Historia herbaty

Sztuka Życia

Dla smaku ważny jest ich kształt, rozmiar i rodzaj ceramiki. Koneser herbacianych czajników doceni także ich piękno, bo zgodnie z tradycją picie naparu ma cieszyć wszystkie zmysły.

 

Kawa czy herbata?

Herbatę, jako sprawującą suchoty i oziębiającą żołądek, w cale zarzucono – notował obyczaj zaobserwowany w pańskich domach nieoceniony Jędrzej Kitowicz. Nastała bowiem moda na kawę, herbatę zaś „policzono w liczbę lekarstw przeciw gorączce i do wypłukania gardła po ejekcjach, mianowicie z gwałtownego pijaństwa pochodzących”. Rzecz miała miejsce oczywiście za panowania Augusta III, gdy herbatą zapijała się cała Europa. Kupieckie statki przywoziły ją z dalekich Chin. Kosztowała krocie – bywało, że funt sprzedawano za równowartość tygodniówki dobrego rzemieślnika. Nie zniechęcało to zwłaszcza Anglików, którzy nie myśleli o „gorączce” czy „płukaniu gada”, lecz czerpali przyjemność z popijania naparu. Nie skutkowało też obłożenie herbaty dotkliwym cłem w początkach XVIII wieku – rzekomo, by ratować podupadający przemysł kawowy. W tym czasie 90 procent towarów płynących na statkach Kompanii Wschodnioindyjskiej było herbatą. Ładownie zapełniano w sposób metodyczny: wyżej, nad linią wodną, stały skrzynie z roślinnym suszem. Na samym dnie składowano potrzebny każdej pływającej jednostce balast – gliniane czajniczki do przyrządzania napoju. 

Czajnik z Chin

Czajnik przybył długo po tym, jak zaczęto pić herbatę. Powszechnie uważa się, że pojawił się około 1500 roku w okolicach miasta Yixing w prowincji Jiangsu. Niektórzy badacze widzą pokrewieństwo między nim a znanym od wieków dzbanem na wino. Być może to one były wcześniej używane do parzenia herbaty. Wszystko zmieniło się, gdy w Yixing odkryto wyjątkową czerwoną glinę: plastyczną, porowatą, trzymającą ciepło. Dzięki dużej zawartości kwarcu i miki przy wypalaniu naczynie pokrywało się naturalną glazurą.

Początkowo czajniczki były proste w formie. Z czasem stały się bardziej zdobne. Dekorowano je figurami smoków i zwierząt, kryto zdobieniami z cynołowiu. Różni rzemieślnicy (do dziś znani z nazwiska!) tworzyli naczynia w charakterystycznym dla siebie stylu. Czajniczki były zazwyczaj niewielkie, wystarczały na zaparzenie jednej porcji napoju, co odzwierciedlało wysoką cenę herbaty. Duże, „rodzinne” dzbanki pojawiły się w Anglii w XIX wieku, gdy dzięki zwyczajowi produkcji herbacianych mieszanek surowiec stał się o wiele tańszy. 

Wyroby z Yixing znalazły w Europie wielu naśladowców

Dzbanuszki były niewielkie, okrągłe lub w kształcie gruszki z prostym, krótkim dzióbkiem. Z czasem część tę rzemieślnicy wydłużyli i zakrzywili. Problemem była technologia obróbki gliny, która dawała zazwyczaj produkt gorszej jakości od chińskiego. Jednak w ciągu całego XVIII wieku ceramicy wymyślili wiele usprawnień, między innymi szkliwa na bazie ołowiu. Zwieńczeniem eksperymentów i poszukiwań było stworzenie w czasach wiktoriańskich tzw. brązowej Betty – prostego okrągłego dzbanka polanego grubą warstwą szkliwa o dużej zawartości manganu i żelaza. Brown Betty, wraz z zapasem taniej herbaty, stała w niemal każdym niezamożnym domu. Arystokracja używała oczywiście innych naczyń. 

Czajniczki porcelanowe, sprowadzane z Chin, kosztowały majątek. Często specjalnie zdobiono je zgodnie z gustem europejskiego odbiorcy: w kwiatowe kompozycje czy szlacheckie herby. Chińskie wzory w błękicie naśladowały fajanse, szczególnie te z Delft. Dość szybko pojawiły się naczynia ze srebra. Początkowo kopiowały okrągły kształt wyrobów chińskich. Później formy stały się bardziej zróżnicowane i często się zmieniały: od wysokich, zwieńczonych kopułkowatą przykrywką, po niskie, beczułkowate, kryte płasko. Do tego dekoracyjne motywy zgodne z modą epoki. Srebrne czajniki miały jednak pewną wadę – łatwo przewodziły ciepło. Dlatego zazwyczaj montowano na nich rączki z kości lub drewna. Gdy Europejczycy odkryli tajemnicę cieniutkiej, twardej porcelany, srebrne naczynia nie straciły na popularności. Nowa porcelana robiła oczywiście furorę wśród najzamożniejszych. Ciągle silne były wpływy dekoracji z Dalekiego Wschodu. We wzorach naśladowano na przykład japońskie style imari i kakiemon. 

Miłość do herbaty najmocniej rozkwitła u Anglików

Nic więc dziwnego, że to u nich pojawiały się wszelkie nowinki. Jedną z nich były „novelty teapots”, ciekawie zdobione i malowane dzbanuszki oraz te przybierające nieoczekiwane kształty. Już w 1730 roku ceramicy ze Staffordshire proponowali klientom czajniki domy, wielbłądy, małpy czy wiewiórki. Dwadzieścia lat później Josiah Wedgwood wprowadził na rynek czajniki dokładnie odwzorowujące kształt i kolor kalafiorów, melonów, kapusty oraz ananasa. Moda na tego rodzaju naczynia przetrwała do XX wieku i czasów masowej produkcji. W Staffordshire powstawały na przykład takie w kształcie Kaczora Donalda.

Wymyślne dzbanki można kupić i dziś

Większość miłośników herbaty wybiera kształt klasyczny. Naczynie jest raczej pękate, o nisko osadzonym dzióbku. Dzięki temu herbaciane listki swobodnie rozwijają się pod wpływem gorącej wody, a napar można nalać, nie przechylając gwałtownie pojemnika. Potem pozostaje już tylko śpiewać wraz z Kabaretem Starszych Panów: „Z rozkoszy tego świata ilości niepomiernej zostanie nam po latach herbaty szklanka wiernej!”. Choć może jednak warto zamienić zwykłą szklankę na filiżankę. Niech pasuje do pięknego czajniczka.