Co: Władysław Hasior. Europejski Rauschenberg? Wystawa czynna do 27 kwietnia 2014 r.

Gdzie: Kraków, Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie (MOCAK) ul. Lipowa 4

To, co wyprawiał ze sztuką Władysław Hasior, zawsze wzbudzało albo zachwyt, albo święte oburzenie. Ale tak to już jest, kiedy mamy do czynienia z outsiderami, twórcami bezkompromisowymi, notorycznymi eksperymentatorami. W każdym razie obok prac Hasiora po prostu nie da się przejść obojętnie. Można sobie mamrotać pod nosem coś o hucpie i efekciarstwie albo pokraśnieć z zachwytu; można przemaszerować, ostentacyjnie odwracając wzrok, albo utknąć na dobry kwadrans, cofając się i zbliżając, odkrywać nowe fragmenty, odcienie i skojarzenia. Ale spojrzeć i zapomnieć – niewykonalne.

Dlatego krakowską wystawę „Władysław Hasior. Europejski Rauschenberg?” polecam absolutnie WSZYSTKIM. Tym bardziej że nie jest to monografia per se, a coś na kształt „the best of”, czyli zbiór około 100 prac, głównie z lat 60. i początku 70., okresu największej popularności artysty. W tym czasie Hasior eksperymentował jak szalony – powstawały fenomenalne, coraz bardziej malarskie asamblaże (tę nowatorską technikę przywiózł z podróży po Europie w 1959 roku), słynne sztandary, pomniki (szklane, ruchome, płonące, grające…). Prawie połowa wystawionych prac pochodzi z kolekcji prywatnych – to rzadka okazja, żeby je obejrzeć. Towarzyszący zbiór fotografii (około 300) pozwoli zobaczyć kolejną setkę, już nieistniejącą. Do tego dokumenty, fragmenty filmów i wywiadów.

Wszystko ładnie, ktoś powie, ale skąd ten Rauschenberg w tytule? Ano po to, żeby podyskutować. Bo choć Hasior, artystyczny samotnik, konsekwentnie wypierał się związków z pop-artem, a dzieł amerykańskiego twórcy najprawdopodobniej w ogóle nie znał, to trudno nie zauważyć podobieństw. I tu, i tam mamy konstrukcje ze „śmieci symbolicznych”, choć skrajnie różnych, bo pochodzących z miejsc oddalonych od siebie o lata świetlne – siermiężnego PRL-u i szukającej własnej tożsamości Ameryki. Nic na to nie poradzę – liryczne serenady i wzniosłe hymny Hasiora przemawiają do mnie bardziej niż wielkomiejski krzyk Rauschenberga. Ale może, cytując bohatera wystawy: „Kto ma ochotę się ze mną posprzeczać?”.

Tekst: Weronika Kowalkowska, Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: katalogi galerii i muzeów