Najpierw można podumać nad strumykiem. Potem poczytać na ławce przy fontannie. A na koniec pooglądać karpie w stawie. Ten ogród jest jak park w miniaturze.

Naprawdę niełatwo uwierzyć, że kiedyś była tu pusta działka z czterema samotnymi czereśniami na skraju. Krzysztof Stasiewicz potrzebował dwudziestu pięciu lat, żeby tę pustynię zamienić w oazę zieleni. Oazę w różnych stylach.

– Połączyłem to, co gdzieś w świecie widziałem i co mnie urzekło. Trochę pomysłów znad Morza Śródziemnego, trochę z Dalekiego Wschodu, trochę akcentów angielskiego stylu romantycznego. Słowem wiele różnych nastrojów – tłumaczy. Krzysztof jest projektantem zieleni, więc ogród to przy okazji jego „żywa wizytówka”.

Od początku był trochę poligonem doświadczalnym. To tu wypróbowywał swoje pomysły – jeśli przeszły test, mógł je proponować klientom. A prosto nie było, bo działka jest „trudna”. Lekko opadająca, z jednym końcem przylegającym do ruchliwej drogi. Ale gdy wejdziemy do ogrodu, słyszymy tylko śpiew ptaków i kumkanie żab w jeziorku. Żeby poznać wszystkie tajemnicze zakątki, trzeba pomyszkować.

Pośród krzewów i kamieni wije się strumień, nad którym przerzucony jest kamienny mostek, jakby przeniesiony z Japonii. Trochę dalej spory odłamek skały ze skamieniałym amonitem. Obok niego Krzysztof ustawił ławeczkę – miejsce idealne, by usiąść z książką. A na wyłożonym żółtawym piaskowcem placyku ze ścienną fontanną poczujemy się jak na wakacjach w Grecji. W najniższym miejscu ogrodu jest staw. – Przerabiałem go trzy razy – opowiada ogrodnik. – To za mały, to za wąski. Teraz ma idealne proporcje, zgodne z zasadami feng shui. W wodzie – jak wierzą Chińczycy – gromadzi się życiodajna energia „chi”, przynosząca sukcesy i bogactwo.

W stawie najwyraźniej wszystko jest w porządku, bo świetnie czują się w nim złote rybki i oswojone karpie koi. Gdy zobaczą, że na pomoście ktoś się pojawił, podpływają z nadzieją na obiad. Nad wodą stoi bajkowa altanka – dosłownie, bo Oliwia, wnuczka państwa Stasiewiczów, zażyczyła sobie „domku krasnoludków”. I dziadek jej zbudował. Najładniej wygląda wiosną i latem, gdy dach porasta trawa. Dzięki temu nie nagrzewa się i idealnie wtapia w ogród. Krzysztof zastanawia się, czy za jakiś czas nie posadzić na dachu skalnych roślin. Altanka będzie wyglądała kwitnąco.

Tekst: Jolanta Zdanowska
Zdjęcia: Marek Szymański

Projektant: Krzysztof Stasiewicz

 

reklama