Są i bardziej oryginalne pomysły. – Do nowoczesnych ogrodów pasuje grafitowy łupek – podpowiada architekt krajobrazu Bartosz Dankiewicz z pracowni Ogrody Dankiewicz. – Wygląda niebanalnie, gdy połączymy go z granitowymi płytami. Ciekawy jest też żwir. Można wysypać nim podjazd pod garaż, pod warunkiem, że będzie utwardzony żywicą albo glinką. Ładnie wygląda alejka ze żwiru połączonego z deskami lub płytami z łupka.

Najmodniejsze są alejki z dębu albo gatunków egzotycznych. Alternatywa to podkłady kolejowe. Ale uwaga: są nasączane olejem kreozotowym, który szkodzi zdrowiu. Dlatego nie wolno układać nowych, świeżo zaimpregnowanych, tylko te zdjęte z torowisk. Nadają się i na schody, i do otoczenia rabat, ale nie tam, gdzie chodzimy na bosaka.

Pomysł na alejkę możemy też podpatrzeć w ogrodzie... książęcym. Przejeżdżając kiedyś przez Lichtenstein, wstąpiłam do zamku w Vaduz – wchodziłam po stopniach podpartych drewnianymi kołkami i wyłożonych polnymi kamieniami. W naszym leśnym ogródku na działce zrobiłam takie same. Bo przecież najładniejsze alejki to takie, które wyglądają, jakby były w naszym ogrodzie od zawsze.


Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: archiwa firm

reklama