Mocny akcent we wnętrzu

Czasem wystarczy jeden intrygujący przedmiot, by wnętrze nabrało charakteru. Kolorowy obraz, wyszukany mebel, czarujący drobiazg, lustro w szalonej ramie – każde może stać się głównym bohaterem i opowiedzieć swoją historię.

Któregoś lata w Rzymie zostałam zaproszona na kolację do rodziny mojej przyjaciółki. Zaparkowałyśmy pod XVIII-wieczną kamienicą na Zatybrzu i po szerokich schodach weszłyśmy na pierwsze piętro. Już w holu zorientowałam się, że gospodarze cenią antyki i dobre malarstwo. Za progiem czekała mnie jednak niespodzianka, bo oto, wprowadzona do salonu, ujrzałam obok ludwika i rokokowej etażerki modernistyczną lampę na bardzo długiej nodze znanego włoskiego designera Achille Castiglioniego. Myślicie, że to się gryzło. Skądże! Salon tylko na tym zyskał, a ja nie mogłam oczu od tej lampy oderwać. Nie ma to jak jeden mocny akcent.

Efekt szoku można osiągnąć we wnętrzu na różne sposoby: dzięki kolorowi, wzorom, meblom o intrygujących kształtach czy niezwykłym detalom. Pomyślmy więc o stoliku, konsoli czy szafce w odważnym kolorze. – Absolutnie nie kupujmy kolorowych zestawów mebli – podpowiada Dąbrówka Potowska, projektantka wnętrz z Focus On. – Najlepiej będzie wyglądał jeden w zdecydowanym kolorze. Pamiętajmy, że żółte krzesło czy czerwony regał na książki nie musi być plastikowy – tłumaczy.

Jeżeli jednak kanarkowy kredens to dla nas zbyt duże wyzwanie, możemy wybrać stonowany wzór albo nietypowy materiał. Na przykład zabawne komody w romby albo srebrno-czarne pasy – proponuje Tomasz Waś z firmy Heban. Dostaniemy też sofy obite materiałami imitującymi skórę węża czy krokodyla, nabijane ćwiekami lub kryształkami Swarovskiego, z brzegami obszytymi białym futerkiem (przoduje w nich włoska firma Altamoda).

Z monotonią koniec, gdy postawimy w salonie mebel o niespotykanym kształcie. Takie cuda proponują projektanci „nieprzewidywalni”, jak Marcel Wanders („supełkowy” fotel Knotted Chair), Patricia Urquiola (koronkowe stoliki i fotele-kwiaty) czy Maarten Baas (przydymione, nadpalone meble Smoke – współczesna wersja klasyków). Jeśli więc wybieramy witrynę, to z fantazją: z intrygującymi uchwytami u drzwiczek, rzeźbionym zwieńczeniem lub asymetrycznie ułożonymi półkami. Jak stół, to z nietypowymi nogami – smukłymi, z marmuru jak starożytne obeliski lub w kształcie krzyżaka.

Pamiętajmy też, że do lamusa odchodzą wnętrza urządzone w jednym stylu. Dostojne ludwiki, etażerki, kątówki, bufety dobrze znoszą dziś towarzystwo plastikowych krzeseł, minimalistycznych stolików i półek. Taka mieszanka starego z nowym nazywa się fusion i cieszy się coraz większą popularnością.

Jednak meble to nie wszystko. Również dodatki skupiają na sobie uwagę. Przede wszystkim lampy: nieproporcjonalnie duże z ogromnym abażurem, na długich nóżkach jak w domu zaprzyjaźnionej włoskiej rodziny, ale też żyrandole – ostatnio wracają do łask takie w pałacowym stylu, często kryształowe, chociażby z czeskiej Bohemii czy ze szkła z Murano od znanej włoskiej rodziny Barovier. A jakie wrażenie robi ponadmetrowy drewniany świecznik! Albo lustra. Warto pamiętać, że nie muszą „po bożemu” wisieć tylko w holu – jeszcze lepiej wyglądają nad sofą, nad stołem, zwyczajnie oparte o ścianę albo stojące na środku pokoju.

Ba, mocnym akcentem może być nawet kolekcja malowanych talerzy, obrazów, plakatów czy fotografii – musimy tylko unikać schematów. Jeśli wieszamy obrazy – te muszą być czymś „podparte”, czyli obowiązkowo ustawiamy pod nimi jakiś mebel, chociażby krzesło. Wybierajmy też różne ramy i powieśmy nasze dzieła sztuki niekoniecznie pod linijkę i niekoniecznie na środku.

Moim przyjaciołom z Rzymu mieszanie stylów udaje się doskonale. Ale oni mają szczęście mieszkać w niezwykłym starym domu, w którym choćby najprostsze zestawienie plastikowego krzesła ze sztukateriami na ścianach już robi wrażenie. My w domach z betonu musimy trochę pogłówkować.


Tekst: Monika Strugała
Fotografie: archiwa firm

reklama