Rajska willa w Saint-Tropez

Rezydencje

Jeśli na ziemi jest raj, to właśnie tutaj – zakrzyknął Jan, stojąc przed stuletnią willą w Saint-Tropez.

Co łączy Brigitte Bardot i Louisa de Finesa? Poza aktorstwem, Saint-Tropez – oboje rozsławili na cały świat to urocze francuskie miasteczko.

Ona w filmie „I Bóg stworzył kobietę”, kusząc boskim ciałem w skąpym bikini (zresztą potem aktorka kupiła w Saint-Tropez dom), on – serią o przezabawnym komisarzu (komisariat policji, w którym kręcono część scen, nadal stoi). Ta śliczna kiedyś rybacka wioska dziś jest tętniącym życiem luksusowym kurortem, pełnym willi sławnych i bogatych, z portem wypełnionym po brzegi ich drogocennymi jachtami. Przez lata nie zmieniło się tylko jedno – bajeczna przyroda i widoki.

Dawno temu zwabiły tu choćby Pabla Picassa, a ostatnio Jana des Bouvrie, znanego Duńczyka, projektanta mebli, czasem także domów. – Lubię miejsca, które potrafią mnie zainspirować, a w Saint-Tropez co krok widzę stare wille albo krajobrazy, od których oczu nie można oderwać – tłumaczy. Tak też się stało, gdy zobaczył XIX-wieczny dom w prowansalskim stylu, w stanie, jak wspomina Jan, „katastrofalnym, ale dobrze rokującym”. Piękniejsze od samej posiadłości było jej położenie – z dala od gwarnego centrum, na wzgórzu, z bujnym ogrodem i bajkowym widokiem na morze. Jak mógł tego raju nie kupić?

– Lubię domy z historią i lubię dopisywać jej dalszy ciąg – tłumaczy projektant. Zostawił więc oryginalny kształt budynku, dobudował tylko drugie identyczne skrzydło („bo symetria porządkuje”; według tej samej zasady porozstawiał meble i drobiazgi w pokojach), zachował półokrągłe schody prowadzące do domu i zbudował basen. – Chciałem, żeby willa pasowała do zalanego słońcem miasteczka, żeby wyrastała z ogrodu – opowiada.

Więcej zmienił za to w środku – ze starej rezydencji zostawił tylko podwójne schody na górę, „pootwierał” pokoje i urządził się nowocześnie. Powstawiał głównie współczesne białe meble („biel nie tylko dodaje lekkości wnętrzu, ale też sprawia, że jest eleganckie i luksusowe”) od najlepszych dizajnerów. Oczywiście zaprojektowane przez siebie kanapy i stoliki w salonie oraz rzeczy słynnej Eileen Gray (sofy w gabinecie; to ona zapoczątkowała modernistyczne wzornictwo) i Vico Magistrettiego (krzesła na werandzie; to dzięki Vico o włoskim dizajnie usłyszał świat).

Żeby atmosfera domu nie była jednak zbyt napuszona, gospodarz dodał zabawne detale – zamiast kryształowych żyrandoli powiesił w kuchni lampę zrobioną z butelek po mleku, a na kominku w salonie ustawił drewniane popiersia antycznych bohaterów kupione za grosze w lokalnym markecie, które udają te dostojne, wyrzeźbione w kamieniu. Dla Jana nie ma domu bez dobrej sztuki, bo, jak mawia, to „przyjemność dla duszy”. Dzięki niej przy okazji pojawił się kolor: są więc m.in. obrazy Petera Buechlera, Paula de Lussanet czy Ducky Field oraz rzeźby – torsy Josepha Calsa.

O swojej okazałej posiadłości Jan mówi: dom w sam raz na wakacje, bo choć jest wytworny, w środku został urządzony na luzie, czyli tak jak czuje się zapracowany na co dzień człowiek, który odpoczywa na słonecznej Riwierze.


Tekst: Jay Aspen/Red Cover/Photoshot
Tłumaczenie: Katarzyna Sadłowska
Fotografie: Paul Ryan-Goff/Red Cover/Photoshot