Botticielli: wystawa w Victoria and Albert Museum

Sztuka

Gdyby nie malarze prerafaelici, dziś wspominalibyśmy go jako jednego z mniej znanych artystów renesansu.

Wiadomo, że pochodził z ubogiej rodziny – ojciec był garbarzem, on sam jako student klepał biedę. Miał zostać złotnikiem, ale w końcu zajął się malarstwem. Oficjalnie nazywał się Alessandro di Mariano di Vanni Filipepi, pochodził z Florencji. Mówiono na niego Botticelli, co oznacza „beczułkę”. Zrobił całkiem sporą karierę, pracując dla możnego rodu Medicich.

Współcześni twierdzili, że jego malarstwo jest staromodne

Jeszcze u progu XIX wieku mało kto ze zwiedzających Galerię Uffizi zwracał uwagę na jego prace. Przełom nastąpił, gdy poeta i malarz Dante Gabriel Rossetti kupił portret pędzla Botticellego i zaczął imitować jego styl. Gdy Rossetti malował Jane Morris, jej mąż projektował tapety inspirowane „Wiosną” Botticellego. Renesansowy malarz powrócił do oficjalnego obiegu sztuki.
Wystawa w Victoria and Albert Museum to pokaz zarówno prac florentczyka, jak i tych, których zainspirował. Niezła to grupka. Oto bowiem „Narodziny Wenus” zdobią suknię Dolce & Gabbana. Samą scenę z obrazu odtwarza na ekranie Uma Thurman w „Przygodach Barona Münchausena”, a Ursula Andress nawiązuje do niej w „Doktorze No”. Andy Warhol maluje twarz Wenus na obrazie „Details of a Renaissance Painting”. Magritte umieszcza na swoim płótnie motyw z „Wiosny”.

Botticelli jest wszędzie

Na zdjęciach transwestytów, w asamblażu złożonym ze śmieci i w luksusowym samochodzie wyścigowym. Jest tu również body art i próba przekształcenia się w Wenus za pomocą operacji plastycznych. Skąd to szaleństwo? Krytyk brytyjskiego „Guardiana” doszukuje się jego źródeł właśnie w twórczości prerafaelitów, którzy uczynili z Botticellego kogoś w rodzaju gwiazdy popkultury. Powtarzali jego motywy, fascynowali się jego życiem, w malarstwie widzieli duchowość, a także duży ładunek tłamszonej w tamtych czasach seksualności.

W Londynie zobaczymy w sumie 150 prac podzielonych na trzy grupy

Najpierw współczesne inspiracje, potem historię odkrycia malarza przez prerafaelitów, wreszcie prace samego mistrza. Powiedzmy to od razu – „Narodzin Wenus” nie zobaczymy. Florencję opuszcza tylko od wielkiego dzwonu. Przyjechała jednak „Pallas Atena i centaur”, są rysunki do „Boskiej komedii” oraz różne Madonny z dzieciątkiem. Po konserwacji powraca również do V & A słynny portret, którego właścicielem był Dante Rossetti. Malarz sprzedał go jeszcze za życia, biorąc dziesięciokrotność ceny zakupu. „Pomysł, by sprzedawać obrazy, których się nie musiało namalować, jest znakomity” – zauważył radośnie.

Londyn, Botticielli Reimagined, Victoria and Albert Museum, Cromwell Road. Wystawa czynna do 3 lipca.

reklama