­­­Karmelowe ściany ozdobione białą sztukaterią – jak mleczna kawa z pianką. Czarne zmysłowe dodatki niczym drobinki aromatycznej wanilii. Oto przepis na… smaczne wnętrze.

Mariusz pół życia marzył o cichej, pełnej zieleni Magdalence pod Warszawą. Pamiętał ją z dzieciństwa, gdy po szkole odwiedzał kolegę. Zupełnie jak Proust, rozpływający się nad wspomnieniem magdalenki cioci Leonii. Marzył też o rozległym tarasie, na którym co dzień można by popijać kawę, na przykład latte z karmelem i wanilią. I tak powstał karmelowy dom z wysmakowanymi białymi, czarnymi i srebrnymi dodatkami.

Oczywiście nic by z marzeń nie wyszło, gdyby nie pomoc architekta. Agata i Mariusz ufnie oddali nowy dom w ręce Moniki Komorowskiej-Czacharowskiej. Monika specjalizuje się w wykwintnych wnętrzach, a gdy przygotowuje projekt, to od a do z, kończąc na kwiatach w wazonie. Rozwiązanie idealne, bo, zabiegani, nie mogli zająć się urządzaniem.

Miało być klasycznie, ale lekko. – Nie chcieliśmy być przytłoczeni ciężkim dworkowym stylem. Klasykę postanowiliśmy subtelnie przełamać nowoczesnymi elementami. I tak skończyło się na wnętrzu glamour – tłumaczy architektka. Kawowe ściany stały się wysmakowanym tłem dla białych sprzętów z elementami czerni i srebra: kominka (szlachetna opalizująca tapeta, jakby obsypana srebrzystym brokatem podkreśla jego urodę), stylizowanej jadalni i eklektycznej kuchni.

Bardzo dużo zrobiły srebrne i czarne dodatki. Zwłaszcza w salonie, gdzie dominują piaskowe ściany, podłogi, sofy i fotel. Lustrzane elementy lamp zestawione z przejrzystymi tiulowymi czarnymi abażurami, stalowe stoliki ze szklanymi blatami, lustro (Kare Design) nad kominkiem, które ma ramę z frezowanych lustrzanych kwadracików – wszystko to łapie światło i puszcza słoneczne zajączki. Nawet jeśli nie pali się w kominku, to „płonie” nad nim.

Najjaśniejszą i najelegantszą częścią domu jest kuchnia i jadalnia. – Zrobienie wtedy salonowej kuchni było prawdziwym wyzwaniem – opowiada architektka. – Sprzedawcy mebli patrzyli na mnie jak na kosmitkę, jak na profana, który niesmacznie próbuje przesunąć granice stylu i rustykalne fronty pokryć lakierem na wysoki połysk. „Tego się nie robi – tłumaczyli. – Tak nie wolno!”. Na szczęście znalazł się ktoś, kto dał się przekonać, że jednak wolno – uśmiecha się architektka.

I tak zgrabnie „sprofanowane” fronty szafek świetnie zagrały z opalizującą złotem czarną powierzchnią granitu Star Galaxy na blatach i ścianie przy kuchence (dzięki czemu piec wygląda jak kopia kominka w salonie). Uchwyty szafek z kryształami Swarovskiego to kolejny element glamour. A przypominające kształtem strukturę kryształu stołki barowe Calligaris przy wyspie – ukłon w stronę nowoczesności.

Czerń, która nobliwym reprezentacyjnym wnętrzom zaledwie dodaje charakteru, w łazienkach zmienia się w głównego dramaturga. Równie widowiskowo prezentuje się w wydaniu buduarowym, z purpurowymi szafkami i ścianą z alcantary zdobioną kryształami Swarovskiego, jak i w pałacowym – z perłowymi „pikowanymi” płytkami Valentino. Architektka kierowała się zasadą: w każdym domu powinien się znaleźć choćby jeden oryginalny element, który nada wnętrzu charakter. Jeśli jest ich więcej, zaczynają prowadzić ze sobą stylową grę i powstaje wnętrze wyjątkowe.

Tekst: Michalina Kaczmarkiewicz
Stylizacja: Katarzyna Sawicka
Zdjęcia: Rafał Lipski