Graficzne metafory Leszka Rózgi

Leszek Rózga, jak sam żartuje, stoi jedną nogą jeszcze w XIX wieku. Współczesna technika graficzna go nie interesuje, na internecie się nie zna. Autorską stronę prowadzi wnuczka artysty. On tylko tworzy, tradycyjnymi metodami.

Świat to ruina, a ruina to przemijanie, które sprawia, że wszystko wkoło się zmienia – powiada Leszek Rózga, emerytowany profesor łódzkiej ASP, urodzony w 1924 roku. Ten motyw nieustannie powraca w grafikach i obrazach artysty. Podobnie jak człowiek i jego sprawy. – Zdarza mi się, że idąc ulicą, zobaczę kątem oka swoje odbicie w sklepowej witrynie; myślę wtedy: o rany, a cóż to za dziadyga! – opowiada. – Bo jest w tym pewien paradoks. Z jednej strony, wszystko się zmienia, z drugiej, pozostajemy ciągle tacy sami. Od wieków targają nami miłość i nienawiść, pożądanie i cielesność.

Najsłynniejszą serią grafik profesora jest „Donkiszoteria”. Powstała na początku lat osiemdziesiątych, po powrocie z podróży do Hiszpanii. Nie jest ilustracją powieści Cervantesa, to raczej luźne rozważania o życiu człowieka, jego ideałach i zderzeniu z rzeczywistością, wreszcie o erotyce i śmierci. Jeśli dobrze przyjrzeć się tym pracom, na wielu zauważymy twarz samego artysty.

Rózga mówi, że zdarza mu się spojrzeć na świat „okiem diabła”. To chwila, kiedy wszystkie niedoskonałości zostają obnażone. Tak było z cyklem grafik z Wenecji, gdy artysta zobaczył miasto inne niż turyści – zwykłe, przykurzone, brudnawe. Profesor dużo jeździ po świecie. Potem powstają „pocztówki z podróży”.

– Biała kartka to dla mnie wyzwanie – opowiada. – Wywołuje podniecenie, sprawia, że muszę na niej pozostawić swój ślad. Najpierw jest jedna linia, potem przychodzą następne. Działa umysł, odzywa się serce, ręka kreśli znak. Według artysty trzeba najpierw poznać i polubić samego siebie. Wtedy dopiero można tworzyć.


Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Mariusz Łukawski, Wiesław Maciejewski – katalog Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi
Więcej o artyście: www.leszek.rozga.com.pl

reklama