To była prawdziwa rewolucja: z chropowatego i mętnego weneccy szklarze zrobili gładkie i przezroczyste jak woda. Odtąd szkło z Murano nie miało sobie równych.

Był rok 1991, kiedy padł kolejny rekord Guinnessa. Tym razem długowieczności. Słynna rodzina z Murano, Barovier, została okrzyknięta najstarszym rodem szklarzy na świecie (dziś firmą zawiaduje dwudzieste pokolenie). W Muzeum Szkła na weneckiej wyspie zobaczymy ciemnoniebieski kielich ślubny z XV wieku zrobiony przez najsłynniejszego członka tej rodziny, Angela. Nie przypomina naczyń, które zwykle nam się z Wenecją kojarzą: subtelnie dekorowanych, o cienkich ściankach. Jest solidny, z szeroką czaszą, zdobiony erotycznymi scenami. Cóż, na wyspie było tyle rodzajów szkła, ile rodzin zajmujących się jego tworzeniem.

Na Murano najlepiej wybrać się zimą. To wtedy powstaje najwięcej szklanych dzieł sztuki, bo temperatury spadają do zera. Wtedy też najłatwiej podpatrzyć mistrzów, którzy z nieforemnej masy wydmuchują prawdziwe cuda, pomagając sobie specjalnymi szczypcami, zwanymi borsella. Większość pracowni ulokowała się na Fondamenta dei Vetrai, czyli Nabrzeżu Szklarzy. Pierwsze warsztaty powstały tam już w XIII wieku. Doża zmusił rzemieślników do przeprowadzki, bo fabryki szkła stanowiły dla miasta zagrożenie (często wybuchały w nich pożary). Na tej mniejszej, rzadziej odwiedzanej wyspie trudno było konkurencji dotrzeć do pilnie strzeżonej tajemnicy wyrobu szkła.

Można powiedzieć, że to tu powstał pierwszy na świecie wielki zakład przemysłowy, a szklarze zostali zamknięci w swoistym getcie: by nie zdradzili tajników fachu, zakazano im pod karą śmierci opuszczać wyspę i żenić się z cudzoziemkami. W zamian otrzymali wiele przywilejów: mogli nosić miecze, a małżeństwa zawierane przez szlachciców z córkami szklarzy nie były uważane za mezalians.

Kiedy na początku XV wieku Turcy osmańscy splądrowali Damaszek – główny ośrodek szklarski na Bliskim Wschodzie – jego rolę przejęło Murano i szybko zdobyło monopol. W 1455 roku wspomniany Angelo Barovier opatentował bezbarwne szkło kryształowe – zrobiona przez niego butla ze smukłą szyjką znajduje się dziś w Victoria & Albert Museum. Zaraz potem wynalazł szkło chalcedonowe naśladujące agat. Odkrycie przyniosło mu sławę poza granicami wyspy. Na zaproszenie znanego renesansowego architekta Filarete wypuszczono go nawet do Mediolanu. Filarete projektował właśnie dla księcia Ludovico Sforzy idealne miasto. Angelo miał przygotować do wszystkich publicznych urzędów szklaną zastawę. Z ambitnych projektów co prawda nic nie wyszło, ale w świat poszła fama o cudach z Murano.

Pod koniec życia Angelo wynalazł jeszcze jeden rodzaj szkła: lattimo, czyli mleczne, do złudzenia przypominające chińską porcelanę.

Dzięki odkryciom Baroviera weneccy szklarze nie mieli sobie równych. Nitki mlecznego szkła zatapiali w szkle bezbarwnym z taką wprawą, że powstawały misterne koronkowe wzory. Z czasem zaczęli produkować szkło emaliowane (niebieskie, zielone, fioletowe, różowe), a z niego przedmioty: jednokolorowe i tzw. millefiori, czyli w różnokolorowe kwiaty (Marietta Barovier, córka Angela, z millefiori robiła trzonki do widelców i noży oraz biżuterię).

W czasach rokoko modne stały się weneckie żyrandole – kolorowe jak papugi. Pierwsze powstały dla zamożnej rodziny Rezzonico i to od jej nazwiska wziął nazwę ich styl. Wenecjanie mówili na nie "zamki" – tak były najeżone kwiatami, owocami i dzwoneczkami. Dziś z podobnych słynie manufaktura Galliano Ferro – w 2007 roku zawieszono je na placu św. Marka podczas koncertu Ennio Morricone; chętnie sięga też po nie Philippe Starck, urządzając domy.

Pracownie, które do dziś przetrwały na Murano, nie zarzucają tradycyjnych wzorów, ale sięgają też po nowoczesny dizajn. Barovier zrobił furorę żyrandolem Taif: do wyboru w różnych kolorach. Salviati z kolei specjalizują się w szklanych mozaikach, które nadają się nie tylko do pałaców, ale i awangardowych loftów. Najcenniejsze, jakie wyszły z ich warsztatu, ozdobiły w 1924 roku fasadę Palazzo Salviati nad Canale Grande, inne znalazły się na kopule opactwa Westminster. Jest i rodzina Nason Moretti, która zasłynęła z "gniecionych" kieliszków Dandy przypominających plastikowe kubki. W końcu po szkło z Murano sięgają znani dizajnerzy: Luca Scacchetti ze szklanych kulek zaprojektował lampę Blow.

Wydawałoby się więc, że szkło ma się dobrze. Tymczasem i na Murano dała o sobie znać chińska konkurencja. Z ponad trzystu firm zostało niewiele ponad sto, a ich pracownicy przesiadują głównie w Trattoria ai cacciatori, rąbiąc w karty. Może więc planowana we wrześniu, przy okazji weneckiego Biennale, wystawa "Le stanze del vetro" (jej organizatorem jest, a jakże, jeden z potomków Angela Baroviera) przypomni o świetnej tradycji Murano.

Tekst: Monika Utnik-Strugała
Fotografie: www.glasmuseet.dk, jeanmarcfray.com, vandm.com, East News, De Agostini/Forum, Photoshot/Pap, Museo Vettriano de Murano/The Art Archive/East News, Getty Images/FPM, Janczarski Studio