Szukali romantycznego domu na wzgórzu, a mają inteligentny pod lasem.

Nawet kiedy Kasia z Krzysztofem i dziećmi są tysiące kilometrów od domu, mogą odmrozić lodówkę, włączyć światła, zamknąć rolety. – W ścianach mamy miliony kabli, bo domem można sterować przez internet. Taki gadżet mojego męża. Fajny, energooszczędny, ale mało z tego korzystamy – przyznaje pani domu. To bardzo praktyczna kobieta i taki też jest jej dom – przestronny, jasny, bez zbędnych bibelotów. Kasia nie gromadzi przedmiotów – niepotrzebne oddaje, zniszczone wyrzuca. Ale nie brakuje tu niczego, co konieczne do wygodnego życia. I wszystko jest superfunkcjonalne. Przykład?

Niewielka, jak na taki dom, kuchnia, ale w sam raz dla kobiety, która mawia, że je po to, żeby żyć, a nie żyje po to, żeby jeść. Albo kominek. Robi wrażenie, choć jest prosty – wystarczy podpalić drewno leżące na betonie i gotowe. Nie trzeba rusztów, drzwiczek ani innych wynalazków, by z niego korzystać.

Mieszkanie udało się perfekcyjnie, bo zatrudnili projektanta, który nadaje na tych samych falach co oni. To Jacek Odolczyk. Na początku Kasia miała nawet trochę wątpliwości, czy aby Jacek nie jest zbyt zachowawczy. – Myślałam sobie, że bardziej bym zaszalała. Nie przewalczyłam na przykład czerwonej kanapy, ale może i dobrze, bo pewnie szybko by mi się opatrzyła. Powoli jednak dojrzewam, żeby wprowadzić jakieś intensywne, kontrastowe dodatki, które będzie można zmieniać, jak się znudzą – wyjaśnia.

Kiedyś z mężem marzyli o parterowym domu na wzgórzu, ale nie znaleźli nic odpowiedniego i w końcu zdecydowali, że sami go sobie zbudują. Wypatrzyli w Hornówku idealną działkę. Nie było na niej drzew, las rósł tylko za płotem, ale los im sprzyjał. Zmienił się podział geodezyjny i w prezencie od Kampinosu dostali kilka dorodnych brzózek. Dzięki temu ogród wygląda na stary. Tu też przeważyły względy praktyczne.

Chcieli więcej trawników, ale ostatecznie zgodzili się na małe kamyczki. Dzięki temu nie koszą trawy całymi dniami, wystarczą dwie godziny w tygodniu, a przez resztę wolnego czasu mogą leniuchować. Na przykład w basenie, w którym – jak na inteligentny dom przystało – woda ogrzewa się sama dzięki kolektorom słonecznym.

Choć mają „dom uszyty na miarę”, Kasia i Krzysiek nie spoczęli na laurach – prowadzą ekspansywną politykę, zwłaszcza wobec terenów zielonych. Ostatnio kupili w okolicach Kampinosu sześć hektarów ziemi dla... koni. Dwa lata temu, na wakacjach, zakochali się w jeździectwie. Mieli dwa konie, które musieli trzymać w stadninie w Łomiankach. Teraz zwierzęta będą miały nowy dom, a oni – miejsce, żeby galopować do woli.

Cieszy się przede wszystkim ośmioletnia Kasia, najbardziej doświadczony jeździec w rodzinie. Czteroletni Krzyś i dwuletnia Matylda póki co przyglądają się starszej siostrze z podziwem, ale kto wie, czy wkrótce do niej nie dołączą.


Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Joanna Siedlar

reklama