Fantazyjne naczynka z porcelany i szkła nawet najmniejszą przekąskę zamienią w wykwintne danie.

Parafrazując słowa słynnej piosenki Wojtka Gąsowskiego „Gdzie się podziały tamte prywatki”, można by zapytać: gdzie się podziały wystawne surtout de table? Te popularne w czasach baroku przebogate dekoracje stołowe nazywano serwisami albo żartobliwie machiną, ze względu na wielkość. Były to komplety kunsztownie zdobionych miseczek (na przyprawy i sosy), koszy z rubinowymi szkłami i pozłacanych pater (na owoce i słodkości). Ustawiano je na lustrzanych tacach w towarzystwie kryształowych świeczników i figurek z najcenniejszej porcelany.

Na pałacowych przyjęciach pojawiały się półmiski na nóżkach rozbudowane niczym kandelabry, pucharki przypominające sowę, żurawia, sosjerki wsparte na orlich szponach, czarki do win nabijane monetami, weriery, czyli posrebrzane koszyki z lodem służące do chłodzenia kieliszków (zaczepiano je nóżkami o krawędź naczynia, czaszami do środka).

W XVII wieku dla pałacu w Hampton Court pod Londynem powstały patery, które ustawione jedne na drugich, „wysokie na trzy stopy” przypominały kształtem chińską pagodę. W Rosji manufaktura Fabergé produkowała tak zwane kowsze – emaliowane, fantazyjne czarki do picia miodu.

Dziś z wystawnych surtout pozostało niewiele. Pomysłowe kompozycje z naczynek skurczyły się do banalnych kompletów solniczek, pieprzniczek i salaterek. Na szczęście powoli się to zmienia. – Coraz więcej podróżujemy, poznajemy inne kuchnie – tłumaczy Andrzej Kareński-Tschrul, przedstawiciel Rosenthala na Polskę. – Zachwyt fast foodami już minął. Teraz chętnie celebrujemy jedzenie i wspólnie gotujemy z przyjaciółmi – opowiada. A wtedy chcemy zabłysnąć nie tylko nowymi przepisami, ale i nakryciem stołu. A wybór mamy coraz większy.

Są kokilki na francuskie deepy, pojemniczki na włoskie grissini, paterki na sushi. Miseczki-kwiaty z wywiniętymi brzegami, półmiski na oliwki jak łódki, patery na wschodnie specjały w kształcie chińskiego ying i yang. Popularne stają się na nowo zdobione dwupiętrowe etażerki na owoce i słodycze czy naczynia inspirowane Orientem (solniczki i pieprzniczki jak wschodnie świątynie, patery ze smokami).

– Niedawno sprzedaliśmy ogromną miśnieńską sosjerkę w kształcie łabędzia – opowiada Andrzej Kareński. – Klientka, która ją kupiła, wpadła na pomysł, że będzie w niej podawała bitą śmietanę do truskawek – dodaje. – Po namyśle stwierdziłem, że to może ciekawie wyglądać, bita śmietana będzie przypominać pióra łabędzia.

A co jeśli nie zdążyliśmy się jeszcze zaopatrzyć się w oryginalne naczynka? Wystarczy trochę inwencji. – Kiedyś zostałem zaproszony przez przyjaciół do ekstrawaganckiej paryskiej restauracji, w której krewetki podano na czarnym... łupku, takim, jaki znamy z murków okalających domy.

Świetnie to wyglądało na tle śnieżnobiałej porcelany – wspomina Kareński. Podoba mu się też zwyczaj serwowania przekąsek na porcelanowej łyżce. To pomysł elegancki, praktyczny i bardzo wygodny – jeden kęs, a tyle przyjemności.


Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: archiwa firm

reklama