Książę Montparnasse'u

Stały bywalec paryskich rautów, rozchwytywany artysta, miłośnik pojedynków. Mojżesz Kisling przeszedł długą drogę do sławy – z domu żydowskiego krawca na krakowskim Kazimierzu na francuskie salony.

W czerwcu 1914 roku na ubitej ziemi stanęło naprzeciw siebie dwóch malarzy: Leopold Gottlieb i Mojżesz Kisling. Rzecz działa się w Lasku Bulońskim, przyczyna honorowej potyczki pozostaje niejasna. Dość powiedzieć, że między dwoma artystami doszło do sprzeczki.

Sprawę postanowiono rozwiązać za pomocą pistoletów i szabel. O świcie stawili się obaj zainteresowani wraz z sekundantami. Na miejscu pojawił się także przedsiębiorczy filmowiec z kamerą! Kislingowi towarzyszył ekscentryczny malarz meksykański Diego Rivera. Pistolety odłożono na bok, mężczyźni chwycili ostre żelazo.

Po krótkim starciu polała się pierwsza krew. Ze zranionego nosa Mojżesza Kislinga. Honorowi stało się zadość. Rannego opatrzono i całe towarzystwo ruszyło do słynnej kawiarni Rotonde na Montparnassie. Tam, wśród głośno wiwatujących kolegów artystów Kisling miał wykrzyknąć: „To czwarty rozbiór Polski!”.

Mojżesz był wówczas czołową postacią paryskiego życia artystycznego. Do stolicy Francji trafił z Krakowa, gdzie studiował na Akademii Sztuk Pięknych u Józefa Pankiewicza. Początkowo kształcił się w szkole realnej, a jego ojciec – krawiec z Kazimierza – marzył o tym, by syn studiował na politechnice. Mojżesz natomiast wolał zostać rzeźbiarzem. Z powodu braku miejsc w pracowni zdecydował się jednak na malarstwo.

Szybko trafił do kręgu mistrzów pędzla, którzy mieli żydowskie pochodzenie i byli skupieni wokół Samuela Hirszenberga. Zaprzyjaźnił się także z Leopoldem Gottliebem. Najprawdopodobniej dzięki niemu poznał Szaloma Asza, wybitnego pisarza, który pomógł początkującemu malarzowi w przeprowadzce do Paryża i w uzyskaniu stypendium od anonimowego prawnika z Moskwy.

Francuska stolica wydawała się naturalnym kierunkiem dla pragnącego rozwijać się artysty. Jego nauczyciel Józef Pankiewicz mówił przecież krótko: „Nie ma niczego poza Paryżem. Wszystko – idee, ludzie, wizje malarstwa dla nadciągającego wieku – wszystko można znaleźć tylko w Paryżu”. Mojżesz Kisling wyruszył zatem do „ziemi obiecanej”.

Szybko trafił w sam środek polskiej kolonii we Francji. Najpierw przebywał w Bretanii, później zamieszkał na Montparnassie w Paryżu i znalazł się w centrum towarzyskiego życia. Jan Lorentowicz tak charakteryzował środowisko polskich malarzy na obczyźnie: „Utworzono światek zamknięty, rodzaj Pacanowa na gruncie wielkiego miasta, w którym wszyscy znali się na wylot, wiedzieli o sobie wszystko, wiedzieli nawet za wiele”.

Z przekąsem dodawał, że niektórzy artyści ledwie mówili po francusku, choć w mieście spędzili wiele lat. Kisling jednak nie ograniczał się do towarzystwa Polaków. W kawiarniach – w tym w słynnej Rotonde – poznał Pabla Picassa, Georgesa Braque’a i Amadea Modiglianiego. Ten ostatni został jego wielkim przyjacielem. Portretowali się nawzajem, a gdy druh zmarł, to właśnie Kisling zdjął jego maskę pośmiertną. Wspólnie z Modiglianim oraz Chaimem Soutinem położył podwaliny pod słynną Ecole de Paris.

Mojżesz był człowiekiem towarzyskim i chętnym do zabawy. Malarz Eugeniusz Geppert tak go wspominał: „Był stałym bywalcem w kawiarniach, wesoły, rubaszny, przyjacielski i łatwy w obejściu”. Żona rzeźbiarza Marka Szwarca, Eugenia, opisywała go z kolei jako „młodzieńca ckliwo-lirycznego, chudego, bladego i znanego z romantycznych pojedynków o nią”. Kim była owa ona, trudno dziś dociec. Być może za każdym razem chodziło o inną damę serca.

Swoją popularność w Paryżu Kisling zawdzięczał w równej mierze obrotności w kręgach artystycznych i opiece Adolfa Baslera. Ten słynny krytyk wziął go pod swoje skrzydła i szybko rozpropagował twórczość początkującego malarza. Dzięki temu młodego Żyda z Krakowa szybko zauważono w Niemczech. Również polskie gazety pisały o nim entuzjastycznie, wróżąc wielką przyszłość. Co ciekawe, mimo bliskich związków z Picassem, Kisling oparł się modzie na kubizm.

Podczas malarskiego pleneru w Pirenejach mistrz Pablo zwrócił mu uwagę, że okna domu, który maluje, lepiej będą wyglądały ponad nim. „Dom nie jest twój, możesz zrobić z nim co zechcesz”– argumentował. Mojżesz nie dał się przekonać i odparł: „To, co maluję, jest moje, więc umieszczę okna na ich miejscu”.

Artysta dużo pracował, ale nie kosztem życia towarzyskiego, balów i maskarad, więc wkrótce okrzyknięto go księciem Montparnasse’u. Atmosferę wyśmienitej zabawy, wystaw i malarskich plenerów zepsuł jednak wybuch I wojny światowej. Kisling przebywał akurat w Holandii. Natychmiast wrócił do Paryża i wstąpił do Legii Cudzoziemskiej. W 1915 roku wziął udział w bitwie pod Carency, gdzie został ranny – kolba karabinu zmiażdżyła mu klatkę piersiową. Nagrodą za poświęcenie dla Francji było przyznanie mu obywatelstwa.


Wojenne perypetie wpłynęły też na życie osobiste malarza. Poznał Renee Gros, córkę komendanta Gwardii Republikańskiej w Paryżu. „Od razu mi się spodobała ta dziewczyna o krótko przyciętych kasztanowych włosach, dużym nosie i ostrej szczęce. Jej twarz była nieregularna, lecz widać w niej było inteligencję i ciekawość świata” – pisał po pierwszym spotkaniu. W 1917 roku odbył się huczny ślub. W tym samym czasie Kisling wziął udział w wystawie w Galerie Lyre et Palette. Wraz z nim wystawiali Matisse, Modigliani, Ortiz de Zarate i Picasso.

Malarz ugruntował swoją pozycję w artystycznym światku Paryża. Do jego pracowni zachodził Jean Cocteau, Ernest Hemingway, Henry Miller i Charlie Chaplin. Portretował przyjaciół, pokazywał obrazy na wielu wystawach we Francji i za granicą. Jego twórczość zmieniała się, ale Kisling nie podążał prosto wyznaczonymi ścieżkami mody. Miewał też momenty zwątpienia. W rozmowie z Józefem Czapskim stwierdzał gorzko: „Malarstwo musi się podobać, reszta to zawracanie głowy. Malarska niezależność to bzdura”. Sam Czapski twierdził jednak, że w artystycznej postawie Mojżesza była pewna sprzeczność: „Koniecznie chciał być zarazem wielkim, atrakcyjnym i wolnym”.

W latach 20. XX wieku świat powoli zapomniał o wojennej zawierusze. Kawiarniane życie na Montparnassie znów kwitło, przeplatane balami i zabawami. Kisling, jak przystało na księcia, bywał wszędzie. Dzielił teraz pracownię z Modiglianim – wspólnie malowali portrety i akty. Prace te były swego rodzaju poligonem doświadczalnym dla eksperymentu z formą. Czołową rolę odgrywała tam najsłynniejsza modelka Paryża – Alice Ernestine Prin, znana jako Kiki. Współpracowała z Man Rayem i Fujitą.

Młodziutka dziewczyna zawojowała kawiarnie Paryża. Mojżesz dostał ją niejako w spadku po innym malarzu Maurice Mendjizkim (Maurycym Mędrzyckim). Dzięki niemu poznali się, a gdy Mędrzycki wyjechał na południe Francji, Kiki podpisała kontrakt na pozowanie dla Kislinga. Przez lata malował jej portrety i akty, ostatni w 1933 roku. Nic nie wskazuje jednak na to, by malarza łączyły z Kiką inne stosunki niż służbowe. Modelka była postacią barwną i muzą wszystkich członków bohemy w owych czasach.

O popularności Kislinga niech świadczy fakt, że jeszcze za życia napisano mu kilka biografii. Z jednej strony autorzy patrzyli na fenomen Ecole de Paris, z drugiej próbowali zrobić z niego malarza żydowskiego. Mojżesz opierał się takiemu szufladkowaniu, twierdząc, że nie wierzy w oddziaływanie rasowe na sztukę. Nie ukrywał też niechęci do Marka Chagalla, który z tematów żydowskich czynił sensację. Sam jednak przyznawał, że Żydzi mają skłonność do melancholii, a on w chwilach depresji słucha hebrajskich melodii.

Gdy wybuchła II wojna światowa, Kisling dostał powołanie do armii. Po zawieszeniu broni wyjechał do La Ciotat nad Morzem Śródziemnym. Mieszkał tam jego dawny nauczyciel, Pankiewicz, który wkrótce zmarł, a Mojżesz zaopiekował się wdową po nim. Do końca wojny przesyłał jej paczki żywnościowe. Malarz był oskarżony o postawę antyfaszystowską i musiał uciekać z Francji. Trafił do Lizbony, potem do Stanów Zjednoczonych. Krążyły plotki, że statek, którym płynął, został zatopiony, a Kisling zginął. Wydrukowano nawet nekrologi. Jednak – jak w przypadku Marka Twaina – pogłoski o śmierci okazały się mocno przesadzone.

Kisling zamieszkał w Nowym Jorku, gromadząc wokół siebie nowy salon artystyczny. Na zaproszenie Artura Rubinsteina spędził trochę czasu w Hollywood. Malował portrety i krajobrazy, zwłaszcza te, które przypominały mu ulubione okolice Marsylii. Jednak w Stanach nie czuł się dobrze. W jednym z listów do bliskich w kraju pisał: „Tutaj mówi się i pisze Kisling Polish painter.

W Polsce jestem Żydem, wśród Żydów jestem malarzem francuskim, a wśród Francuzów jestem metekiem”. Po wojnie wrócił jeszcze do Francji i ciągle malował. Zmarł w wieku 62 lat w 1951 roku.


Tekst: Stanisław Gieżyński
Wykorzystano: „W kręgu Ecole de Paris”, Jerzy Malinowski, Barbara Brus-Malinowska, Dig 2007 r.;
„Ecole de Paris”, Anna Wierzbicka, Neriton 2004 r.
Fotografie: katalogi aukcyjne, Musee Petit Palaise, kolekcja W. Fibaka, Narodowe Archiwum Cyfrowe.